W dzień moich urodzin postanowiłam zniknąć. Rodzina nie była na to gotowa
– Co ty wyprawiasz, Magda? – głos mojego męża, Andrzeja, był pełen niedowierzania i złości. Stał w progu kuchni, trzymając w ręku kubek z kawą, którą przed chwilą mu podałam. – W swoje pięćdziesiąte urodziny chcesz wyjechać? Zostawić nas samych? Co powie twoja matka? Co powie moja matka? Przecież wszyscy czekają na tę imprezę!
Zatrzymałam się w pół ruchu, z nożem do smarowania masła w dłoni. Spojrzałam na Andrzeja i poczułam, jak narasta we mnie fala gniewu i rozczarowania. Przez lata byłam tą, która wszystko organizowała – święta, urodziny, imieniny, chrzciny, komunie. Zawsze ja. Zawsze na mojej głowie.
– A może w tym roku nikt nie powie nic? Może po prostu nie będzie imprezy? – odpowiedziałam spokojnie, choć w środku aż kipiałam.
Andrzej westchnął ciężko i odłożył kubek na blat.
– Magda, przecież wiesz, że mama już od tygodnia dzwoni i pyta, czy będzie jej ulubiona sałatka jarzynowa. Twoja matka zamówiła sernik. A siostra zapowiedziała się z całą rodziną. Jak im powiesz, że cię nie będzie?
– Powiem prawdę. Że mam dość. Że chcę odpocząć. Że chcę choć raz w życiu mieć urodziny dla siebie, a nie dla wszystkich innych – powiedziałam cicho.
Wiedziałam, że Andrzej nie zrozumie. On nigdy nie musiał się tłumaczyć z tego, że czegoś nie zrobił. Ja zawsze musiałam być tą odpowiedzialną.
– A dzieci? – zapytał nagle. – Ola już kupiła ci prezent. Michał specjalnie przyjedzie z Poznania. Jak im to powiesz?
Poczułam ukłucie winy. Ola i Michał to moje dorosłe dzieci. Kocham je nad życie. Ale czy to znaczy, że mam poświęcać każdą cząstkę siebie dla innych?
– Porozmawiam z nimi – powiedziałam stanowczo.
Wieczorem zadzwoniłam do Oli.
– Mamo, serio? Chcesz wyjechać sama na urodziny? – jej głos był pełen zdziwienia, ale i… podziwu?
– Tak, kochanie. Potrzebuję tego. Chcę pobyć sama ze sobą. Przez całe życie robiłam wszystko dla innych. Teraz chcę zrobić coś dla siebie.
– Wiesz co… Może masz rację – odpowiedziała po chwili ciszy. – Ja bym chyba nie miała odwagi.
Michał zadzwonił później.
– Mamo, ja rozumiem. Ale babcia będzie zawiedziona…
– Michał, babcia zawsze jest zawiedziona czymś. Tym razem niech będzie mną – zażartowałam gorzko.
Następnego dnia zadzwoniła moja matka.
– Magdaleno! Co ja słyszę? Ty chcesz wyjechać w swoje urodziny? A kto mi pomoże upiec sernik? A kto posprząta po gościach? Przecież ty zawsze wszystko ogarniasz!
– Mamo, w tym roku nie będzie imprezy u mnie. Chcę odpocząć.
– Ty chyba oszalałaś! Co ludzie powiedzą? Cała rodzina się zbierze i co? Będziemy siedzieć jak te sieroty?
– Mamo, to są moje urodziny. Chcę je spędzić tak, jak chcę.
Rozłączyła się bez słowa.
Wieczorem przyszedł Andrzej. Był spięty i milczący.
– Twoja matka dzwoniła do mojej matki – powiedział tylko. – Teraz obie są na mnie wściekłe.
Poczułam się jak dziecko wciągnięte w konflikt dorosłych.
– Andrzej, to nie jest twoja wina ani twoich rodziców. To moja decyzja.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Andrzej chodził obrażony, matka przestała się odzywać, teściowa wysyłała mi pasywno-agresywne SMS-y: „Mam nadzieję, że dobrze się bawisz SAMA”.
W końcu nadszedł dzień wyjazdu. Spakowałam walizkę i zamówiłam taksówkę na dworzec PKP. Wybrałam hotel pod Krakowem – miejsce, gdzie nikt mnie nie znał.
Andrzej patrzył na mnie z wyrzutem.
– Naprawdę musisz to robić?
– Tak – odpowiedziałam spokojnie. – Muszę.
W pociągu poczułam ulgę i… strach. Czy robię dobrze? Czy jestem egoistką?
W hotelu czekał na mnie pokój z widokiem na las. Pierwszy raz od lat mogłam usiąść z książką i kawą bez poczucia winy. Przez dwa dni nie odbierałam telefonów. Dopiero trzeciego dnia zadzwoniła Ola:
– Mamo… Babcia urządziła awanturę na pół rodziny! Michał próbował ją uspokoić, ale ona płakała i mówiła, że jesteś niewdzięczna…
Westchnęłam ciężko.
– Olu, czy ty jesteś na mnie zła?
– Nie… Wiesz co? Trochę ci zazdroszczę odwagi.
Wieczorem zadzwonił Andrzej:
– Magda… Wrócisz jutro?
– Tak.
– Mama mówiła, że już nigdy nie przyjdzie do nas na święta.
Uśmiechnęłam się smutno do słuchawki.
– Może to i lepiej…
Kiedy wróciłam do domu, atmosfera była chłodna jak lód w zamrażarce. Andrzej milczał przez dwa dni. Matka przysłała mi SMS: „Nie poznaję cię”. Teściowa przestała się odzywać całkiem.
Ale ja czułam się wolna jak nigdy dotąd.
Po tygodniu Ola przyjechała do mnie na kawę.
– Mamo… Wiesz co? Zrobiłaś coś wielkiego dla siebie. Może czasem trzeba postawić granicę rodzinie?
Spojrzałam na nią i poczułam łzy pod powiekami.
– Olu… A jeśli już zawsze będą mieć mi to za złe?
Cisza.
A może czasem trzeba wybrać siebie nawet wtedy, gdy wszyscy wokół są rozczarowani? Czy egoizm to naprawdę takie zło? Jak wy byście postąpili na moim miejscu?