„Wstydzę się z Tobą być,” wyznał mój mąż

Gabriela zawsze była romantyczką, wierzącą, że miłość jest na wyciągnięcie ręki. Kiedy poznała Bartosza na portalu randkowym, jego uroczy profil i angażujące wiadomości wydawały się obiecywać właśnie to. Po kilku tygodniach wymiany wiadomości zdecydowali się spotkać osobiście. Ich pierwsza randka w przytulnej kawiarni w centrum Warszawy była pełna śmiechu i swobodnej rozmowy. Wszystko wydawało się odpowiednie, a Gabriela była zachwycona.

W ciągu kolejnych miesięcy ich związek rozkwitał. Bartosz był wszystkim, czego Gabriela mogła sobie życzyć: był uważny, troskliwy i naprawdę zainteresowany jej życiem. Kiedy poprosił ją, by została jego dziewczyną, nie wahała się. Życie wydawało się bajką, a kiedy Bartosz oświadczył się rok później, szczęście Gabrieli nie znało granic.

Pobrali się w małym, ale pięknym uroczystości. Początkowo życie małżeńskie wydawało się być kontynuacją ich zalotów: pełne miłości i wzajemnego szacunku. Jednak w miarę upływu miesięcy Bartosz zaczął się zmieniać, a może po prostu ujawnił więcej swojego prawdziwego ja.

Zaczęło się subtelnie. Bartosz skomentował wybór ubrania Gabrieli na przyjęcie, sugerując coś bardziej konserwatywnego. Gabriela, ceniąc jego opinię, zmieniła strój bez większego zastanowienia. Ale komentarze się nie skończyły. Z czasem stały się coraz częstsze i bardziej krytyczne. Bartosz krytykował wszystko – od jej gotowania i wyborów dekoracyjnych po sposób mówienia i przyjaźnie.

Gabriela starała się dostosować, zmieniając swoją garderobę, hobby, a nawet oddalając się od przyjaciół, by zadowolić Bartosza. Jednak nic nie wydawało się wystarczające. Punkt zwrotny nastąpił sześć miesięcy po ślubie, podczas spokojnego wieczoru w domu. Przygotowywali się do wyjścia na firmową imprezę Bartosza, a Gabriela wybrała sukienkę, w której czuła się pewnie – prostą, ale elegancką, niebieską sukienkę podkreślającą jej oczy.

Reakcja Bartosza była natychmiastowa i surowa. „Zamierzasz w tym iść? Wstydzę się z Tobą być,” powiedział chłodno. Gabriela poczuła, jakby dostała policzek. Ból w jej oczach był nie do pomylenia, ale Bartosz wydawał się obojętny. „Zmień się albo idę sam,” dodał, zanim wyszedł z pokoju.

Zszokowana i zraniona, Gabriela spojrzała na siebie w lustrze. Radość i pewność siebie, które kiedyś czuła w swoim związku, zniknęły, zastąpione przez wątpliwości i smutek. Zdała sobie sprawę, że już nie rozpoznaje kobiety, która na nią patrzyła. To nie była miłość, którą sobie wyobrażała; to była kontrolująca współpraca, gdzie jej potrzeby i uczucia były ciągle lekceważone.

Tego wieczoru Gabriela nie zmieniła sukienki. Zamiast tego podjęła decyzję, która była od dawna spóźniona. Gdy Bartosz wrócił, gotowy do wyjścia, znalazł ją spokojnie siedzącą w salonie. „Nie pójdę,” powiedziała, jej głos był stanowczy, ale mocny. „I nie mogę już tak dalej, Bartosz. Muszę być szczęśliwa i muszę być sobą, czy ci się to podoba, czy nie.”

Bartosz spojrzał na nią, być może po raz pierwszy dostrzegając ból, który spowodował. Nastała chwila ciszy, krótki przebłysk żalu w jego oczach, ale potem odwrócił się i wyszedł bez niej.

Gabriela spędziła noc samotnie, rozmyślając nad swoją decyzją. Było bolesne, a przyszłość niepewna, ale po raz pierwszy od miesięcy poczuła, że ciężar został zdjęty z jej ramion. Była wolna, by być sobą, i to było warte wszystkiego.