„Moje dziecko, moje wybory: Jak obroniłam imię syna przed falą hejtu”
– Naprawdę chcesz go tak nazwać? – głos mojej mamy drżał, jakby wypowiedzenie tego imienia miało sprowadzić na nas jakąś klątwę. Stałam przy kuchennym stole, trzymając w ramionach mojego nowo narodzonego synka. Był taki maleńki, a już wywołał burzę, której nie przewidziałam.
– Tak, mamo. Leon. To piękne imię – odpowiedziałam cicho, ale stanowczo. W mojej głowie kłębiły się myśli: czy naprawdę to takie ważne? Czy imię może być powodem do wstydu?
Mama westchnęła ciężko i spojrzała na mnie z wyrzutem. – W naszej rodzinie zawsze były tradycyjne imiona. Michał, Piotr, Janek… A ty wymyślasz jakieś… Leon. Co ludzie powiedzą?
Nie odpowiedziałam. Przez okno widziałam, jak sąsiadka wyprowadza psa. Zawsze miała coś do powiedzenia na temat innych. Czy naprawdę jej opinia powinna mnie obchodzić?
Wieczorem, kiedy synek spał, postanowiłam podzielić się radością na Facebooku. Dodałam zdjęcie Leona i napisałam: „Witaj na świecie, Leonku!” Nie minęła godzina, a pod postem pojawiły się pierwsze komentarze.
„Leon? Serio? To nie cyrk!”
„Biedne dziecko, będzie się z niego śmiała cała szkoła.”
„Nie mogłaś wybrać czegoś normalnego?”
Serce mi ściskało z każdym kolejnym słowem. Przewijałam komentarze i nie mogłam uwierzyć, ile jadu potrafią wylać ludzie, nawet ci, których uważałam za znajomych. Nawet ciotka Basia napisała: „Nie rozumiem tej mody na dziwne imiona.”
Mój mąż, Tomek, próbował mnie pocieszyć. – Kochanie, to nasze dziecko. Nie przejmuj się tymi głupotami.
Ale ja nie potrafiłam tak po prostu przejść nad tym do porządku dziennego. Czułam się osaczona. W nocy nie mogłam spać. Wpatrywałam się w sufit i zadawałam sobie pytanie: czy naprawdę zrobiłam coś złego?
Następnego dnia odwiedziła mnie siostra. – Wiesz, że ludzie gadają? – zaczęła bez ogródek.
– Wiem – odpowiedziałam chłodno.
– Może jeszcze nie jest za późno, żeby zmienić imię? – zaproponowała.
Poczułam, jak narasta we mnie gniew. – A może to wy powinniście się zmienić? Może powinniście przestać oceniać wszystko i wszystkich?
Siostra wzruszyła ramionami i wyszła bez słowa.
Przez kolejne dni czułam się coraz bardziej samotna. Nawet podczas spaceru z wózkiem miałam wrażenie, że ludzie patrzą na mnie z ukosa. Kiedy jedna z sąsiadek zapytała: „A jak mały ma na imię?”, odpowiedziałam z dumą: – Leon.
Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się krzywo. – No proszę… oryginalnie.
Wieczorem usiadłam przed komputerem i zaczęłam pisać odpowiedź pod swoim postem:
„Dziękuję wszystkim za opinie – nawet te krytyczne. Leon to imię, które wybraliśmy z serca. Każdy z nas ma prawo do własnych wyborów i własnej drogi. Mam nadzieję, że kiedyś nauczycie się szanować cudze decyzje tak samo, jak oczekujecie szacunku dla swoich.”
Kliknęłam „opublikuj” i poczułam ulgę. Może nie zmienię świata jednym wpisem, ale przynajmniej nie będę już milczeć.
Kilka osób napisało do mnie prywatnie:
„Dobrze zrobiłaś! Mój syn ma na imię Igor i też słyszałam głupie komentarze.”
„Nie przejmuj się hejtem. Najważniejsze, że jesteście szczęśliwi!”
To dodało mi sił.
Ale konflikt w rodzinie narastał. Mama przestała dzwonić tak często jak wcześniej. Podczas niedzielnego obiadu panowała napięta atmosfera.
– Zawsze musisz robić wszystko po swojemu – rzuciła mama, nakładając ziemniaki na talerz.
– Tak, bo to moje życie – odpowiedziałam spokojnie.
Tata milczał przez cały obiad. Dopiero kiedy wychodziliśmy, podszedł do mnie i ścisnął moją dłoń.
– Dobrze zrobiłaś – szepnął tak cicho, że tylko ja mogłam usłyszeć.
Wtedy zrozumiałam, że nie wszyscy są przeciwko mnie. Że czasem trzeba być odważnym nie tylko dla siebie, ale też dla swojego dziecka.
Dziś Leon ma już kilka miesięcy. Jest pogodnym chłopcem o wielkich oczach i uśmiechu, który rozjaśnia każdy dzień. Czasem jeszcze słyszę kąśliwe uwagi albo widzę krzywe spojrzenia na placu zabaw. Ale już się tym nie przejmuję.
Bo wiem jedno: to ja jestem jego mamą i tylko ja mam prawo decydować o jego życiu.
Czasem zastanawiam się: dlaczego ludzie tak bardzo boją się inności? Czy naprawdę imię może być powodem do nienawiści? A może to tylko pretekst do tego, by wylać swoje frustracje na innych?