Nieidealna – Moja walka z polskimi standardami piękna i oczekiwaniami społeczeństwa
– Znowu to zdjęcie, Anka? – głos mojej mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy oknie, patrząc na szare podwórko, kiedy usłyszałam, jak przegląda mój profil na Facebooku. – Nie mogłabyś się choć raz uczesać i pomalować? Wszyscy twoi znajomi to widzą.
Zacisnęłam pięści. Miałam dwadzieścia siedem lat, a wciąż czułam się jak dziecko, które nie spełnia oczekiwań. Mama zawsze powtarzała, że kobieta powinna być zadbana, szczupła, z nienagannym makijażem. Ja? Włosy spięte byle jak, zero makijażu, szerokie spodnie i bluza po bracie. Ale to byłam ja. I nie zamierzałam już dłużej udawać.
– Mamo, to moje życie. Nie będę się malować tylko dlatego, że ktoś tego oczekuje – odpowiedziałam cicho, ale stanowczo.
Mama westchnęła ciężko. – Wiesz, co ludzie powiedzą? Że nie szanujesz siebie. Że jesteś zaniedbana. Nawet twoja ciotka Zosia ostatnio pytała, czy wszystko z tobą w porządku.
Poczułam, jak narasta we mnie bunt. Od dziecka słyszałam te same słowa: „Nie garb się”, „Nie jedz tyle”, „Uśmiechnij się ładnie do zdjęcia”. W szkole wytykali mnie palcami, bo byłam wyższa i szersza od innych dziewczyn. Na studiach próbowałam się dopasować – dieta, siłownia, kosmetyczka. Ale im bardziej się starałam, tym bardziej czułam się obca we własnej skórze.
Pewnego dnia, po kolejnym upokarzającym spotkaniu rodzinnym, gdzie ciotki komentowały mój wygląd przy stole („Anka, ty chyba w ogóle nie dbasz o siebie!”), wróciłam do mieszkania i rozpłakałam się jak dziecko. Wtedy postanowiłam: koniec z udawaniem. Założyłam bloga „Nieidealna”, gdzie zaczęłam pisać o tym, jak wygląda życie kobiety, która nie mieści się w polskich standardach piękna.
Pierwszy wpis był szczery do bólu:
„Mam na imię Anka. Mam 27 lat. Nie jestem szczupła ani modna. Nie maluję się i nie chodzę na paznokcie. Często słyszę, że powinnam się zmienić – dla siebie, dla innych. Ale ja chcę być sobą. Czy to naprawdę takie złe?”
Nie spodziewałam się odzewu. Tymczasem już po kilku godzinach pojawiły się pierwsze komentarze:
„Brawo! W końcu ktoś to powiedział!”
„Też mam dość tej presji!”
„Moja mama mówi dokładnie to samo…”
Ale pojawiły się też głosy krytyki:
„Jak chcesz coś osiągnąć w życiu, musisz wyglądać!”
„To lenistwo, a nie odwaga.”
„Nie dziwię się, że nie masz chłopaka.”
Z każdym kolejnym wpisem rosła liczba czytelników i hejterów. Pisały do mnie dziewczyny z małych miast i dużych miast – każda miała swoją historię upokorzeń i prób dopasowania się do nierealnych wzorców. Jedna z nich, Magda z Białegostoku, napisała:
„Anka, dzięki tobie pierwszy raz odważyłam się wyjść bez makijażu do sklepu. Czułam się wolna!”
Ale były też wiadomości od ludzi takich jak moja mama:
„Wstydziłabym się mieć taką córkę.”
„To przez takie jak ty Polska wygląda jak wygląda.”
Najtrudniej było w domu. Mama przestała ze mną rozmawiać na kilka dni po tym, jak znalazła mój blog. Ojciec milczał, tylko czasem rzucał kąśliwe uwagi przy obiedzie:
– Kiedyś kobiety wiedziały, jak dbać o siebie…
Brat śmiał się ze mnie przed znajomymi:
– Moja siostra feministka! Pewnie zaraz ogoli głowę na łyso.
Czułam się samotna jak nigdy wcześniej. Ale wiedziałam jedno: nie mogę się poddać. Każdy wpis był jak krzyk rozpaczy i nadziei jednocześnie – dla mnie i dla tych wszystkich dziewczyn, które bały się być sobą.
Pewnego dnia dostałam zaproszenie do lokalnej telewizji śniadaniowej w Warszawie. Temat: „Czy Polki muszą być idealne?” Bałam się panicznie – wiedziałam, że będę musiała stanąć twarzą w twarz z ekspertkami od wizerunku i celebrytkami, które od lat promują nierealne standardy.
W studiu siedziała obok mnie znana influencerka – Julia Nowakowska. Uśmiechnięta, perfekcyjny makijaż, paznokcie jak z reklamy. Prowadząca zapytała:
– Aniu, dlaczego nie chcesz wyglądać… no wiesz… ładniej?
Spojrzałam w kamerę i powiedziałam:
– Bo mam dość udawania kogoś, kim nie jestem. Bo chcę być szczera wobec siebie i innych kobiet. Bo wiem, ile bólu kosztuje nas wszystkich pogoń za ideałem.
Julia uśmiechnęła się pobłażliwie:
– Ale przecież każda kobieta chce być piękna!
– Każda chce być akceptowana – poprawiłam ją cicho.
Po programie dostałam setki wiadomości – jedne pełne wsparcia, inne pełne nienawiści. Mama zadzwoniła wieczorem:
– Widziałam cię w telewizji… Może przesadzasz? Może lepiej po prostu… spróbować trochę bardziej?
Poczułam łzy pod powiekami.
– Mamo, ja już próbowałam całe życie. Teraz chcę spróbować być sobą.
Minęły miesiące. Blog rósł w siłę, a ja coraz częściej spotykałam się z dziewczynami na żywo – organizowałyśmy spotkania „Nieidealnych” w różnych miastach Polski. Były łzy, śmiech i opowieści o tym, jak trudno być sobą w kraju pełnym oczekiwań.
Największy przełom nastąpił podczas rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. Siedzieliśmy przy stole – mama, tata, brat z narzeczoną i ja. Mama spojrzała na mnie uważnie:
– Wiesz… może masz rację. Może za bardzo chciałam cię chronić przed światem… a tak naprawdę to świat powinien się zmienić.
Objęłyśmy się pierwszy raz od lat.
Dziś wiem jedno: walka o siebie to najtrudniejsza walka w życiu kobiety. Ale czy naprawdę musimy wybierać między akceptacją innych a akceptacją siebie? Czy Polska kiedykolwiek pozwoli kobietom być po prostu sobą?