Tylko 60% rozpoznało, która to dziewczynka – historia o tym, jak wygląd i oczekiwania potrafią ranić najbliższych

– Zosia, czemu znowu masz te krótkie włosy? – głos babci przebił się przez gwar rodzinnego obiadu. Siedziałam przy stole, wpatrzona w talerz z rosołem, a w mojej głowie dudniło pytanie: dlaczego zawsze muszę się tłumaczyć z tego, kim jestem?

Mama spojrzała na mnie z troską, ale nie powiedziała nic. Tata udawał, że nie słyszy. Tylko mój młodszy brat Michał szturchnął mnie pod stołem i wyszeptał: – Nie przejmuj się, wyglądasz super.

Ale ja się przejmowałam. Od zawsze. Odkąd pamiętam, byłam „tą dziewczynką, co wygląda jak chłopak”. W przedszkolu pani pomyliła mnie z nowym kolegą i kazała mi stanąć w kolejce do chłopców. W podstawówce dzieci śmiały się ze mnie na boisku: „Zosia czy Zosiek?”.

Najgorsze było jednak to jedno zdjęcie. Zdjęcie, które miało być zwykłą pamiątką z wakacji nad Bałtykiem. Staliśmy z Michałem na plaży, oboje w krótkich spodenkach i t-shirtach, włosy rozwiane wiatrem. Mama zrobiła nam zdjęcie i wrzuciła na Facebooka z podpisem: „Moje dwa skarby”.

Pod postem pojawiły się komentarze:
– Ale które to Zosia?
– Oba chłopaki?
– Fajne bliźniaki!

Tylko 60% znajomych rodziców poprawnie wskazało, która z dzieci to dziewczynka. Reszta zgadywała albo pisała żartobliwe odpowiedzi. Mama próbowała to obrócić w żart:
– No widzicie, nasza Zosia taka oryginalna!

Ale mnie bolało. Bolało bardziej niż wszystkie docinki w szkole razem wzięte.

Wieczorem usłyszałam rozmowę rodziców za ścianą:
– Może powinniśmy jej pozwolić zapuścić włosy? – szeptała mama.
– Przecież sama chce mieć krótkie – odpowiedział tata.
– Ale widzisz, jak ją to boli…

Wtedy poczułam się rozdarta. Z jednej strony chciałam być sobą – lubiłam krótkie włosy, wygodne ubrania, nie znosiłam sukienek. Z drugiej strony pragnęłam akceptacji. Chciałam, żeby babcia przestała pytać, żeby dzieci w szkole przestały się śmiać, żeby mama nie musiała mnie bronić.

Następnego dnia w szkole temat zdjęcia wrócił jak bumerang.
– Ej, Zosia, widziałem twoje zdjęcie na fejsie! – krzyknął Kuba z mojej klasy. – Ty serio jesteś dziewczyną?

Zacisnęłam pięści.
– Tak, jestem dziewczyną. I co z tego?

Kuba wzruszył ramionami.
– Nic… Po prostu dziwnie.

Wróciłam do domu i zamknęłam się w pokoju. Michał przyszedł po chwili i usiadł obok mnie na łóżku.
– Chciałabyś wyglądać inaczej? – zapytał cicho.

Pokręciłam głową.
– Nie wiem… Chciałabym tylko, żeby ludzie przestali patrzeć na mnie przez pryzmat włosów czy ubrań.

Michał przytulił mnie mocno.
– Jesteś najlepszą siostrą na świecie. I najodważniejszą.

Wieczorem mama przyszła do mojego pokoju z kubkiem herbaty.
– Zosiu… Wiem, że ci ciężko. Chcesz o tym pogadać?

Spojrzałam na nią i nagle wszystko ze mnie wybuchło:
– Dlaczego wszyscy muszą komentować mój wygląd? Dlaczego nie mogę po prostu być sobą? Czemu nawet babcia nie potrafi zaakceptować tego, jaka jestem?

Mama westchnęła ciężko.
– Wiesz… Twoja babcia wychowała się w innych czasach. Dla niej dziewczynka powinna mieć długie włosy i nosić sukienki. Ale to nie znaczy, że ma rację.

Przytuliła mnie mocno.
– Jesteś wyjątkowa. I bardzo cię kocham. Ale rozumiem też twoją złość.

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z babcią. Pojechałyśmy razem na cmentarz zapalić znicz dziadkowi. W drodze milczałyśmy, ale kiedy wracałyśmy do domu, zebrałam się na odwagę:
– Babciu… Czy naprawdę tak bardzo przeszkadza ci to, jak wyglądam?

Babcia spojrzała na mnie zaskoczona.
– Kochanie… Ja po prostu się martwię. Boję się, że ludzie będą cię krzywdzić.

– Ale przecież to nie włosy sprawiają, że jestem dziewczynką – powiedziałam cicho. – To, kim jestem w środku, jest ważniejsze niż to, co mam na głowie.

Babcia długo milczała.
– Masz rację… Może jestem już za stara na te nowe czasy. Ale kocham cię taką, jaka jesteś.

Uśmiechnęłam się przez łzy.

Minęło kilka miesięcy. Temat zdjęcia ucichł, ale we mnie coś się zmieniło. Przestałam przejmować się tym, co mówią inni. Zaczęłam grać w piłkę nożną z chłopakami z klasy i zapisałam się na warsztaty teatralne. Czasem ktoś jeszcze rzucił kąśliwy komentarz, ale coraz częściej słyszałam: „Zosia jest spoko”.

Mama powiedziała kiedyś:
– Najważniejsze to być sobą. Nawet jeśli tylko 60% ludzi rozpozna cię na zdjęciu.

Dziś patrzę na tamto zdjęcie i już się nie wstydzę. Widzę siebie – dziewczynkę z krótkimi włosami i szerokim uśmiechem. Widzę siłę i odwagę.

Czasem zastanawiam się: ile jeszcze dzieci musi udawać kogoś innego tylko po to, by zostać zaakceptowanym? Czy naprawdę wygląd jest ważniejszy od tego, co mamy w sercu?