Pomyłka, która zmieniła wszystko: Historia jednej rozmowy, która rozbiła rodzinę
Telefon drżał w moich dłoniach, gdy wybierałem numer. Serce waliło mi jak oszalałe, a pot spływał po karku. W pokoju panowała cisza, którą przerywał tylko szum lodówki i cichy oddech Ewy, śpiącej na kanapie. Przynajmniej myślałem, że śpi.
— Halo, Kinga, zrobiłem, jak mówiłaś! Dosypałem jej ten proszek do kawy. Czekam, aż zadziała, żeby wyjść. Ale do cholery, co to było? Nie można takiego czegoś dawać do picia! Ewa zbladła, źle się poczuła, jakby wypiła truciznę! Skąd miałem wiedzieć, że to tak zadziała?!
Po drugiej stronie słyszałem tylko ciężki oddech. Kinga milczała przez chwilę, a potem jej głos przeszył mnie na wskroś:
— Michał… Co ty zrobiłeś? Przecież to miał być tylko środek nasenny! Miała się zdrzemnąć, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Ile tego wsypałeś?
Zacząłem się trząść jeszcze bardziej. — Całą saszetkę… Tak mówiłaś!
— Boże… — Kinga jęknęła. — Miałaś dać pół! Pół!
W tej chwili Ewa zaczęła się krztusić. Jej twarz była blada jak ściana, a oczy szeroko otwarte ze strachu. Rzuciłem telefon na stół i podbiegłem do niej.
— Ewa! Słyszysz mnie? Oddychaj! — krzyczałem, próbując ją ocucić.
Wybiegłem na klatkę schodową i zacząłem walić w drzwi sąsiadów. — Pomocy! Dzwońcie po karetkę!
Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Karetka przyjechała po kilku minutach, które wydawały się wiecznością. Ratownicy wbiegli do mieszkania, a ja stałem w kącie, trzęsąc się jak osika. Ewa została zabrana do szpitala. Nie wiedziałem, czy przeżyje.
Kinga przyjechała godzinę później. Wpadła do mieszkania jak burza.
— Coś ty narobił?! — wrzasnęła na mnie. — Przecież to miało być tylko na chwilę! Miała się zdrzemnąć!
— To ty kazałaś mi to zrobić! — odpowiedziałem z rozpaczą. — To twoja wina!
— Moja?! Ty nie masz własnego rozumu? — Kinga była bliska płaczu.
Usiadłem na podłodze i schowałem twarz w dłoniach. Wszystko zaczęło się kilka tygodni wcześniej. Kinga była moją szwagierką – żoną mojego brata Pawła. Od miesięcy między nią a Ewą – moją żoną – narastało napięcie. Kłóciły się o wszystko: o dzieci, o pieniądze, o opiekę nad chorą teściową. Ja byłem zawsze gdzieś pośrodku, próbując godzić zwaśnione strony.
Pewnego dnia Kinga przyszła do mnie z propozycją:
— Michał, musimy pogadać bez Ewy. Ona nie może wiedzieć o wszystkim… Mam podejrzenia co do Pawła. On coś ukrywa.
Nie chciałem mieszać się w ich sprawy, ale Kinga była przekonująca. Przyniosła saszetkę z proszkiem i powiedziała:
— To tylko środek nasenny. Daj jej do kawy rano, jak będziecie razem. Zdrzemnie się dwie godziny i będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
Zgodziłem się – nie wiem dlaczego. Może chciałem pomóc rozwiązać rodzinne konflikty? Może byłem naiwny?
Teraz siedziałem w pustym mieszkaniu i czekałem na telefon ze szpitala. Każda minuta była torturą.
Po kilku godzinach zadzwonił Paweł.
— Michał… Co się stało z Ewą? Lekarze mówią, że była zatruta czymś silnym! Co jej podałeś?!
Nie potrafiłem odpowiedzieć. Słowa ugrzęzły mi w gardle.
— Michał?! — Paweł krzyczał do słuchawki.
W końcu wydukałem:
— To nie tak… Kinga chciała tylko porozmawiać… Miała się zdrzemnąć…
Po drugiej stronie zapadła cisza.
Następnego dnia cała rodzina wiedziała już o wszystkim. Teściowa patrzyła na mnie z pogardą, dzieci unikały mojego wzroku. Paweł nie odezwał się do mnie ani słowem przez tydzień.
Kinga próbowała mnie bronić:
— To ja go namówiłam! To moja wina!
Ale nikt nie chciał jej słuchać.
Ewa wróciła do domu po kilku dniach. Była słaba i przestraszona. Nie patrzyła mi w oczy.
— Michał… Jak mogłeś? — zapytała cicho.
Nie miałem odpowiedzi.
Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak obcy ludzie pod jednym dachem. Każda rozmowa kończyła się kłótnią lub płaczem. Dzieci czuły napięcie i zamykały się w swoich pokojach.
Pewnego wieczoru usiadłem przy stole i napisałem list do Ewy:
„Przepraszam za wszystko. Chciałem dobrze, ale popełniłem błąd, którego nie da się naprawić. Wiem, że straciłem twoje zaufanie i nie wiem, czy kiedykolwiek je odzyskam. Kocham cię i żałuję każdego dnia tego, co zrobiłem.”
Nie wiem, czy przeczytała ten list. Odpowiedzi nie dostałem nigdy.
Minęły miesiące. Rodzina powoli zaczęła się rozpadać – Paweł wyprowadził się od Kingi, teściowa zamieszkała u córki na drugim końcu miasta. Ja zostałem sam z Ewą i dziećmi w pustym mieszkaniu pełnym wspomnień i żalu.
Czasem zastanawiam się: czy gdybym wtedy powiedział „nie”, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy jeden błąd naprawdę może przekreślić całe życie? Może są rzeczy, których nie da się naprawić – nawet jeśli bardzo tego chcemy.