„Mamo, jesteś już babcią!” – O tym, jak trudno być sobą, gdy rodzina oczekuje czegoś innego
– Mamo, naprawdę nie możesz tak się ubierać. Jesteś już babcią! – głos Kasi rozbrzmiewał w kuchni jak dzwon. Zatrzymałam się z kubkiem kawy w dłoni i spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Miała na sobie idealnie wyprasowaną bluzkę, włosy spięte w ciasny kok i ten wyraz twarzy, który pamiętałam z dzieciństwa – gdy coś jej nie pasowało, marszczyła brwi i zaciskała usta.
– Kasiu, to tylko kolorowa sukienka. Przecież zawsze lubiłam takie rzeczy – próbowałam się uśmiechnąć, ale czułam, jak narasta we mnie irytacja.
– Ale jesteś babcią! Wszystkie babcie moich znajomych siedzą w domu, pieką ciasta i opiekują się wnukami. Ty ciągle gdzieś wychodzisz, masz jakieś swoje sprawy…
Westchnęłam ciężko. To nie był pierwszy raz, kiedy słyszałam podobne uwagi. Od kiedy urodziła się mała Zosia, moja córka oczekiwała ode mnie całkowitego poświęcenia. Miałam być na każde zawołanie – gotowa do opieki, gotowania, sprzątania. A ja… ja chciałam jeszcze czegoś od życia.
Pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz poczułam się naprawdę wolna. Było lato 1992 roku, miałam wtedy trzydzieści pięć lat i właśnie rozwiodłam się z ojcem Kasi. Wyszłam z sądu i poczułam na twarzy ciepły wiatr. Przez chwilę byłam tylko ja i świat przede mną. Obiecałam sobie wtedy, że nigdy nie pozwolę nikomu zamknąć mnie w klatce oczekiwań.
Ale życie szybko zweryfikowało moje plany. Praca w szkole, samotne wychowywanie córki, kredyt na mieszkanie w bloku na warszawskim Ursynowie. Każdy dzień był walką o przetrwanie. Czasem wieczorami siadałam przy oknie z herbatą i patrzyłam na światła miasta, marząc o podróżach, tańcu, o tym, by znów poczuć się młodo.
Kasia dorastała szybko. Była ambitna, zdolna – dostała się na medycynę, potem wyjechała na staż do Krakowa. Byłam dumna, choć czasem czułam się samotna. Kiedy poznała Pawła i zaszła w ciążę, wróciła do Warszawy. Wtedy znów poczułam się potrzebna.
Ale teraz… Teraz miałam wrażenie, że dla niej jestem tylko funkcją: babcią do dyspozycji.
– Mamo, Zosia potrzebuje stabilizacji. Ty ciągle gdzieś biegasz: joga, teatr, spotkania z koleżankami…
– Kasiu, ja też mam swoje życie. Przez tyle lat wszystko podporządkowywałam tobie. Teraz chcę trochę pomyśleć o sobie – powiedziałam cicho.
– Ale przecież jesteś już starsza! Nie wypada ci chodzić w takich sukienkach i malować paznokci na czerwono! – jej głos był coraz bardziej rozdrażniony.
Poczułam ukłucie żalu. Czy naprawdę bycie babcią oznacza rezygnację z siebie? Czy muszę zamienić kolorowe ubrania na szare swetry i spódnice do ziemi?
Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się myśli: może Kasia ma rację? Może powinnam być „tradycyjną” babcią? Ale przecież nie chcę żyć cudzym życiem.
Następnego dnia spotkałam się z moją przyjaciółką Basią w kawiarni na Mokotowie.
– Wyglądasz na przybitą – zauważyła od razu.
Opowiedziałam jej o rozmowie z Kasią.
– Wiesz co? Moja córka też czasem mi dogaduje. Że za dużo podróżuję, że powinnam siedzieć w domu… Ale Basia, my już swoje zrobiłyśmy! Teraz czas na nas – powiedziała stanowczo.
Uśmiechnęłam się przez łzy. Może rzeczywiście mamy prawo do własnych marzeń?
Kilka dni później Kasia przyszła do mnie z Zosią.
– Mamo, możesz ją dzisiaj odebrać z przedszkola? Muszę zostać dłużej w pracy.
– Dobrze, ale tylko dziś. Jutro mam spotkanie klubu książki.
Spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Zawsze masz jakieś plany…
Zosia podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.
– Babciu, a pójdziesz ze mną na plac zabaw?
Poczułam ciepło w sercu. Dla niej byłam po prostu babcią – nie ważne jak wyglądam czy co robię.
Na placu zabaw usiadłyśmy razem na huśtawce. Patrzyłam na jej roześmianą buzię i pomyślałam: może właśnie taką babcią chcę być? Kolorową, trochę zwariowaną, ale zawsze obecną.
Wieczorem zadzwonił Paweł.
– Pani Aniu, Kasia jest ostatnio bardzo spięta. Praca ją wykańcza… Proszę się nie przejmować jej słowami.
– Wiem, Pawle. Ale czasem mam wrażenie, że nigdy nie będę wystarczająco dobra – odpowiedziałam szczerze.
Położyłam się spać z ciężkim sercem. Śniło mi się dzieciństwo Kasi: jej pierwsze kroki, pierwsze „kocham cię”, jej płacz po rozstaniu z pierwszym chłopakiem… Zawsze byłam przy niej. Czy teraz naprawdę jestem egoistką?
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Kasią szczerze.
– Kasiu, wiem, że masz dużo na głowie. Ale ja też mam swoje potrzeby. Chcę być dla Zosi najlepszą babcią jaką potrafię – ale po swojemu. Nie chcę rezygnować z siebie.
Patrzyła na mnie długo w milczeniu.
– Może masz rację… Po prostu boję się czasem, że zostanę sama ze wszystkim – wyszeptała nagle.
Przytuliłam ją mocno.
– Nigdy cię nie zostawię. Ale musisz pozwolić mi być sobą.
Od tamtej pory jest różnie – czasem znów słyszę kąśliwe uwagi o moich ubraniach czy planach. Ale coraz częściej Kasia dzwoni po prostu zapytać: „Mamo, jak się czujesz?”
Zosia rośnie szybko – już sama wybiera sobie kolorowe ubrania i mówi wszystkim w przedszkolu: „Moja babcia jest najfajniejsza!”
Czasem patrzę w lustro i widzę zmarszczki wokół oczu – ślady śmiechu i łez. Czy jestem dobrą matką? Dobrą babcią? A może po prostu kobietą, która chce jeszcze trochę pożyć po swojemu?
Czy naprawdę musimy spełniać cudze oczekiwania? A może najważniejsze to być sobą – nawet jeśli innym trudno to zaakceptować?