„Mamo, czy mnie jeszcze kochasz?” – Historia Siedmioletniego Kacpra, Który Pragnął Być Adoptowany

– Mamo, obiecuję, że już nigdy nie będę rozrabiał… Proszę, zabierz mnie do domu – szepnąłem, ściskając w ręku pluszowego misia. Ale mama nie patrzyła mi w oczy. Stała przy drzwiach ośrodka, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, a jej twarz była jak zamknięta książka. Pani Ania z opieki społecznej położyła mi dłoń na ramieniu i powiedziała: – Kacperku, mama musi już iść.

Wtedy zrozumiałem, że coś się skończyło. Że nie wrócę do domu, gdzie pachniało zupą pomidorową i gdzie z siostrą, Zosią, bawiliśmy się w chowanego pod stołem. Tamtego dnia zabrali nas do różnych rodzin zastępczych. Zosia płakała tak głośno, że aż bolały mnie uszy. Ja nie płakałem – bałem się, że jak będę płakał, to nikt mnie nie zechce.

Pierwsza rodzina była miła. Pani Basia dawała mi kakao na śniadanie i pozwalała oglądać bajki. Ale kiedy zapytałem, czy mogę zostać u nich na zawsze, spojrzała na pana Marka i powiedziała: – Kacperku, my tylko pomagamy dzieciom takim jak ty.

Wtedy zacząłem pisać listy. Każdego wieczoru siadałem przy oknie i pisałem do mamy: „Mamo, obiecuję być grzeczny. Nie będę się bił z Zosią. Będę jadł warzywa. Proszę, zabierz mnie do domu.” Ale listy chowałem pod poduszkę – nie miałem adresu mamy.

W szkole dzieci patrzyły na mnie dziwnie. Wiedziały, że jestem „tym z domu dziecka”. Raz Kuba powiedział: – Ty nawet nie masz prawdziwej mamy! Uciekłem wtedy do łazienki i siedziałem tam do końca przerwy.

Najgorsze były noce. Bałem się ciemności i tego, że nikt po mnie nie przyjdzie. Czasem śniło mi się, że Zosia stoi pod moim oknem i woła: „Kacper! Chodź do domu!” Budziłem się wtedy z krzykiem.

Po roku zmieniłem rodzinę jeszcze dwa razy. W każdej obiecywałem sobie: będę najlepszy, najgrzeczniejszy, najcichszy. Może wtedy ktoś mnie pokocha? Ale zawsze przychodził dzień, kiedy pani z opieki mówiła: – Kacperku, musisz się spakować.

Pewnego dnia pani Ania powiedziała: – Kacperku, jest rodzina, która chce cię poznać. Nazywają się Nowakowie. Mają już jedną córkę, Olę.

Serce waliło mi jak młotem. Na spotkaniu Ola uśmiechnęła się do mnie i zapytała: – Lubisz Lego? Pokiwałem głową. Pan Nowak podał mi rękę i powiedział: – Cześć, młody człowieku! Pani Nowakowa przytuliła mnie tak mocno, że aż zabrakło mi tchu.

Przez pierwsze tygodnie byłem cichy jak mysz. Bałem się zrobić coś źle. Kiedy Ola rozlała sok na dywan i pani Nowakowa tylko westchnęła i przyniosła ścierkę, poczułem ulgę. Może tu nie trzeba być idealnym?

Ale nocami nadal płakałem w poduszkę. Tęskniłem za Zosią. Pisałem do niej listy, choć nie wiedziałem, gdzie jest: „Zosiu, mam nową rodzinę. Może kiedyś będziemy razem?”

Pewnego dnia pani Nowakowa usiadła ze mną na łóżku i powiedziała:
– Kacperku, wiem, że to wszystko jest trudne. Ale chcemy być twoją rodziną na zawsze.
– A jeśli będę niegrzeczny? – zapytałem cicho.
– To wtedy porozmawiamy i spróbujemy razem rozwiązać problem. Każdy czasem robi głupstwa.

Nie wierzyłem jej od razu. Ale kiedy zachorowałem i pani Nowakowa siedziała przy mnie całą noc, trzymając mnie za rękę, poczułem coś dziwnego w środku – jakby ciepło rozlewało się po całym ciele.

Po kilku miesiącach przyszła decyzja sądu: mogę zostać adoptowany przez Nowaków. Dostałem nowy akt urodzenia – teraz miałem na nazwisko Nowak. Ale w środku nadal byłem Kacprem od Zosi.

Na rozprawie sądowej sędzia zapytał:
– Kacprze, czy chcesz być częścią tej rodziny?
Spojrzałem na panią Nowakową i pana Nowaka, którzy trzymali mnie za ręce.
– Tak… bardzo chcę.

Po wszystkim pani Ania z opieki powiedziała mi:
– Wiesz, Kacperku… nie musisz być idealny, żeby ktoś cię kochał.

Czasem jeszcze budzę się w nocy i myślę o mamie i Zosi. Czy one też mają kogoś, kto je przytula? Czy można przestać tęsknić za tym, co się straciło?

Może kiedyś odnajdę Zosię. Może nauczę się wierzyć, że zasługuję na miłość nawet wtedy, gdy nie jestem idealny.

Czy naprawdę trzeba być grzecznym do bólu, żeby ktoś cię pokochał? A może prawdziwa rodzina to ta, która kocha cię nawet wtedy, gdy płaczesz i robisz głupstwa?