„Stara, niepotrzebna, śmieszna” – historia nauczycielki, która musiała odejść przez okrutne żarty uczniów
– Pani Mario, a pani to jeszcze pamięta, jak wyglądał świat bez internetu? – zawołał Kacper, a cała klasa wybuchła śmiechem. Stałam przy tablicy, próbując wyjaśnić im zawiłości „Lalki” Prusa, ale ich śmiech zagłuszył moje słowa. Poczułam, jak policzki mi płoną. Przez chwilę miałam ochotę rzucić kredą i wybiec z klasy, ale przecież nie tak mnie wychowano. Zacisnęłam zęby i próbowałam kontynuować lekcję.
– Może pani powinna już być na emeryturze, a nie nas tu męczyć! – dorzuciła Ola z ostatniej ławki. Znowu śmiech. Znowu to uczucie upokorzenia. Widziałam, jak kilku chłopaków nagrywa mnie telefonami. Wiedziałam, że zaraz filmik trafi na TikToka albo Snapchata. W domu wnuczka pokazywała mi kiedyś takie filmiki – nauczyciele przedstawiani jak klauni, wyśmiewani przez własnych uczniów.
Po lekcji usiadłam w pokoju nauczycielskim i przez chwilę patrzyłam w okno. Za szybą szarzał listopadowy dzień. Przypomniałam sobie, jak trzydzieści lat temu zaczynałam pracę w tej szkole. Byłam młoda, pełna pasji, chciałam zmieniać świat. Teraz czułam się jak relikt przeszłości – niepotrzebna, śmieszna, stara.
Wróciłam do domu późnym popołudniem. Mój mąż, Janek, czekał z obiadem. – Coś się stało? – zapytał od razu, widząc moją minę.
– Znowu mnie nagrywali. Śmiali się ze mnie. Mówią, że jestem za stara na tę pracę…
Janek westchnął ciężko. – Może powinnaś już odpocząć? Przecież masz prawo do emerytury.
– Ale ja nie chcę odchodzić w taki sposób! – wybuchłam. – Chciałam zostawić po sobie coś dobrego…
Wieczorem zadzwoniła do mnie córka, Ania. – Mamo, widziałam w internecie filmik… To okropne, co ci zrobili. Może powinnaś porozmawiać z dyrekcją?
– Dyrekcja? Oni tylko chcą mieć spokój. Już raz mi sugerowali, żebym „pomyślała o sobie”.
Nie spałam tej nocy. W głowie kłębiły mi się myśli: czy naprawdę jestem już tylko ciężarem? Czy przez te wszystkie lata niczego ich nie nauczyłam? Przypomniałam sobie twarze dawnych uczniów – tych, którzy dziękowali mi po maturze, którzy pisali do mnie listy z podziękowaniami.
Następnego dnia przyszłam do szkoły z ciężkim sercem. W pokoju nauczycielskim panowała cisza; koleżanki unikały mojego wzroku. Wiedziały o filmiku. W klasie panowała atmosfera wyczekiwania – wszyscy patrzyli na mnie z ukrytym rozbawieniem.
– Proszę państwa – zaczęłam drżącym głosem – chciałam wam dzisiaj powiedzieć coś ważnego…
W tym momencie Kacper znów wyjął telefon i zaczął nagrywać. Nie wytrzymałam.
– Czy wy naprawdę nie rozumiecie, że ranimy się nawzajem? Że słowa mogą boleć bardziej niż cokolwiek innego?
Nikt nie odpowiedział. Wyszłam z klasy i poczułam łzy napływające do oczu. Przeszłam korytarzem do gabinetu dyrektora.
– Panie dyrektorze… Ja już nie dam rady. Składam wypowiedzenie.
Dyrektor spojrzał na mnie ze smutkiem, ale bez zdziwienia. – Rozumiem panią, Mario. Dziękuję za te wszystkie lata.
Wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Janek objął mnie bez słowa. Czułam się pusta i przegrana.
Przez kolejne dni nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Córka próbowała mnie pocieszać: – Mamo, to nie twoja wina! To system zawiódł! Ale ja czułam się winna – może byłam za mało nowoczesna? Może nie potrafiłam dotrzeć do tych dzieciaków?
Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie Magda – moja dawna uczennica, dziś nauczycielka w innej szkole.
– Pani Mario, widziałam w internecie ten filmik… Chciałam tylko powiedzieć, że dla mnie była pani najważniejszą nauczycielką w życiu. Gdyby nie pani, nigdy nie uwierzyłabym w siebie.
Rozpłakałam się po raz pierwszy od lat ze wzruszenia.
Dziś siedzę przy kuchennym stole i piszę te słowa. Nie wiem, czy jeszcze wrócę do szkoły jako nauczycielka. Ale wiem jedno: nikt nie zasługuje na takie pożegnanie.
Czy naprawdę tak łatwo jest zapomnieć o człowieku? Czy młodość zawsze musi być okrutna wobec starości?