Nieoczekiwane spotkanie w autobusie: Gdy przypadek zmienia życie – historia Magdy i Pawła
Wpadłam do autobusu numer 132 w ostatniej chwili, z torbą pełną zakupów i głową pełną myśli o tym, jak znowu pokłóciłam się z mamą. Był listopadowy wieczór, deszcz bębnił o szyby, a ja ledwo łapałam oddech po biegu na przystanek. Zajęłam miejsce przy oknie, próbując nie myśleć o tym, że w domu czeka na mnie kolejna awantura. Wtedy usiadł obok mnie on – nieznajomy o zmęczonych oczach i dłoniach poplamionych farbą.
– Przepraszam, to miejsce wolne? – zapytał cicho.
Skinęłam głową. Przez chwilę jechaliśmy w milczeniu, aż autobus gwałtownie zahamował i moje zakupy rozsypały się po podłodze. On natychmiast pomógł mi je pozbierać.
– Ciężki dzień? – rzucił z uśmiechem.
– Jak każdy ostatnio – odpowiedziałam, czując, że coś we mnie pęka. – W domu wojna, w pracy szefowa czepia się o wszystko. Czasem mam ochotę wysiąść na środku miasta i już nie wracać.
Spojrzał na mnie uważnie. – Też tak czasem mam. Jestem Paweł.
– Magda – przedstawiłam się, ściskając jego dłoń.
Zaczęliśmy rozmawiać. O pracy – on był malarzem pokojowym, ja pracowałam w sklepie spożywczym. O rodzinie – ja mieszkałam z matką i młodszym bratem, on wynajmował pokój u starszej pani na Pradze. O marzeniach – ja chciałam kiedyś wyjechać do Włoch, on marzył o własnej firmie remontowej.
Nie wiem, kiedy autobus dojechał do mojego przystanku. Wysiadłam z Pawłem, bo okazało się, że idziemy w tę samą stronę. Deszcz padał coraz mocniej, więc schowaliśmy się pod jednym parasolem. Śmialiśmy się z tego, jak wyglądamy – dwoje obcych ludzi skulonych pod małym parasolem na ciemnej ulicy.
– Może napijemy się herbaty? – zaproponowałam nagle, sama siebie zaskakując.
Weszliśmy do mojego mieszkania. Mama spojrzała na Pawła podejrzliwie.
– Kto to jest? – zapytała chłodno.
– Znajomy z autobusu – odpowiedziałam szybko.
Mama przewróciła oczami i wyszła do kuchni. Paweł usiadł na kanapie, a ja zaparzyłam herbatę. Rozmawialiśmy długo, aż brat wrócił ze szkoły i zaczął wypytywać Pawła o pracę malarza. Paweł cierpliwie odpowiadał na każde pytanie, a ja patrzyłam na niego z rosnącym podziwem.
Po tamtym wieczorze zaczęliśmy się spotykać coraz częściej. Paweł był inny niż wszyscy mężczyźni, których znałam – spokojny, czuły, potrafił słuchać. Zabrał mnie kiedyś na dach kamienicy przy Targowej i pokazał panoramę Warszawy nocą. Tam pierwszy raz mnie pocałował.
Ale w domu było coraz gorzej. Mama nie akceptowała Pawła.
– On nie jest dla ciebie! – krzyczała pewnego wieczoru. – Nie ma wykształcenia, nie ma pieniędzy! Chcesz skończyć jak ja? Sama z dziećmi?
– Mamo, ja go kocham! – wybuchłam. – On mnie rozumie!
– Rozumie? A jak cię zostawi? Jak będziesz płakać po nocach? Lepiej znajdź sobie kogoś porządnego!
Brat milczał, ale widziałam w jego oczach lęk. Bał się kolejnej kłótni.
Paweł próbował rozmawiać z mamą, ale ona była nieugięta. W końcu zaczęliśmy spotykać się po kryjomu. Czułam się jak nastolatka uciekająca z domu na randki.
Pewnego dnia Paweł zadzwonił do mnie roztrzęsiony.
– Magda… Muszę ci coś powiedzieć. Mój ojciec wrócił po latach do Warszawy. Chce się ze mną spotkać.
Wiedziałam, że Paweł nie miał kontaktu z ojcem od dziecka. Jego matka wychowywała go sama po tym, jak ojciec wyjechał za granicę i przestał się odzywać.
– I co zamierzasz? – zapytałam cicho.
– Nie wiem… Boję się go zobaczyć. Ale może powinienem spróbować?
Namawiałam go na spotkanie. Po kilku dniach Paweł wrócił od ojca blady i przygnębiony.
– On chce mi pomóc finansowo… Ale pod jednym warunkiem: żebym zerwał z tobą.
Zamarłam. – Co?
– Powiedział, że jeśli chcę dostać pieniądze na własną firmę, muszę zacząć „nowe życie” bez ciebie. Że jesteś dla mnie balastem…
Poczułam się jak śmieć wyrzucony na chodnik.
– I co zrobisz? – zapytałam drżącym głosem.
Paweł patrzył na mnie długo.
– Kocham cię… Ale całe życie marzyłem o czymś więcej niż wynajmowany pokój i malowanie ścian za grosze…
Nie spałam całą noc. Rano mama weszła do mojego pokoju bez pukania.
– Skończysz z nim? – zapytała bez ogródek.
– Nie wiem…
– Lepiej dla ciebie będzie, jeśli to zrobisz. On cię tylko pociągnie w dół.
Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Spotkałam się z Pawłem na moście Śląsko-Dąbrowskim. Stał tam skulony pod latarnią, mokry od deszczu.
– Magda… Ja nie potrafię wybrać między tobą a swoim marzeniem…
Popatrzyłam mu w oczy i zobaczyłam w nich ból większy niż mój własny.
– To ja wybiorę za ciebie – powiedziałam cicho. – Idź za swoim marzeniem. Ja sobie poradzę.
Odwróciłam się i odeszłam w deszczową noc.
Minęły miesiące. Paweł otworzył firmę remontową dzięki pieniądzom ojca. Ja wyprowadziłam się od mamy do wynajmowanego pokoju na Ochocie. Pracowałam ciężko, czasem płakałam po nocach ze zmęczenia i tęsknoty za Pawłem.
Pewnego dnia zobaczyłam go przypadkiem w markecie budowlanym. Był z nową dziewczyną – ładną blondynką w modnych butach.
Nasze spojrzenia spotkały się na chwilę. Uśmiechnął się smutno i skinął głową.
Wieczorem zadzwoniła mama.
– Magda… Może wrócisz do domu? Brat tęskni…
Odpowiedziałam: – Muszę nauczyć się żyć sama ze sobą. I wybaczyć sobie to wszystko…
Czasem myślę: czy dobrze zrobiłam pozwalając Pawłowi odejść? Czy rodzina zawsze wie lepiej? A może są wybory, które bolą tylko przez chwilę, a potem prowadzą nas tam, gdzie naprawdę powinniśmy być?
A wy? Czy kiedykolwiek musieliście wybierać między rodziną a miłością? Co byście zrobili na moim miejscu?