Porzucona przez Matkę: List, który Zmienił Wszystko
– Znowu się spóźniłaś, Zuzanna! – głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam w progu, z plecakiem na jednym ramieniu, mokre włosy przyklejały mi się do policzków po biegu przez deszcz.
– Przepraszam, autobus nie przyjechał na czas – wymamrotałam, unikając jej wzroku.
Mama westchnęła ciężko i wróciła do krojenia cebuli. – Zawsze masz wymówkę. Może gdybyś bardziej się starała, nie byłoby z tobą tyle problemów.
Zacisnęłam pięści. Od zawsze czułam się inna. Moje rude włosy i piegi odcinały się od ciemnych włosów i oliwkowej cery moich rodziców oraz brata, Michała. W szkole dzieci szeptały za moimi plecami: „Adoptowana”. Wiedziałam, że to prawda, choć nikt nigdy nie powiedział mi tego wprost.
Wieczorem, gdy dom już spał, usiadłam na podłodze w swoim pokoju. Wpatrywałam się w stare zdjęcie – niemowlę w białym beciku, kobieta o łagodnych oczach tuli je do piersi. Na odwrocie ktoś napisał: „Dla mojej Zuzi – na zawsze”.
Tego dnia coś mnie tknęło. Przeszukałam szufladę w komodzie rodziców. Drżały mi ręce, gdy natrafiłam na kopertę z moim imieniem. Otworzyłam ją powoli, serce waliło mi jak młotem.
„Kochana Zuziu,
Nie wiem, czy kiedyś mi wybaczysz. Oddałam Cię, bo nie miałam wyboru. Twój ojciec nie zaakceptował Twojego koloru skóry. Bał się, co powie rodzina, sąsiedzi… Byłam sama przeciwko wszystkim. Wiem, że to nie jest usprawiedliwienie. Każdego dnia tęsknię za Tobą i modlę się, żebyś była szczęśliwa.
Twoja mama, Anna.”
Zamarłam. Kolor skóry? Spojrzałam na swoje piegi i jasną cerę. Czy to możliwe? Czy moja matka była inna niż wszyscy wokół? Czy dlatego mnie oddała?
Następnego dnia nie wytrzymałam.
– Mamo… – zaczęłam niepewnie przy śniadaniu. – Kim była moja biologiczna mama?
Mama spojrzała na mnie zaskoczona.
– Skąd to pytanie?
– Znalazłam list…
Zapadła cisza. Michał spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Wiedzieliście? – głos mi się załamał.
Ojciec odłożył gazetę.
– Tak, wiedzieliśmy. Ale chcieliśmy cię chronić.
– Przed czym? Przed prawdą? Przed tym, że ktoś mnie nie chciał przez to, jak wyglądam?
Mama zaczęła płakać. – To nie tak… My cię kochamy jak własną córkę.
Wybiegłam z domu. Deszcz lał jak z cebra, ale nie czułam zimna. Czułam tylko pustkę i gniew.
Przez kolejne dni unikałam rodziny. W szkole nie mogłam się skupić. Przyjaciółka, Kasia, próbowała mnie pocieszać:
– Może powinnaś poszukać tej Anny? Może ona też cierpi?
Nie wiedziałam, czy chcę ją poznać. Bałam się kolejnego odrzucenia.
Wieczorami czytałam list w kółko. Słowa „kolor skóry” dźwięczały mi w głowie jak wyrok. Czy naprawdę w Polsce można porzucić dziecko tylko dlatego, że jest inne?
Pewnego dnia zebrałam się na odwagę i poszłam do mamy.
– Chcę wiedzieć wszystko – powiedziałam stanowczo.
Mama długo milczała.
– Twoja mama była młoda. Miała osiemnaście lat. Jej rodzina była bardzo konserwatywna… Twój ojciec był Romem. Anna bała się reakcji rodziców i sąsiadów. Nie miała wsparcia.
Poczułam łzy pod powiekami.
– A wy? Dlaczego mnie wzięliście?
Ojciec uśmiechnął się smutno.
– Bo byliśmy bezdzietni przez lata. Kiedy zobaczyliśmy cię w domu dziecka… wiedzieliśmy, że jesteś nasza.
Przez kolejne tygodnie próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie. Michał unikał mnie wzrokiem, jakby bał się zarazić moją innością. W szkole plotki rozchodziły się błyskawicznie – ktoś widział mnie płaczącą na korytarzu.
Pewnego wieczoru usłyszałam kłótnię rodziców:
– Nie powinniśmy byli tego ukrywać! – krzyczała mama.
– Chciałem ją chronić! – odpowiadał ojciec.
– Przed czym? Przed życiem?
Zrozumiałam wtedy, że nie tylko ja cierpię przez tę tajemnicę.
Postanowiłam odnaleźć Annę. Napisałam list do ośrodka adopcyjnego z prośbą o kontakt. Czekałam tygodniami na odpowiedź.
W końcu nadszedł telefon:
– Dzień dobry, tu Anna Nowak…
Serce mi stanęło.
– To ja… Zuzanna.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Przepraszam cię… – wyszeptała Anna.
Umówiłyśmy się na spotkanie w kawiarni w centrum miasta. Siedziałam przy stoliku, dłonie drżały mi tak bardzo, że rozlałam herbatę na spodek.
Anna weszła powoli – wysoka kobieta o ciemnych oczach i kasztanowych włosach. Usiadła naprzeciwko mnie.
– Jesteś taka piękna… – powiedziała cicho.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
– Dlaczego? – zapytałam tylko.
Anna spuściła wzrok.
– Byłam słaba. Bałam się rodziny… Twojego dziadka najbardziej. Groził mi, że jeśli cię zatrzymam, wyrzuci mnie z domu. Twój ojciec uciekł za granicę…
Poczułam gniew i współczucie jednocześnie.
– A teraz?
Anna spojrzała mi prosto w oczy.
– Teraz żałuję każdego dnia bez ciebie.
Rozmawiałyśmy długo – o jej życiu, o moim dzieciństwie, o strachu i samotności.
Wróciłam do domu późno wieczorem. Rodzice czekali na mnie w kuchni.
– Spotkałaś ją? – zapytała mama cicho.
– Tak… I chyba zaczynam rozumieć.
Przez kolejne miesiące powoli odbudowywałyśmy relacje – ja z Anną i ja z moją adopcyjną rodziną. Michał przeprosił mnie za swoje zachowanie:
– Bałem się, że cię stracimy…
Zrozumiałam wtedy, że rodzina to nie tylko więzy krwi, ale przede wszystkim wybór i miłość.
Dziś mam dwadzieścia lat i nadal szukam swojej tożsamości. Mam dwie matki – jedną, która dała mi życie i drugą, która nauczyła mnie kochać mimo wszystko.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy gdybym była inna, moje życie byłoby łatwiejsze? Czy potrafię wybaczyć tym, którzy bali się mojej inności?
A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć komuś taką decyzję?