Pomóżcie! Mój syn i jego żona przejęli mój dom – nie wiem już, co robić…
– Mamo, czy możesz nie wchodzić do kuchni przez najbliższą godzinę? Kasia robi live’a na Instagramie i nie chce, żeby ktoś jej przeszkadzał – usłyszałam z ust własnego syna, Michała, kiedy wróciłam z pracy. Stałam w przedpokoju z siatkami pełnymi zakupów, a moje serce ścisnęło się z żalu i złości. To przecież moja kuchnia, mój dom! A jednak od kilku miesięcy czuję się tu jak nieproszony gość.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Michał i Kasia stracili pracę w Warszawie – firma upadła, a wynajmowane mieszkanie stało się zbyt drogie. Zadzwonili do mnie z prośbą o pomoc. Oczywiście otworzyłam im drzwi, bo przecież rodzina jest najważniejsza. „To tylko na chwilę, mamo” – zapewniał Michał. „Zaraz znajdziemy coś nowego i wrócimy na swoje.” Minęły trzy miesiące, a ja coraz częściej łapię się na tym, że szukam wymówek, by nie wracać do domu.
Kasia od początku zachowywała się tak, jakby była u siebie. Przestawiła moje ulubione filiżanki na najwyższą półkę, bo „nie pasowały do jej estetyki”. W salonie pojawiły się nowe poduszki – różowe, z cekinami. Nawet pies, mój ukochany Burek, został przestawiony na nową dietę bez konsultacji ze mną. Kiedy próbowałam zwrócić uwagę Kasi, usłyszałam: – Pani Halino, teraz młodzi żyją inaczej. Proszę się nie martwić, wszystko będzie lepiej wyglądać.
Wieczorami zamykam się w swoim pokoju i słyszę ich śmiechy zza ściany. Czasem kłócą się o pieniądze albo o to, kto ma wynieść śmieci. Ale najgorsze są te momenty, kiedy czuję się niewidzialna. Własny syn potrafi przejść obok mnie bez słowa, zapatrzony w telefon. Kiedy próbuję porozmawiać o przyszłości, zbywa mnie: – Mamo, daj nam trochę czasu. Teraz wszyscy mają ciężko.
Pewnego dnia zebrałam się na odwagę i zaprosiłam ich na rozmowę przy stole. – Michał, Kasiu… Musimy ustalić zasady. To mój dom i chciałabym czuć się tu swobodnie. Może poszukacie jakiegoś mieszkania na wynajem? Albo chociaż dorzucicie się do rachunków?
Kasia spojrzała na mnie z oburzeniem: – Myślałam, że rodzina powinna sobie pomagać bezinteresownie! Przecież nie mamy teraz pieniędzy.
Michał spuścił wzrok: – Mamo, nie rób sceny. Przecież to tylko chwilowe.
Ale ta „chwilowość” zaczęła mnie przytłaczać coraz bardziej. Zaczęłam unikać własnej kuchni, bo Kasia ciągle tam krzątała się z telefonem i nagrywała filmiki kulinarne dla swoich obserwatorów. Gdy raz weszłam po kubek herbaty podczas jej transmisji na żywo, usłyszałam potem za drzwiami szeptane komentarze: – Twoja mama chyba nie rozumie internetu…
Z czasem zaczęły się drobne złośliwości. Moje rzeczy znikały z łazienki, a w zamian pojawiały się kosmetyki Kasi. Nawet mój ulubiony fotel został przesunięty pod okno „bo lepsze światło do zdjęć”. Czułam się coraz bardziej wypierana ze swojego życia.
Najbardziej bolało mnie jednak to, że Michał przestał być moim synem – stał się partnerem Kasi w tej dziwnej grze o dominację nad moim domem. Kiedyś rozmawialiśmy godzinami o wszystkim: o polityce, o książkach, o jego marzeniach. Teraz słyszę tylko: – Nie mam czasu, mamo.
Pewnej nocy nie wytrzymałam i zadzwoniłam do mojej siostry Grażyny.
– Halina, musisz postawić granice! – powiedziała stanowczo. – Inaczej nigdy nie odzyskasz swojego domu.
Ale jak postawić granice własnemu dziecku? Przecież pamiętam te wszystkie noce, kiedy tuliłam Michała do snu po złym śnie…
W końcu nadszedł dzień przesilenia. Wróciłam wcześniej z pracy i zobaczyłam Kasię rozmawiającą przez telefon w moim pokoju. Siedziała na moim łóżku i przeglądała moje albumy ze zdjęciami.
– Co ty robisz?! – wybuchłam.
Kasia spojrzała na mnie chłodno:
– Szukałam inspiracji do posta o rodzinie…
Wtedy pękło we mnie coś na dobre.
– Dość! To jest mój dom i moje życie! Jeśli nie potraficie tego uszanować, musicie znaleźć sobie inne miejsce!
Michał przyszedł wieczorem do mojego pokoju.
– Mamo… Przesadzasz. Kasia chciała tylko…
– Michał – przerwałam mu drżącym głosem – czy ty naprawdę nie widzisz, jak bardzo mnie ranimy? Czy rodzina to tylko wygoda?
Nie spałam całą noc. Rano zostawiłam im kartkę: „Czekam na waszą decyzję do końca tygodnia”.
Od tamtej pory w domu panuje cisza. Kasia przestała nagrywać filmiki, Michał unika mnie wzrokiem. Ale pierwszy raz od miesięcy czuję się silniejsza.
Czy zrobiłam dobrze? Czy matka ma prawo walczyć o swój dom nawet kosztem relacji z dzieckiem? A może powinnam była być bardziej cierpliwa? Co wy byście zrobili na moim miejscu?