Pieśń zimowego parku: Nowy rozdział życia Otylii Kowalskiej
Zimny wiatr szczypał mnie w policzki, kiedy poprawiałam kożuszek na ramionach i mocniej otulałam Zosię kocykiem. Jej mała rączka wystawała spod materiału, różowa i bezbronna. – Cicho, kochanie, śpij spokojnie – szepnęłam, choć wiedziałam, że już dawno odpłynęła w sen. Śnieg skrzypiał pod moimi butami, a w oddali słyszałam śmiech młodych matek i ojców pchających wózki. Ich rozmowy mieszały się z dźwiękiem ptaków i szelestem drzew. Przez chwilę poczułam się jak intruz w tym świecie młodości i nadziei.
Zosia spała, a ja szłam powoli alejką parku na obrzeżach Poznania, próbując nie myśleć o tym, co zostawiłam za sobą. Od śmierci mojego męża, Jana, dom stał się pusty i cichy. Córka, Marta, coraz rzadziej do mnie dzwoniła. Ostatnio widziałyśmy się tylko wtedy, gdy potrzebowała opieki dla Zosi. „Mamo, muszę wrócić do pracy. Nie mam wyjścia” – mówiła bez cienia czułości w głosie. Wiem, że ją zawiodłam wiele razy, ale czy to znaczy, że już nie zasługuję na jej miłość?
Przystanęłam przy ławce pod starym dębem. Przypomniałam sobie, jak Jan zabierał mnie tu na randki. Śmialiśmy się wtedy z byle czego, a świat wydawał się prosty. Teraz wszystko było trudne. Nawet rozmowa z własną córką przypominała pole minowe.
– Otylio! – usłyszałam nagle znajomy głos. To była pani Helena z sąsiedztwa, zawsze uśmiechnięta, choć los jej nie oszczędzał. – Jak tam Zosia? – zapytała, zaglądając do wózka.
– Śpi jak aniołek – odpowiedziałam cicho.
– A ty? – spojrzała mi prosto w oczy. – Wyglądasz na zmęczoną.
Chciałam odpowiedzieć coś banalnego, ale łzy napłynęły mi do oczu.
– Czasem mam wrażenie, że już nie pasuję do tego świata – wyszeptałam.
Helena usiadła obok mnie na ławce. – Wiem, co czujesz. Po śmierci Staszka też myślałam, że już nigdy nie będę szczęśliwa. Ale życie potrafi zaskoczyć.
Zamilkłyśmy na chwilę. Patrzyłam na śnieg spadający z gałęzi i czułam ciężar samotności.
– Marta jest taka chłodna… – zaczęłam niepewnie. – Czasem wydaje mi się, że mnie nienawidzi.
Helena pokiwała głową. – Dzieci mają swoje żale. Ale czasem trzeba im pomóc je przepracować.
Wróciłam do domu późnym popołudniem. Zosia jeszcze spała, a ja usiadłam przy kuchennym stole z kubkiem herbaty. Wpatrywałam się w zdjęcie Jana stojące na kredensie. „Co byś zrobił na moim miejscu?” – zapytałam w myślach.
Wieczorem zadzwoniła Marta.
– Mamo, mogłabyś zostać z Zosią jeszcze jutro? Tomek ma dyżur, a ja muszę dokończyć projekt.
– Oczywiście – odpowiedziałam szybko, choć serce ścisnęło mi się z żalu. Znowu tylko obowiązek.
– Dziękuję – rzuciła chłodno i rozłączyła się bez słowa więcej.
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Wspomnienia wracały falami: kłótnie z Martą o jej wybory życiowe, moje zbyt surowe słowa, jej łzy zamykające drzwi do mojego pokoju. Czy naprawdę byłam tak złą matką?
Następnego dnia znów poszłyśmy z Zosią do parku. Tym razem spotkałam Martę pod blokiem.
– Dzień dobry – powiedziałam ostrożnie.
– Cześć – odpowiedziała bez uśmiechu.
– Marta… czy możemy porozmawiać?
Spojrzała na mnie nieufnie.
– O czym?
– O nas. O tym wszystkim…
Westchnęła ciężko.
– Mamo, nie mam teraz czasu na rozmowy o uczuciach. Muszę lecieć do pracy.
Zatrzymałam ją za rękę.
– Proszę… Chociaż chwilę.
Patrzyła na mnie długo, jakby ważyła każdą decyzję.
– Dobrze – zgodziła się w końcu niechętnie.
Usiadłyśmy razem na ławce przy placu zabaw. Zosia spała w wózku.
– Wiem, że cię zawiodłam – zaczęłam drżącym głosem. – Byłam surowa i wymagająca. Ale robiłam to z troski…
Marta spuściła wzrok.
– Ty zawsze wiedziałaś lepiej – powiedziała cicho. – Nigdy nie pytałaś mnie o zdanie. Nawet kiedy byłam dorosła.
Poczułam ból w sercu.
– Przepraszam… Naprawdę przepraszam. Chciałabym to naprawić.
Marta milczała przez chwilę, potem spojrzała mi w oczy.
– Może spróbujemy od nowa? Dla Zosi?
Łzy popłynęły mi po policzkach.
– Tak… dla Zosi i dla nas.
Przytuliłyśmy się pierwszy raz od lat. Poczułam jej ciepło i ciężar dawnych żalów powoli znikał.
Tego wieczoru wróciłam do domu lżejsza o kilka ton smutku. Usiadłam przy oknie i patrzyłam na światło latarni odbijające się w śniegu. Może życie naprawdę potrafi zaskoczyć? Może nawet po najdłuższej zimie przychodzi wiosna? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy warto walczyć o rodzinę mimo dawnych ran?