Kiedy poprosiłam babcię o przepisanie domu, wszystko się zmieniło. Czy miłość do rodziny ma swoją cenę?

— Babciu, muszę z tobą porozmawiać — powiedziałam, czując, jak serce wali mi w piersi. Siedziałyśmy przy kuchennym stole, a zapach świeżo upieczonego sernika unosił się w powietrzu. Babcia Zofia spojrzała na mnie spod okularów, odkładając na bok gazetę. Jej dłonie, pomarszczone i ciepłe, spoczywały na obrusie, który sama wyhaftowała jeszcze przed wojną.

— Co się stało, Saruś? — zapytała łagodnie, ale w jej głosie wyczułam cień niepokoju.

Przez chwilę milczałam. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: jak babcia tuliła mnie po śmierci mamy, jak uczyła mnie robić najlepsze kotlety na świecie, jak razem śmiałyśmy się z seriali w telewizji. To ona była moją rodziną, moim domem. Ale teraz…

— Babciu… Chciałabym cię poprosić o coś ważnego. O przepisanie domu na mnie — wyrzuciłam z siebie jednym tchem.

Zapadła cisza. Słyszałam tylko tykanie zegara i szum samochodów za oknem. Babcia patrzyła na mnie długo, jakby próbowała zrozumieć, czy dobrze usłyszała.

— Dom? Na ciebie? — powtórzyła powoli.

— Tak… Wiesz, ja tu jestem codziennie, pomagam ci… Ty zawsze mówiłaś, że rodzina jest najważniejsza. Boję się, że jak coś się stanie…

Nie dokończyłam. W oczach babci pojawiły się łzy. Nigdy wcześniej nie widziałam jej takiej — zranionej i rozczarowanej.

— Myślałam, że przychodzisz do mnie z miłości — wyszeptała. — A ty chcesz dom?

Zrobiło mi się gorąco ze wstydu. Przecież to nie tak! Przecież kocham ją nad życie! Ale w głowie miałam tylko te wszystkie rozmowy z ciotką Haliną i kuzynką Anką, które coraz częściej dopytywały babcię o testament. Wiedziałam, że jeśli nie poproszę teraz, dom może trafić w niepowołane ręce.

— Babciu, ja nie chcę cię skrzywdzić… Po prostu boję się o przyszłość. Wiesz, jak jest z rodziną…

Babcia odwróciła wzrok. Przez chwilę patrzyła przez okno na ogród, który pielęgnowała od lat.

— Saruś… Ja też się boję. Boję się zostać sama. Boję się, że kiedy podpiszę papiery, już nie będziesz miała powodu tu przychodzić.

Zabolało mnie to bardziej niż cokolwiek innego. Przecież nigdy nie przyszłabym tylko dla domu! Ale czy ona w to jeszcze wierzy?

Tego wieczoru wróciłam do siebie roztrzęsiona. W głowie słyszałam głosy rodziny:

— Zofia już stara, trzeba się zabezpieczyć — mówiła ciotka Halina podczas ostatnich świąt.
— Ty jesteś najbliżej, powinnaś dostać dom — dorzucała Anka.

Ale nikt nie pytał babci, czego ona chce.

Przez kolejne dni nasze rozmowy były chłodne. Babcia przestała opowiadać mi o swoim dzieciństwie w Wilnie, nie pytała o moją pracę w bibliotece. Czułam się jak intruz we własnym domu.

Pewnego popołudnia przyszłam wcześniej niż zwykle. Zastałam babcię siedzącą na werandzie z sąsiadką panią Marią.

— O, Sara! — uśmiechnęła się pani Maria. — Twoja babcia mówiła właśnie o tobie. Że jesteś jej oczkiem w głowie.

Babcia spuściła wzrok.

— Tak było… — powiedziała cicho.

Po wyjściu sąsiadki usiadłam obok babci i złapałam ją za rękę.

— Babciu… Przepraszam. Nie powinnam była tak tego powiedzieć. Po prostu boję się o naszą rodzinę. Wszyscy tylko czekają na twoją śmierć i podział majątku…

Babcia spojrzała mi prosto w oczy.

— A ty? Na co czekasz?

Zatkało mnie. Czy naprawdę tak to wyglądało?

W kolejnych tygodniach atmosfera gęstniała. Ciotka Halina zaczęła dzwonić coraz częściej:

— No i co? Załatwiłaś sprawę z mamą? Przecież ona już ledwo chodzi!

Kuzynka Anka przysyłała wiadomości:

— Sara, pamiętaj, żeby nie dać się wykiwać! Dom jest twój!

Czułam się rozdarta między lojalnością wobec babci a presją rodziny. Każda wizyta była teraz pełna napięcia. Babcia coraz częściej zamykała się w swoim pokoju.

Pewnego dnia znalazłam ją płaczącą nad starym albumem ze zdjęciami.

— Wiesz… Kiedy byłam młoda, marzyłam o tym domu całe życie — powiedziała cicho. — Budowałam go z twoim dziadkiem własnymi rękami. Każda cegła to nasze wspomnienia…

Usiadłam obok niej i zaczęłyśmy przeglądać zdjęcia: babcia z dziadkiem przy fundamencie, mama na huśtawce w ogrodzie, ja jako mała dziewczynka z kotem na kolanach.

— Babciu… Ja nie chcę ci nic zabierać. Chcę tylko mieć pewność, że ten dom zostanie w naszej rodzinie. Że nikt ci go nie odbierze…

Babcia westchnęła ciężko.

— Sara… Może kiedyś zrozumiesz, że dom to nie tylko mury i dach nad głową. To przede wszystkim ludzie i wspomnienia. Jeśli będziesz tu przychodzić z serca, dom zawsze będzie twój — bez papierów.

Przytuliłam ją mocno i pierwszy raz od dawna poczułam ulgę.

Dziś wiem jedno: czasem chciwość i strach potrafią zniszczyć nawet najpiękniejszą więź. Ale czy można kochać kogoś i jednocześnie bać się o przyszłość? Czy rodzina zawsze musi być polem walki o majątek?

Może powinnam była po prostu zaufać babci i naszej relacji? Co wy byście zrobili na moim miejscu?