Niewidzialna Ława Przysięgłych: Moda, Oczekiwania i Walka o Akceptację
– Naprawdę musiałaś założyć tę sukienkę? – głos mojego ojca przeszył ciszę niczym nóż. Stałam w przedpokoju, jeszcze nie zdjęłam płaszcza, a już czułam na sobie spojrzenia całej rodziny.
Mama, jak zwykle, próbowała rozładować napięcie: – Daj spokój, Andrzej, to tylko ubranie.
Ale on nie odpuszczał. – To nie jest tylko ubranie, Aniu. To jest… – zawiesił głos, szukając odpowiedniego słowa – prowokacja.
Poczułam, jak krew napływa mi do twarzy. Sukienka była granatowa, sięgała do kolan, miała delikatny dekolt. Nic wyzywającego. Ale dla mojego ojca nawet to było za dużo.
– Tato, mam dwadzieścia siedem lat. Sama wybieram, co noszę – odpowiedziałam cicho, ale stanowczo.
W kuchni babcia już szykowała rosół, a mój młodszy brat Bartek wpatrywał się w ekran telefonu, udając, że nie słyszy rozmowy. Tylko wujek Marek, który przyjechał z Gdańska specjalnie na ten obiad, uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo.
– Andrzej, daj dziewczynie spokój. Czasy się zmieniły – rzucił lekko.
Ojciec spojrzał na niego z niechęcią. – Może i się zmieniły, ale nie wszystko musi się nam podobać.
Usiadłam przy stole, czując ciężar spojrzeń. Mama nalała mi zupy i ścisnęła dłoń pod stołem. Jej gest był cichy, ale pełen wsparcia. Przez chwilę miałam ochotę wstać i wyjść, ale wiedziałam, że to tylko pogorszy sprawę.
– Aniu, a jak tam w pracy? – zapytał nagle Bartek, próbując zmienić temat.
– Dobrze – odpowiedziałam krótko. Nie chciałam mówić o pracy w agencji reklamowej, gdzie codziennie walczyłam o szacunek wśród kolegów, którzy traktowali mnie jak maskotkę tylko dlatego, że byłam kobietą i ubierałam się „za modnie”.
– Słyszałem, że dostałaś awans – dodał Bartek.
Ojciec prychnął. – W tych czasach kobiety dostają awanse za wygląd, nie za umiejętności.
Zamarłam. Mama spojrzała na niego z wyrzutem.
– Andrzej! – syknęła.
Poczułam łzy napływające do oczu. Przez całe życie starałam się udowodnić ojcu swoją wartość. Dobre oceny w liceum, studia na Uniwersytecie Warszawskim, praca w prestiżowej firmie… A on i tak widział tylko to, co miałam na sobie.
Wujek Marek poklepał mnie po ramieniu.
– Aniu, nie przejmuj się. Wiesz, ile razy słyszałem od ojca twojej mamy, że jestem „za miękki” na faceta? A potem sam płakał przy stole po trzecim kieliszku.
Uśmiechnęłam się przez łzy. Babcia postawiła na stole miskę z ziemniakami i spojrzała na mnie ciepło.
– Aniu, pamiętaj: ludzie zawsze będą gadać. Najważniejsze to być sobą.
Obiad ciągnął się w napięciu. Każde moje słowo było analizowane przez ojca i komentowane półgębkiem przez dziadka, który przyszedł później i od progu rzucił: „Kiedyś dziewczyny to wiedziały, jak się ubrać.”
Po obiedzie wyszłam na balkon. Potrzebowałam powietrza. Za mną pojawił się Bartek.
– Przepraszam za tatę – powiedział cicho. – On po prostu… nie rozumie.
– Wiem – westchnęłam. – Ale boli mnie to za każdym razem.
Bartek przytulił mnie mocno.
– Jesteś najlepszą siostrą na świecie. I wyglądasz super.
Uśmiechnęłam się smutno.
Wieczorem wróciłam do swojego mieszkania na Ochocie. Usiadłam na łóżku i patrzyłam w lustro. Czy naprawdę mój wygląd był tak ważny? Czy naprawdę przez to miałam być mniej wartościowa?
W pracy następnego dnia koleżanka Ola zagadnęła mnie przy ekspresie do kawy:
– Anka, świetna sukienka! Skąd ją masz?
– Dzięki… Kupiłam na wyprzedaży w Złotych Tarasach – odpowiedziałam niepewnie.
Ola uśmiechnęła się szeroko.
– Masz styl! Szkoda tylko, że faceci tu tego nie doceniają…
Spojrzałam na nią z wdzięcznością. Wiedziała dokładnie, o czym mówię.
Po południu szef zawołał mnie do siebie.
– Aniu, muszę cię prosić o przysługę… Jutro mamy spotkanie z klientem z Niemiec. Chciałbym, żebyś poprowadziła prezentację.
Zamarłam ze zdziwienia.
– Ja? Ale… zawsze prowadzi Tomek albo Michał…
Szef uśmiechnął się lekko.
– Wiem. Ale ty masz świeże spojrzenie i… jesteś bardziej reprezentatywna.
Znowu to samo. Czyli jednak chodziło o wygląd?
Wieczorem zadzwoniła mama.
– Aniu… Tata nie chciał cię urazić. On po prostu boi się o ciebie. Myśli, że świat jest zły i że musisz być ostrożna.
– Mamo, ja wiem… Ale czy naprawdę muszę rezygnować z siebie tylko dlatego, że ktoś może mnie źle ocenić?
Mama milczała przez chwilę.
– Nie wiem… Może czasem warto być twardszą?
Położyłam się spać z ciężarem na sercu. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok. W głowie słyszałam głosy ojca, dziadka, szefa… Każdy miał swoją opinię na temat tego, kim powinnam być i jak powinnam wyglądać.
Rano spojrzałam w lustro i postanowiłam: dziś założę tę samą sukienkę co wczoraj. Dla siebie.
W pracy prezentacja poszła świetnie. Klient był zachwycony moimi pomysłami i sposobem prowadzenia spotkania. Po wszystkim Tomek podszedł do mnie i powiedział:
– Anka… przepraszam za to, co kiedyś powiedziałem o twoim stylu. Dziś pokazałaś klasę.
Uśmiechnęłam się szeroko po raz pierwszy od dawna.
Wieczorem zadzwonił tata.
– Aniu… Przepraszam za wczoraj. Może rzeczywiście przesadzam czasem…
Zaniemówiłam ze wzruszenia.
– Tato… Chcę być sobą. Chcę być dumna z tego, kim jestem – powiedziałam cicho.
– Wiem… I jestem z ciebie dumny – usłyszałam w słuchawce.
Położyłam się spać spokojniejsza niż zwykle. Ale pytania pozostały: Dlaczego tak łatwo oceniamy innych przez pryzmat wyglądu? Czy naprawdę musimy wybierać między akceptacją a sobą?
A wy? Czy kiedykolwiek czuliście się oceniani przez najbliższych tylko dlatego, że byliście sobą?