„Niechciane wiadomości” – historia o rodzinnych sekretach, zdradzie i SMS-ach, które zmieniły wszystko
Telefon zadzwonił o drugiej w nocy. Przez chwilę myślałam, że to tylko kolejny spam, ale kiedy zobaczyłam imię „Marek” na ekranie, serce mi zamarło. Marek był mężem mojej siostry, a ja… ja byłam tą, która przez ostatnie miesiące wymieniała z nim wiadomości, których nikt nie powinien czytać. W tej jednej chwili wiedziałam, że wszystko się wydało.
– Odbierz – szepnęła do siebie moja córka Zuzia, która spała obok mnie po kolejnej kłótni z ojcem. – Może coś się stało?
Drżącą ręką przesunęłam palcem po ekranie.
– Halo? – wyszeptałam.
– Wiem wszystko – usłyszałam głos mojej siostry, Iwony. – Przeczytałam wasze SMS-y. Wszystkie. Nawet te, które myślałaś, że usunęłaś.
W tej chwili świat mi się zawalił. Przez głowę przetoczyły się obrazy: nasze rodzinne obiady w bloku na Pradze, śmiech dzieci, wspólne święta. I ten jeden wieczór, kiedy Marek napisał pierwszy raz: „Potrzebuję z kimś pogadać. Iwona mnie nie rozumie.”
Nie chciałam tego. Przysięgam. Ale kiedy sama czułam się tak samotna w swoim małżeństwie z Pawłem, te wiadomości były jak tlen. Najpierw niewinne żarty, potem coraz więcej zwierzeń, aż w końcu…
– Jak mogłaś mi to zrobić? – Iwona płakała do słuchawki. – Ty?! Moja własna siostra?!
Nie miałam słów. Siedziałam na łóżku, a Zuzia patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Mamo… co się dzieje?
Nie odpowiedziałam. Po prostu wstałam i poszłam do kuchni. Tam czekał już Paweł, jakby przeczuwał katastrofę.
– Coś się stało? – zapytał bez emocji.
– Iwona wie… – wyszeptałam.
– O czym?
Nie musiałam odpowiadać. Paweł od dawna wiedział, że coś jest nie tak. Nasze małżeństwo od miesięcy było tylko fasadą. On pracował po godzinach jako kierowca Ubera, ja próbowałam utrzymać dom i Zuzię na powierzchni. Wieczorami milczeliśmy przy stole, każde z nosem w telefonie.
– To przez te twoje SMS-y? – Paweł patrzył na mnie z pogardą. – Myślałaś, że nikt się nie dowie?
Nie odpowiedziałam. W głowie miałam tylko jedno: dlaczego nie usunęłam tych wiadomości? Dlaczego pozwoliłam sobie na tę słabość?
Następnego dnia telefon nie przestawał dzwonić. Mama płakała do słuchawki: „Co ty narobiłaś? Cała rodzina mówi tylko o tym!” Ojciec przysłał mi krótkiego SMS-a: „Wstyd mi za ciebie.” Nawet sąsiadka z klatki spojrzała na mnie rano w windzie z takim wyrazem twarzy, jakby widziała mnie pierwszy raz.
Zuzia zamknęła się w pokoju i nie chciała ze mną rozmawiać.
Wieczorem przyszła Iwona. Stała w drzwiach z zapuchniętymi oczami i trzęsącymi się rękami.
– Chcę tylko wiedzieć jedno – powiedziała cicho. – Czy to był tylko flirt? Czy coś więcej?
Nie umiałam skłamać.
– Tylko słowa… ale wiem, że to wystarczyło, żeby cię zranić.
Iwona spojrzała na mnie z takim bólem, jakiego nigdy nie widziałam u nikogo.
– Oddaj mi telefon – powiedziała nagle. – Chcę zobaczyć wszystko.
Oddałam jej go bez słowa. Przewijała wiadomości z Markiem, czytała każde „tęsknię”, każde „chciałbym być teraz z tobą”, każde „nie mów nikomu”.
W końcu rzuciła telefon na stół.
– Wiesz co jest najgorsze? Że ja też miałam ochotę napisać do kogoś innego. Ale nie zrobiłam tego. Bo miałam nadzieję, że jeszcze coś uratujemy.
Zamilkłyśmy na długo. W końcu Iwona wyszła bez słowa.
Przez kolejne dni dom zamienił się w pole bitwy. Paweł przestał wracać na noc. Zuzia zaczęła spędzać czas u koleżanki Oli zamiast w domu. Mama przestała odbierać moje telefony.
W pracy też nie było lepiej. Koleżanki szeptały za plecami:
– Widzisz ją? To ta od SMS-ów z własnym szwagrem…
Czułam się jak trędowata.
Pewnego wieczoru Paweł wrócił pijany i rzucił mi telefon pod nogi.
– Masz! Może teraz napiszesz do kogoś innego!
Zuzia wybiegła z pokoju płacząc:
– Przestańcie! Mam dość!
Usiadłam na podłodze i zaczęłam kasować wszystkie wiadomości po kolei: te do Marka, te do koleżanek, nawet te od Zuzi sprzed lat. Ale to już niczego nie zmieniło.
Kilka dni później dostałam pismo od prawnika Pawła: pozew o rozwód.
Iwona przestała się odzywać. Marek wyprowadził się do matki na drugi koniec Warszawy. Mama napisała mi tylko jednego SMS-a: „Może czas dorosnąć.”
Zostałam sama w pustym mieszkaniu na szóstym piętrze bloku z wielkiej płyty na Bródnie. Każdy dźwięk telefonu przyprawiał mnie o dreszcze.
Dopiero wtedy zrozumiałam, jak wielką moc mają słowa zapisane w telefonie. Jak łatwo mogą zniszczyć życie – moje i tych, których kocham najbardziej.
Czasem myślę: gdybym wtedy usunęła te wiadomości… Czy wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy można jeszcze odzyskać zaufanie po takiej zdradzie?
A wy? Czy naprawdę kasujecie wszystko, co może was zranić? Czy może trzymacie w telefonie sekrety, które pewnego dnia mogą wybuchnąć jak bomba?