Jak modlitwa uratowała moje małżeństwo i relację z teściową – wyznanie kobiety z Poznania
– Znowu to samo, Aniu! – głos teściowej przeszył ciszę kuchni jak nóż. – Nie rozumiesz, że mój syn nie lubi koperku w zupie?
Stałam nad garnkiem, mieszając barszcz, który miał być kolacją dla całej rodziny. Ręce mi drżały, a łzy napływały do oczu. To był kolejny raz, kiedy pani Halina znalazła powód, by mnie skrytykować. Od ślubu z Pawłem minęły trzy lata, a ja wciąż czułam się w jej domu jak intruz.
Paweł wszedł do kuchni, spojrzał na mnie z troską, ale nie powiedział ani słowa. Wiedziałam, że nie chce się mieszać. Zawsze powtarzał: „Mama jest trudna, ale to moja mama. Musimy ją zaakceptować”. Tylko jak zaakceptować kogoś, kto na każdym kroku daje ci do zrozumienia, że nie jesteś wystarczająco dobra dla jej jedynego syna?
Wieczorem, kiedy wszyscy już spali, usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Czułam się samotna i bezradna. Moja mama mieszkała daleko, nie miałam tu przyjaciół. W Poznaniu zamieszkałam tylko dla Pawła. Wtedy po raz pierwszy od lat zaczęłam się modlić. „Boże, jeśli jesteś, pomóż mi. Nie mam już siły”.
Następnego dnia teściowa znów znalazła powód do pretensji – tym razem o to, że źle powiesiłam pranie. Paweł wyszedł do pracy, a ja zostałam sama z jej chłodnym spojrzeniem.
– Aniu, ty chyba nigdy nie prowadziłaś domu – rzuciła z pogardą.
– Staram się… – wyszeptałam.
– Starasz się? To za mało! Mój syn zasługuje na więcej.
Zacisnęłam zęby i uciekłam do łazienki. Tam znów się modliłam. Zaczęłam codziennie prosić Boga o siłę i cierpliwość. Z czasem modlitwa stała się moją ucieczką i jedyną nadzieją.
Pewnego dnia Paweł wrócił z pracy wyjątkowo późno. Był zmęczony i rozdrażniony.
– Mama mówiła mi, że znowu się pokłóciłyście – rzucił bez wstępu.
– Ja… ja tylko chciałam pomóc – tłumaczyłam się cicho.
– Aniu, nie mogę być między wami cały czas. Spróbuj ją zrozumieć.
Wtedy coś we mnie pękło.
– A kto mnie zrozumie? – wybuchłam przez łzy. – Codziennie słyszę, że jestem niewystarczająca! Że nie zasługuję na ciebie! Czy ty naprawdę tego nie widzisz?
Paweł milczał długo. W końcu tylko mnie przytulił.
Tamtej nocy modliłam się jeszcze gorliwiej niż zwykle. Prosiłam Boga o cud – o zmianę serca mojej teściowej albo o siłę do wytrwania.
Kilka dni później wydarzyło się coś niespodziewanego. Pani Halina dostała telefon – jej siostra trafiła do szpitala po udarze. Teściowa była roztrzęsiona jak nigdy dotąd.
– Aniu… mogłabyś ze mną pojechać do szpitala? – zapytała cicho.
Zaskoczona skinęłam głową. W drodze milczałyśmy, ale kiedy weszłyśmy na oddział, zobaczyłam łzy w oczach tej silnej kobiety. Pomogłam jej usiąść przy łóżku cioci Zosi i podałam chusteczkę.
Po powrocie do domu pani Halina usiadła przy stole i spojrzała na mnie inaczej niż zwykle.
– Dziękuję ci… Nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie – powiedziała drżącym głosem.
To był pierwszy raz, kiedy poczułam się potrzebna w tym domu.
Od tamtego dnia coś się zmieniło. Teściowa była mniej krytyczna, czasem nawet pytała mnie o radę w drobnych sprawach domowych. Zaczęłyśmy rozmawiać o codzienności, a pewnego wieczoru zaproponowała wspólną modlitwę za zdrowie cioci Zosi.
Siedziałyśmy razem w kuchni, trzymając się za ręce i szeptałyśmy „Ojcze nasz”. Poczułam wtedy dziwny spokój – jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar lat upokorzeń i żalu.
Nie było łatwo odbudować zaufanie i bliskość. Były dni lepsze i gorsze. Czasem wracały stare nawyki – kąśliwe uwagi czy chłodne spojrzenia. Ale ja już wiedziałam, że mam gdzie szukać siły.
Pewnego popołudnia Paweł wrócił do domu i zobaczył nas razem przy stole – śmiałyśmy się z jakiegoś programu telewizyjnego.
– Nie wierzę własnym oczom! – zażartował. – Moje dwie najważniejsze kobiety w końcu się dogadują?
Spojrzałyśmy na siebie i obie wybuchłyśmy śmiechem.
Dziś wiem, że to nie ja zmieniłam moją teściową ani ona mnie. To Bóg dał nam szansę na nowy początek przez wspólne doświadczenie bólu i modlitwy. Nadal zdarzają się trudne chwile, ale już nie boję się ich tak bardzo jak kiedyś.
Czasem zastanawiam się: ile rodzin mogłoby się uratować, gdybyśmy zamiast walczyć o rację, spróbowali razem się pomodlić? Czy naprawdę tak trudno poprosić o pomoc – Boga albo drugiego człowieka?