Powrót Lidki: Między Przeszłością a Przebaczeniem
Stałam przed drzwiami mieszkania Szymona, a moje dłonie drżały tak mocno, że ledwo mogłam utrzymać torebkę. W głowie dudniło mi jedno pytanie: czy on mi otworzy? Dwa i pół roku temu wyszłam stąd z hukiem, trzaskając drzwiami i rzucając mu w twarz słowa, których do dziś żałuję. Wtedy byłam pewna, że robię dobrze. Paweł – jego przyjaciel z dzieciństwa, zawsze elegancki, z nowym samochodem i portfelem pełnym kart kredytowych – obiecywał mi świat. „Zasługujesz na więcej, Lidka,” powtarzał, a ja chciałam w to wierzyć. Chciałam być kimś więcej niż tylko dziewczyną z blokowiska na Pradze.
Ale Paweł okazał się zupełnie innym człowiekiem, niż sądziłam. Z początku było pięknie – kolacje w modnych restauracjach, weekendy w Zakopanem, prezenty bez okazji. Szybko jednak zaczęły się ciche dni, potem krzyki, a na końcu… strach. Paweł miał swoje tajemnice, których nie chciał ze mną dzielić. Znikał na całe noce, wracał pijany i coraz częściej wyładowywał frustrację na mnie. Kiedy pierwszy raz podniósł na mnie rękę, uciekłam do łazienki i płakałam tak długo, aż zasnęłam na zimnych kafelkach.
Przez miesiące próbowałam udawać przed sobą i innymi, że wszystko jest w porządku. Mama mówiła: „Lidka, ty zawsze byłaś uparta, ale czy szczęśliwa?”. Przyjaciółki przestały odbierać telefony – pewnie miały dość moich narzekań i wymówek. W końcu zostałam sama z Pawłem i jego demonami.
Dziś wracam do Szymona. Nie wiem, czy to odwaga czy desperacja. Wiem tylko jedno: on był jedyną osobą, która kochała mnie naprawdę. Nawet wtedy, gdy byłam dla niego okrutna.
Wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam do drzwi. Usłyszałam kroki po drugiej stronie. Serce waliło mi jak oszalałe.
– Kto tam? – głos Szymona był zmęczony, jakby starszy o kilka lat.
– To ja… Lidia – odpowiedziałam cicho.
Zapadła cisza. Potem szczęk zamka i drzwi się uchyliły. Szymon patrzył na mnie przez chwilę bez słowa. W jego oczach widziałam zaskoczenie, ból i coś jeszcze – może cień nadziei?
– Czego chcesz? – zapytał chłodno.
– Porozmawiać… Przeprosić – wyszeptałam.
Wpuścił mnie do środka. Mieszkanie wyglądało tak samo jak wtedy – tylko zdjęcia na półkach były inne. Zamiast naszych wspólnych uśmiechów zobaczyłam fotografie Szymona z jakąś dziewczyną o rudych włosach.
– To twoja nowa dziewczyna? – zapytałam głupio.
– Marta. Poznałem ją rok temu – odpowiedział bez emocji.
Poczułam ukłucie zazdrości i żalu. Przecież nie miałam prawa pytać. Sama odeszłam.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Przez chwilę milczeliśmy.
– Dlaczego wróciłaś? – zapytał w końcu Szymon.
– Bo popełniłam błąd. Bo myślałam, że Paweł da mi szczęście… Ale on mnie skrzywdził. Wróciłam, bo tylko przy tobie czułam się sobą – powiedziałam drżącym głosem.
Szymon spojrzał na mnie uważnie.
– Myślisz, że można tak po prostu wrócić? Po tym wszystkim?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. W moich oczach pojawiły się łzy.
– Nie wiem… Ale musiałam spróbować.
Przez chwilę patrzył w okno. Potem westchnął ciężko.
– Wiesz, Lidka… Długo miałem do ciebie żal. Myślałem, że nigdy ci nie wybaczę. Ale życie toczy się dalej. Mam Martę… Ale czasem wciąż myślę o nas.
Zamilkliśmy oboje. W powietrzu wisiało napięcie i niewypowiedziane słowa.
– Czy ona cię kocha? – zapytałam cicho.
– Tak… Ale to inna miłość niż ta z tobą. Spokojniejsza. Bez dramatów.
Poczułam się jak intruz we własnym życiu. Chciałam coś powiedzieć, ale zabrakło mi odwagi.
– Lidka… Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć wszystko. Ale nie chcę już nienawidzić ani ciebie, ani siebie – powiedział Szymon łagodniej.
Wstałam powoli od stołu.
– Rozumiem… Chciałam tylko usłyszeć to od ciebie. Że już nie jestem twoim wrogiem.
Szymon podszedł do mnie i delikatnie dotknął mojej dłoni.
– Nigdy nie byłaś moim wrogiem. Byłaś moją największą miłością i największym rozczarowaniem jednocześnie.
Łzy popłynęły mi po policzkach. Wyszłam z mieszkania z poczuciem ulgi i smutku zarazem. Może nie odzyskałam Szymona, ale odzyskałam siebie.
Idąc przez szare ulice Warszawy, zastanawiałam się: czy można naprawić to, co się zepsuło? Czy zasługujemy na drugą szansę? Może czasem najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie…