Dwa lata ciszy: Moja córka nie chce mnie już znać. Czy jeszcze mam szansę ją odzyskać?

– Mamo, nie dzwoń do mnie więcej. Potrzebuję spokoju – te słowa usłyszałam dwa lata temu od mojej córki, Julii. Stała wtedy w przedpokoju, z walizką w ręku, a jej oczy były pełne łez i gniewu. Ja też płakałam, ale nie potrafiłam jej zatrzymać. Moje serce pękło na milion kawałków, a echo jej słów wciąż dźwięczy mi w uszach.

Dziś siedzę przy kuchennym stole w naszym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Jest cicho, aż boli. Na stole leży mój telefon, ekran co chwilę się rozświetla, ale to tylko powiadomienia z banku albo reklamy. Każdego dnia czekam na wiadomość od Julii. Każdego dnia mam nadzieję, że napisze choćby jedno słowo: „Mamo”.

Nie wiem, kiedy zaczęło się psuć. Może wtedy, gdy po śmierci mojego męża, jej ojca, zamknęłam się w sobie? Może powinnam była być dla niej silniejsza? Zamiast tego, pogrążyłam się w żałobie i przestałam zauważać jej ból. Julia miała wtedy 17 lat. Zawsze była wrażliwa, ale też uparta jak osioł – zupełnie jak ja.

Pamiętam jedną z naszych ostatnich kłótni. Było późno, wróciła do domu po imprezie. Czekałam na nią zmartwiona i zmęczona.

– Gdzie byłaś?! – zapytałam ostrym tonem.
– U Magdy. Przecież pisałam ci SMS-a.
– To nie jest tłumaczenie! Jest druga w nocy!
– Mamo, mam osiemnaście lat! Przestań mnie kontrolować!
– Kontrolować? Martwię się o ciebie! Po tym wszystkim…
– Po czym? Po tym, że tata umarł? Myślisz, że tylko ty cierpisz?!

Zamilkłam wtedy. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Może powinnam była ją przytulić? Zamiast tego powiedziałam coś okrutnego:

– Gdybyś była bardziej odpowiedzialna, może tata byłby z nas dumny.

Julia wybiegła z pokoju i trzasknęła drzwiami. Następnego dnia już ze mną nie rozmawiała.

Od tamtej pory było tylko gorzej. Każda rozmowa kończyła się kłótnią lub milczeniem. Czułam się coraz bardziej bezradna. Próbowałam rozmawiać z jej wychowawczynią, ale Julia zamknęła się przede mną na cztery spusty.

Kiedy skończyła liceum, wyprowadziła się do Wrocławia na studia. Myślałam, że dystans nam pomoże – że zatęskni za domem, za mną. Ale ona przestała odbierać telefony, nie odpisywała na wiadomości. Wysyłałam jej paczki z jedzeniem, kartki na święta, nawet pieniądze na konto – wszystko bez odpowiedzi.

Dwa lata temu przyjechała do Warszawy na pogrzeb babci. Spotkałyśmy się wtedy na klatce schodowej. Stałyśmy naprzeciwko siebie jak dwie obce kobiety.

– Julia…
– Nie chcę rozmawiać – powiedziała cicho.
– Proszę cię…
– Mamo, nie rozumiesz? Potrzebuję spokoju. Nie dzwoń do mnie więcej.

Od tamtej pory cisza stała się moją codziennością.

Próbowałam wszystkiego: terapii, rozmów z przyjaciółkami, modlitwy. Moja siostra Anka mówi: „Daj jej czas”. Ale ile jeszcze mam czekać? Każde święta są dla mnie torturą. Stawiam dwa talerze na stole – jeden dla niej, drugi dla siebie – i patrzę na puste krzesło.

Czasem spotykam jej dawnych znajomych. Ostatnio widziałam Magdę w sklepie.

– Jak Julia? – zapytałam z nadzieją.
Magda spuściła wzrok.
– Dobrze… Pracuje w księgarni. Ma chłopaka. Ale… mówiła, że jeszcze nie jest gotowa wrócić do domu.

Wróciłam wtedy do mieszkania i długo płakałam. Czy naprawdę jestem tak złą matką? Czy moje błędy są niewybaczalne?

W pracy udaję silną. Jestem nauczycielką polskiego w liceum – codziennie rozmawiam z młodzieżą o emocjach, rodzinie, marzeniach. Ale kiedy wracam do pustego mieszkania, czuję się jak wydmuszka.

Ostatnio zaczęłam pisać listy do Julii – takie papierowe, jak kiedyś pisałyśmy sobie na koloniach. W jednym z nich napisałam:

„Córeczko,
Nie wiem już, jak do Ciebie dotrzeć. Tęsknię za Tobą każdego dnia. Wiem, że popełniłam wiele błędów i bardzo Cię skrzywdziłam swoimi słowami i zachowaniem po śmierci taty. Chciałabym Cię przeprosić i usłyszeć Twój głos choćby raz jeszcze. Kocham Cię najbardziej na świecie.”

Nie wiem nawet, czy przeczytała te listy.

Czasem wyobrażam sobie naszą rozmowę:

– Mamo…
– Julia! Tak bardzo za Tobą tęskniłam!
– Ja też…

Ale to tylko marzenie.

Ostatnio coraz częściej myślę o tym, ile matek i córek przechodzi przez podobne piekło milczenia i żalu. Ile rodzin rozpada się przez niedopowiedzenia i dumę? Czy naprawdę nie da się cofnąć czasu?

Może ktoś z Was zna sposób na przebaczenie? Może ktoś przeszedł przez coś podobnego i wie, jak odbudować mosty?

Bo ja już nie wiem…
Czy naprawdę zasługuję na drugą szansę? Czy każda matka może naprawić swoje błędy?