Pięć lat później: Czy rodzina jest ważniejsza niż pieniądze?

– Znowu o tym rozmawiamy? – głos Pawła drżał, choć starał się brzmieć spokojnie. – Przecież to moi rodzice. Nie mogę ich teraz cisnąć o pieniądze.

Patrzyłam na niego przez stół, ściskając w dłoni kubek z zimną już herbatą. W powietrzu wisiała cisza, którą przerywało tylko tykanie zegara. Pięć lat temu, kiedy pożyczyliśmy jego rodzicom sto tysięcy złotych na remont domu, byłam pewna, że to tylko formalność. „Rodzina zawsze oddaje” – powtarzała mi wtedy mama, a ja jej wierzyłam.

– Paweł, to nie chodzi tylko o pieniądze – powiedziałam cicho. – Chodzi o szacunek. O to, że przez pięć lat nawet nie zapytali, czy nam nie brakuje. A teraz twoja mama kupuje nowy samochód i zaprasza nas na grilla, jakby nic się nie stało.

Paweł spuścił wzrok. Wiedziałam, że jest między młotem a kowadłem. Jego rodzice byli dla niego wszystkim – szczególnie po tym, jak ojciec przeszedł zawał i potrzebowali wsparcia. Ale ja też miałam swoją rodzinę i swoje poczucie sprawiedliwości.

Wróciłam myślami do tamtego dnia. Siedzieliśmy w salonie teściów, a teściowa płakała, opowiadając o przeciekającym dachu i wilgoci w ścianach. Paweł bez wahania powiedział: „Pożyczymy wam, ile trzeba”. Ja tylko skinęłam głową, bo przecież nie wypadało inaczej.

Moja mama była wtedy sceptyczna. „Pamiętaj, Aniu, pieniądze potrafią zniszczyć najlepsze relacje” – ostrzegała mnie przez telefon. Zbyłam ją machnięciem ręki. Teraz jej słowa wracały do mnie jak bumerang.

– Może powinniśmy porozmawiać z nimi jeszcze raz? – zaproponowałam ostrożnie.

– Nie chcę ich ranić – westchnął Paweł. – Mama ostatnio źle się czuje, a tata… Sam wiesz, jak jest.

– A ja? – zapytałam z goryczą. – Mnie już można ranić?

Nie odpowiedział. Wyszedł do drugiego pokoju, zostawiając mnie samą z moimi myślami.

Wieczorem zadzwoniła mama.

– I co postanowiliście? – zapytała bez ogródek.

– Nic… Paweł nie chce rozmawiać z rodzicami o pieniądzach.

– Aniu, nie możesz być zawsze tą dobrą. Oni cię wykorzystują! – jej głos był ostry jak brzytwa.

– Mamo, to nie takie proste…

– Proste! Oddają albo niech przestaną udawać rodzinę! – rzuciła i rozłączyła się.

Zacisnęłam pięści. Czułam się rozdarta na pół – między lojalnością wobec męża a lojalnością wobec własnych przekonań i rodziny.

Następnego dnia pojechaliśmy do teściów na obiad. Siedzieliśmy przy stole, a rozmowa toczyła się wokół pogody i planów na wakacje. Teściowa śmiała się głośno, opowiadając o nowym samochodzie:

– Wiesz, Aniu, w końcu mogę jeździć bez strachu! Tyle lat marzyłam o czymś nowym…

Poczułam ukłucie w żołądku. Paweł patrzył na mnie błagalnie, żebym nic nie mówiła.

Ale nie wytrzymałam.

– A co z naszą pożyczką? – zapytałam nagle. W pokoju zapadła cisza.

Teściowa spojrzała na mnie zdziwiona.

– Aniu… Myślałam, że już nie musicie tych pieniędzy…

– Ale my je pożyczyliśmy – powiedziałam spokojnie. – To były nasze oszczędności na mieszkanie.

Teść chrząknął nerwowo.

– No ale przecież jesteśmy rodziną…

– Właśnie dlatego myślałam, że możemy sobie ufać – odpowiedziałam cicho.

Paweł złapał mnie za rękę pod stołem. Widziałam łzy w oczach teściowej.

– Przepraszam… My naprawdę chcieliśmy oddać… Ale potem tata zachorował… A potem już jakoś tak wyszło…

Wróciliśmy do domu w milczeniu. Paweł zamknął się w łazience na pół godziny. Ja siedziałam na kanapie i płakałam.

Przez kolejne tygodnie atmosfera była napięta jak struna. Mama dzwoniła codziennie, pytając czy już odzyskaliśmy pieniądze. Paweł coraz częściej nocował u kolegi pod pretekstem pracy nad projektem. Ja zaczęłam unikać spotkań rodzinnych.

W końcu przyszedł dzień, kiedy Paweł powiedział:

– Aniu, musimy zdecydować: albo odpuszczamy ten dług i próbujemy żyć dalej, albo…

– Albo co? – zapytałam drżącym głosem.

– Albo to nas zniszczy.

Spojrzałam na niego długo. Widziałam w jego oczach zmęczenie i żal. Wiedziałam, że kocha swoich rodziców i nie potrafi być wobec nich twardy. Ale ja też miałam swoje granice.

Zadzwoniłam do mamy i powiedziałam jej o naszej decyzji: odpuszczamy dług. Mama była wściekła.

– Zawsze będziesz tą naiwną! – krzyczała przez telefon. – Oni cię nigdy nie docenią!

Ale ja poczułam ulgę. Po raz pierwszy od miesięcy spałam spokojnie.

Kilka tygodni później teściowa przyszła do nas z ciastem i łzami w oczach.

– Dziękuję wam… Nie zasłużyliśmy na takie dzieci jak wy…

Przytuliła mnie mocno. Poczułam ciepło i smutek jednocześnie.

Dziś minęło pięć lat od tamtej pożyczki. Nasze małżeństwo przetrwało, ale relacje z moją mamą są chłodne jak nigdy wcześniej. Często zastanawiam się, czy podjęliśmy dobrą decyzję. Czy warto było poświęcić tyle dla spokoju? Czy rodzina naprawdę jest ważniejsza niż pieniądze?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy można przebaczyć wszystko tylko dlatego, że ktoś jest rodziną?