Moja teściowa niszczy moje małżeństwo, a mąż mi nie wierzy: Historia Magdy z Poznania
– Magda, czy naprawdę musisz tak głośno trzaskać tymi garnkami? – głos pani Haliny, mojej teściowej, przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy zlewie, próbując zmyć ślady po niedzielnym obiedzie, który – jak zwykle – był dla mnie polem minowym.
– Przepraszam, nie chciałam… – zaczęłam nieśmiało, ale już wiedziałam, że to nie ma znaczenia. Pani Halina spojrzała na mnie z góry, jej usta wykrzywił grymas niezadowolenia.
– W naszym domu zawsze się robiło to ciszej. Ale ty przecież wiesz lepiej – rzuciła i wyszła z kuchni, zostawiając mnie z poczuciem winy i ściśniętym żołądkiem.
Adam wszedł chwilę później. Uśmiechnął się do mnie, jakby nic się nie stało.
– Coś się stało? – zapytał, widząc moją minę.
– Twoja mama znowu… – zaczęłam, ale przerwał mi ruchem ręki.
– Magda, proszę cię. Mama jest po prostu zmęczona. Nie szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma.
Zacisnęłam zęby. To był nasz stały schemat. Ja – przewrażliwiona synowa, ona – zmęczona matka, on – rozjemca, który nie chce widzieć konfliktu. Od pierwszego dnia naszego małżeństwa czułam się jak gość w tym domu. Adam nalegał, żebyśmy zamieszkali u jego rodziców „na chwilę”, dopóki nie uzbieramy na własne mieszkanie. Minął już trzeci rok.
Początkowo próbowałam się dostosować. Przynosiłam kwiaty, piekłam ciasta, pomagałam w ogrodzie. Ale pani Halina zawsze znajdowała powód do krytyki. „Za słodkie”, „za suche”, „nie tak się sadzi pomidory”. Cokolwiek bym nie zrobiła, było źle.
Najgorsze były wieczory. Siedzieliśmy z Adamem w naszym pokoju, a zza ściany dobiegały szepty teściowej i teścia. Często słyszałam swoje imię wypowiadane z pogardą. Pewnego razu podsłuchałam:
– Ona nigdy nie będzie jedną z nas. Adam byłby szczęśliwszy z Kasią.
Kasia – jego była dziewczyna. Idealna w oczach pani Haliny. Czułam się jak cień w ich domu.
Pewnego dnia wróciłam wcześniej z pracy i zobaczyłam panią Halinę przeszukującą nasze szafki.
– Szukam tylko ręczników – rzuciła lodowato na moje pytające spojrzenie.
– Ale przecież są w łazience…
– W moim domu nic się nie ukryje – odpowiedziała i wyszła.
Opowiedziałam o tym Adamowi wieczorem.
– Przesadzasz – westchnął. – Mama jest po prostu ciekawska. Nie rób z igły widły.
Zaczęłam się wycofywać. Przestałam opowiadać Adamowi o swoich uczuciach. Czułam się coraz bardziej samotna. W pracy udawałam uśmiechniętą, ale w środku byłam wrakiem.
Pewnej nocy obudził mnie płacz. To była teściowa. Siedziała w kuchni i płakała nad filiżanką herbaty.
– Wszystko przez ciebie… – wyszeptała, myśląc, że jej nie słyszę. – Adam już nie jest taki jak dawniej…
Wróciłam do łóżka ze ściśniętym sercem. Czy naprawdę byłam winna wszystkiemu złemu w tym domu?
Następnego dnia Adam wrócił późno z pracy. Był zdenerwowany.
– Mama mówiła mi, że ją ignorujesz i jesteś dla niej niemiła. Magda, co się dzieje?
Zalały mnie łzy.
– Adam, ja już nie mam siły! Ona mnie nienawidzi! Wszystko robię źle! Ty nigdy mnie nie bronisz!
Patrzył na mnie bezradnie.
– Może powinnaś bardziej się postarać? Wiesz, mama jest starsza, trzeba jej ustępować…
Tego wieczoru podjęłam decyzję. Zadzwoniłam do mojej mamy.
– Mamo, czy mogę przyjechać na kilka dni?
– Oczywiście, córeczko. Co się stało?
Nie potrafiłam odpowiedzieć. Po prostu spakowałam walizkę i wyszłam z domu Adama bez słowa.
W domu rodzinnym poczułam ulgę i smutek jednocześnie. Mama tuliła mnie jak małą dziewczynkę.
– Magda, musisz walczyć o siebie. Nie możesz pozwolić, żeby ktoś cię niszczył – powiedziała stanowczo.
Po kilku dniach zadzwonił Adam.
– Kiedy wrócisz? Mama martwi się o ciebie…
Zacisnęłam pięści.
– A ty? Ty się martwisz?
Zamilkł na chwilę.
– Chcę, żeby wszystko było jak dawniej…
– Ja też bym chciała – odpowiedziałam cicho. – Ale nie wrócę tam, dopóki nie postawisz granic swojej mamie.
Rozłączył się bez słowa.
Minęły dwa tygodnie ciszy. W końcu Adam przyszedł do mojego rodzinnego domu. Był blady i zmęczony.
– Porozmawiajmy – powiedział tylko.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy stole.
– Magda… Ja naprawdę cię kocham. Ale nie wiem, co mam zrobić. Mama jest dla mnie wszystkim…
Spojrzałam mu prosto w oczy.
– A ja? Czy ja też jestem dla ciebie wszystkim?
Milczał długo.
– Nie chcę cię stracić – wyszeptał w końcu.
– To musisz wybrać: albo my budujemy nasze życie razem, albo zostajemy w cieniu twojej mamy na zawsze.
Nie wiem jeszcze, jaką decyzję podejmie Adam. Ale wiem jedno: już nigdy nie pozwolę nikomu odebrać sobie głosu i poczucia własnej wartości.
Czy naprawdę w polskich rodzinach zawsze musi być tak, że matka syna jest ważniejsza niż jego żona? Ile kobiet jeszcze musi przeżyć to samo piekło? Czekam na wasze historie i rady…