Moja teściowa niszczy moje małżeństwo, a mąż mi nie wierzy: Historia Magdy z Poznania
– Magda, czy ty naprawdę musisz tak głośno trzaskać tymi garnkami? – głos pani Haliny, mojej teściowej, rozbrzmiewał w kuchni jak dzwon alarmowy. Stałam przy kuchence, gotując zupę dla Michała, mojego męża, i dla niej – bo przecież od dwóch lat mieszkała z nami. Moje ręce drżały, choć starałam się nie okazywać emocji. – Przepraszam, nie chciałam – odpowiedziałam cicho, ale ona już odwracała się na pięcie, mrucząc coś pod nosem o „dzisiejszych dziewczynach”.
Od pierwszego dnia naszego małżeństwa czułam się jak intruz. Michał był moją wielką miłością jeszcze ze studiów – poznaliśmy się na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Był czuły, opiekuńczy, zawsze gotów do pomocy. Ale kiedy zdecydowaliśmy się zamieszkać razem po ślubie, okazało się, że jego matka nie zamierza oddać syna tak łatwo.
Pani Halina wprowadziła się do nas pod pretekstem złego stanu zdrowia. Michał nie widział w tym nic złego – „to tylko na chwilę”, powtarzał. Ta „chwila” trwała już dwa lata. Każdego dnia czułam jej obecność jak ciężar na piersi. Krytykowała wszystko: jak gotuję, jak sprzątam, jak rozmawiam z Michałem. Nawet to, jak się ubieram do pracy – „Magda, może byś założyła coś bardziej kobiecego? Mój syn lubi elegancję”.
Najgorsze było to, że Michał nie dostrzegał problemu. Kiedy próbowałam z nim rozmawiać, wzruszał ramionami: – Przesadzasz, mama po prostu chce dobrze. Wiesz, że jest samotna po śmierci taty.
Ale ja czułam się coraz bardziej samotna. Każdego wieczoru zasypiałam z poczuciem niesprawiedliwości i żalu. Zaczęłam unikać domu – zostawałam dłużej w pracy, spotykałam się z koleżankami na kawie, byle tylko nie wracać do tej atmosfery napięcia.
Pewnego dnia wróciłam wcześniej niż zwykle. W przedpokoju usłyszałam rozmowę: – Michałku, ona cię nie docenia. Widzisz, jak cię zaniedbuje? Ja bym nigdy tak nie postąpiła wobec twojego ojca…
Zamarłam. Michał odpowiedział cicho: – Mamo, daj spokój…
– Nie! Musisz wiedzieć, że zasługujesz na kogoś lepszego. Magda nie jest dla ciebie odpowiednia.
Łzy napłynęły mi do oczu. Wróciłam na klatkę schodową i przez kilka minut nie mogłam złapać oddechu. W końcu weszłam do mieszkania udając, że nic nie słyszałam.
Wieczorem zebrałam się na odwagę i powiedziałam Michałowi: – Słyszałam waszą rozmowę. Twoja mama mnie nienawidzi.
Spojrzał na mnie z irytacją: – Przestań wymyślać! Ona po prostu martwi się o mnie.
– A ty? Martwisz się o mnie? – zapytałam drżącym głosem.
Nie odpowiedział. Odwrócił się do ściany i udawał, że śpi.
Zaczęłam mieć koszmary. Śniło mi się, że jestem zamknięta w ciasnym pokoju bez okien i drzwi, a głos teściowej rozbrzmiewa wszędzie wokół mnie. Rano budziłam się zmęczona i rozbita.
W pracy zauważyli to wszyscy. Moja przyjaciółka Ania zapytała: – Magda, co się dzieje? Wyglądasz jak cień samej siebie.
Opowiedziałam jej wszystko. Uścisnęła mnie mocno i powiedziała: – Musisz postawić granice. Albo Michał stanie po twojej stronie, albo…
Ale ja nie miałam siły na walkę. Bałam się zostać sama. Bałam się opinii rodziny i znajomych – przecież „dobra żona” powinna być cierpliwa i wyrozumiała.
Wszystko zmieniło się pewnego listopadowego wieczoru. Wracałam do domu i zobaczyłam przez okno kuchni panią Halinę przeszukującą moje rzeczy. Otwierała szuflady, przeglądała moje listy i notatki.
Wpadłam do mieszkania jak burza: – Co pani robi?!
Teściowa spojrzała na mnie bez cienia skruchy: – Szukam rachunków za prąd. Chyba mam prawo wiedzieć, co się dzieje w tym domu!
– Nie ma pani prawa grzebać w moich rzeczach! – krzyknęłam pierwszy raz w życiu.
W tej chwili wszedł Michał. Spojrzał na nas obie i zapytał: – Co tu się dzieje?
– Twoja żona mnie obraża! – zaczęła płakać pani Halina.
Michał spojrzał na mnie z wyrzutem: – Magda, przesadzasz…
Poczułam wtedy coś pękającego we mnie. Zrozumiałam, że jeśli teraz nie zawalczę o siebie, już zawsze będę żyć w cieniu tej kobiety.
Tej nocy spakowałam kilka rzeczy i pojechałam do Ani. Przez całą noc płakałyśmy razem nad moim losem.
Następnego dnia Michał zadzwonił: – Gdzie jesteś? Mama jest załamana!
– A ja? Czy ty choć raz pomyślałeś o mnie? O tym, jak się czuję? – zapytałam przez łzy.
Nie odpowiedział.
Minęły trzy tygodnie. Michał ani razu nie przyszedł porozmawiać ze mną osobiście. Pisał tylko krótkie wiadomości: „Mama źle się czuje”, „Kiedy wrócisz?”.
Zrozumiałam wtedy coś ważnego: czasem miłość to za mało, jeśli druga osoba nie potrafi postawić cię na pierwszym miejscu.
Dziś mieszkam sama w małym mieszkaniu na Jeżycach. Czasem budzę się w nocy i pytam siebie: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy naprawdę byłam taka zła? Czy to ja zawiodłam jako żona?
A może czasem trzeba po prostu zawalczyć o siebie… Nawet jeśli oznacza to samotność i nowe życie od zera?
Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między sobą a rodziną partnera? Jak poradziliście sobie z takim bólem?