Nigdy nie rozumiałam, dlaczego mama tyle gotuje dla mojego męża – Pewnej nocy poznałam prawdę
– Znowu zrobiłaś dla niego bigos? – zapytałam mamę, patrząc, jak z czułością nakłada kolejną porcję na talerz mojego męża. Był piątek wieczór, a w naszym małym mieszkaniu na warszawskiej Pradze unosił się zapach kapusty i wędzonki. Michał siedział przy stole, przeglądając wiadomości na telefonie, nawet nie podnosząc wzroku na mnie czy mamę.
Mama uśmiechnęła się do niego tak, jakby był jej własnym synem. – Wiem, że lubisz, Michałku. Zjedz, zanim wystygnie – powiedziała miękko.
Zawsze mnie to drażniło. Od kiedy wyszłam za Michała, mama traktowała go jak oczko w głowie. Gotowała dla niego najlepsze dania, piekła ciasta, nawet prasowała mu koszule, kiedy przychodziła w odwiedziny. Czułam się wtedy jak dziecko, które nie dorosło do własnego życia.
A przecież miałam marzenia. Chciałam podróżować, zobaczyć świat, nauczyć się hiszpańskiego i może kiedyś zamieszkać w Barcelonie. Ale życie potoczyło się inaczej. Po studiach szybko wyszłam za mąż, bo Michał był „porządnym chłopakiem”, jak mówiła mama. On chciał stabilizacji, dzieci, domku pod Warszawą. Ja chciałam czegoś więcej, ale nie miałam odwagi się sprzeciwić.
Przez lata tłumiłam w sobie to rozczarowanie. Pracowałam w biurze rachunkowym, wracałam do domu, gotowałam obiady, sprzątałam. Michał był coraz bardziej nieobecny – wiecznie zmęczony po pracy, zamknięty w swoim świecie. Mama przychodziła coraz częściej, jakby chciała zapełnić pustkę między nami. Ale jej obecność tylko pogłębiała mój żal.
Pewnego wieczoru, kiedy wróciłam późno z pracy, zastałam ich razem w kuchni. Mama śmiała się z czegoś, co powiedział Michał. Ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy – coś w tym było dziwnego, intymnego. Poczułam ukłucie zazdrości i niepokoju.
– Co się dzieje? – zapytałam ostro.
– Nic, kochanie – odpowiedziała mama zbyt szybko. – Po prostu rozmawiamy.
Od tamtej pory zaczęłam ich obserwować. Zauważyłam drobiazgi: jak Michał dziękuje mamie za obiad pocałunkiem w policzek, jak mama dotyka jego ramienia, kiedy przechodzi obok niego. Może przesadzałam? Może byłam przewrażliwiona? Ale nie mogłam się pozbyć tego uczucia.
Którejś nocy obudziłam się nagle. Była trzecia nad ranem. Michała nie było w łóżku. Wstałam i wyszłam na korytarz – usłyszałam ciche głosy z kuchni. Podkradłam się pod drzwi i usłyszałam mamę:
– Musisz jej w końcu powiedzieć.
– Nie mogę – odpowiedział Michał szeptem. – Ona tego nie zrozumie.
Serce mi waliło jak oszalałe. O czym mieli mi powiedzieć? Cofnęłam się do sypialni i udawałam, że śpię, kiedy Michał wrócił.
Następnego dnia byłam jak w transie. W pracy nie mogłam się skupić, w domu unikałam ich wzroku. Wieczorem postanowiłam działać. Kiedy mama przyszła z kolejną blachą szarlotki, poprosiłam ją o rozmowę na osobności.
– Mamo, co się dzieje między tobą a Michałem? – zapytałam bez ogródek.
Zbladła. Przez chwilę milczała, potem usiadła ciężko na krześle.
– Powinnam była ci powiedzieć dawno temu – zaczęła drżącym głosem. – Ale bałam się cię zranić.
– Co takiego?
Mama spojrzała mi prosto w oczy.
– Michał… Michał jest twoim przyrodnim bratem.
Zamarłam. Świat zawirował mi przed oczami.
– Co ty mówisz?!
– Twój ojciec… zanim się poznaliśmy… miał romans z jego matką. Michał urodził się kilka miesięcy przed tobą. Nigdy ci o tym nie powiedziałam, bo myślałam, że to nie ma znaczenia. Ale kiedy zaczęliście się spotykać… nie miałam odwagi wyznać prawdy.
Nie mogłam oddychać. Wszystko nagle nabrało sensu – ta dziwna bliskość mamy i Michała, jej troska o niego, jej milczenie przez te wszystkie lata.
– Dlaczego mi to zrobiłaś? – wyszeptałam.
Mama zaczęła płakać.
– Chciałam cię chronić. Myślałam, że jeśli będę blisko was obojga… jakoś to naprawię.
Wybiegłam z mieszkania. Szłam bez celu ulicami miasta, łzy zalewały mi twarz. Czułam się zdradzona przez wszystkich: przez mamę, przez Michała, przez własne życie.
Kiedy wróciłam nad ranem, Michał czekał na mnie w kuchni.
– Wiedziałaś już? – zapytał cicho.
Skinęłam głową.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Bałem się cię stracić.
Usiadłam naprzeciwko niego. Przez chwilę milczeliśmy.
– Co teraz? – zapytałam w końcu.
Michał spuścił wzrok.
– Nie wiem.
Od tamtej nocy wszystko się zmieniło. Nie potrafiłam już patrzeć na mamę ani na Michała tak jak dawniej. Zaczęłam myśleć o sobie – o tym, czego naprawdę chcę od życia. Po raz pierwszy od lat poczułam wolność: mogę wybrać własną drogę, nawet jeśli oznacza to zostawienie przeszłości za sobą.
Czasem zastanawiam się: czy można wybaczyć takie kłamstwo? Czy rodzina to tylko więzy krwi, czy coś więcej? Może dopiero wtedy, gdy wszystko runie, możemy naprawdę zacząć żyć po swojemu.