Między wstydem a wolnością: Wyznanie polskiej żony po zdradzie męża

– Maria, nie rób sceny – usłyszałam głos matki, kiedy łzy spływały mi po policzkach. Siedziałam przy kuchennym stole, a obok mnie leżał telefon z wiadomością, która zmieniła wszystko: „To nie jest twoja wina, ale musisz wiedzieć, że twój mąż od dawna spotyka się z inną”.

W tej chwili świat przestał istnieć. Słyszałam tylko własny oddech i bicie serca. W głowie kłębiły się myśli: Jak mogłam tego nie zauważyć? Co ze mną jest nie tak? Czy to ja zawiodłam?

Mój mąż, Andrzej, wrócił tego dnia późno. Pachniał obcymi perfumami. Próbowałam spojrzeć mu w oczy, ale on unikał mojego wzroku. – Gdzie byłeś? – zapytałam cicho. – Pracowałem dłużej – odpowiedział beznamiętnie, jakbyśmy byli sobie zupełnie obcy.

Następnego dnia zebrałam się na odwagę i powiedziałam mu o wiadomości. Zbladł. Przez chwilę milczał, potem tylko westchnął: – Maria, to był błąd… To nic nie znaczyło. Proszę cię, nie rób z tego tragedii.

Nie rób z tego tragedii? Dla niego to była przygoda, dla mnie – koniec świata. Przez kolejne dni chodziłam jak cień. Dzieci patrzyły na mnie z niepokojem. Mama powtarzała: – Małżeństwo to nie bajka. Każdy facet czasem się zagubi. Musisz być silna dla rodziny.

Ale ja nie chciałam być silna. Chciałam krzyczeć, płakać, uciec. Zamiast tego gotowałam obiady, sprzątałam, odrabiałam z dziećmi lekcje. Andrzej starał się być milszy, przynosił kwiaty, ale ja czułam tylko pustkę.

Pewnego wieczoru usiadłam z siostrą, Kasią. – Dlaczego mam udawać, że wszystko jest w porządku? – zapytałam drżącym głosem. – Bo tak trzeba – odpowiedziała. – Bo dzieci. Bo rodzina. Bo co ludzie powiedzą?

Co ludzie powiedzą… To zdanie dźwięczało mi w uszach jak wyrok. W naszej małej miejscowości plotki rozchodzą się szybciej niż wiatr. Każdy zna każdego. Rozwód? Skandal! Wstyd dla rodziny.

Ale czy ktoś pytał mnie o zdanie? Czy ktoś zapytał, jak się czuję?

Zaczęłam pisać pamiętnik. Każdego wieczoru wylewałam na papier swój ból i gniew. Pisałam o tym, jak bardzo czuję się samotna wśród ludzi. Jak bardzo boję się przyszłości.

Któregoś dnia Andrzej znalazł mój pamiętnik. Przeczytał kilka stron i rzucił zeszyt na stół. – Przesadzasz! – krzyknął. – Wszyscy mają problemy! Myślisz, że twoja matka była szczęśliwa z ojcem? Ale wytrwali razem!

– Może właśnie dlatego nie chcę żyć tak jak oni! – wybuchłam po raz pierwszy od lat.

W domu wybuchła burza. Mama przyszła następnego dnia i zaczęła mnie przekonywać: – Maria, kobieta musi czasem zacisnąć zęby. Dla dzieci, dla domu…

Ale ja już nie chciałam zaciskać zębów.

Zaczęłam spotykać się z psychologiem w pobliskim mieście. To była moja mała tajemnica. Tam po raz pierwszy ktoś mnie wysłuchał bez oceniania. Zrozumiałam, że mam prawo do własnych uczuć i pragnień.

Pewnego dnia wróciłam do domu później niż zwykle. Andrzej czekał w kuchni.
– Gdzie byłaś?
– Na spacerze.
– Z kim?
– Sama.
– Nie wierzę ci.

Patrzył na mnie podejrzliwie, jakby to on był ofiarą.

Zaczęły się kłótnie o wszystko: o pieniądze, o dzieci, o to, że jestem „nieobecna”.

Dzieci coraz częściej zamykały się w swoich pokojach. Syn zapytał mnie kiedyś: – Mamo, czy wy się rozwiedziecie?

Nie umiałam odpowiedzieć.

W pracy coraz trudniej było mi się skupić. Koleżanka zauważyła moje rozkojarzenie:
– Coś się stało?
– Wszystko się stało…

Przestałam sypiać po nocach. Myśli kłębiły mi się w głowie: Czy powinnam odejść? Czy dam radę sama wychować dzieci? Czy znajdę jeszcze szczęście?

Pewnego dnia zebrałam całą rodzinę przy stole.
– Musimy porozmawiać – zaczęłam drżącym głosem.
Andrzej spojrzał na mnie z niechęcią.
– Chcę spróbować żyć inaczej – powiedziałam cicho.
Mama rozpłakała się:
– Maria! Co ty robisz?!
Siostra milczała.
Dzieci patrzyły na mnie szeroko otwartymi oczami.

Następne tygodnie były piekłem. Plotki rozeszły się błyskawicznie. Sąsiadki szeptały za moimi plecami. W pracy patrzono na mnie z litością albo pogardą.
Ale ja po raz pierwszy poczułam ulgę.

Wynajęłam małe mieszkanie na obrzeżach miasta. Dzieci były ze mną na zmianę. Andrzej próbował mnie przekonać do powrotu:
– Przecież niczego ci nie brakuje! Po co ci ta wolność?

Ale ja już wiedziałam: wolność smakuje gorzko i słodko jednocześnie.

Czasem budzę się w nocy i płaczę z tęsknoty za dawnym życiem. Czasem boję się przyszłości bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Ale patrzę na siebie w lustrze i widzę kobietę, która odważyła się zawalczyć o siebie.

Czy miałam prawo złamać rodzinne tabu? Czy szczęście jednej osoby jest warte łez wielu? A może każda kobieta powinna choć raz zapytać samą siebie: czego naprawdę pragnie?