Za mało miejsca na przebaczenie: Historia Karolinki
Za mało miejsca! Ciasno! – te słowa dźwięczały mi w głowie, kiedy z niedowierzaniem czytałam wiadomość na ekranie telefonu. „Cześć, córko! Przepraszam, że dopiero teraz do Ciebie piszę, ale miałem swoje powody. Rozstaliśmy się z Twoją matką dawno temu, gdy miałaś trzy lata, więc pewnie mnie nie pamiętasz. Nie będę pisał, że żałuję, próbuję odkupić winę i takie tam. Odszedłem do innej kobiety, którą pokochałem…”
Zamarłam. Wpatrywałam się w te słowa, jakby miały zaraz zniknąć. Mój ojciec – ten, którego twarz znałam tylko ze starych zdjęć w albumie mamy – nagle postanowił się odezwać po siedemnastu latach ciszy. Siedziałam na wąskim łóżku w naszym ciasnym mieszkaniu na warszawskiej Pradze i czułam, jakby ściany jeszcze bardziej się zbliżyły. Mama krzątała się w kuchni, gotując rosół na niedzielny obiad, a ja nie mogłam oderwać wzroku od telefonu.
– Karolinka, pomożesz mi z marchewką? – zawołała mama.
– Zaraz… – odpowiedziałam cicho, próbując ukryć drżący głos.
W głowie miałam mętlik. Jak mam jej powiedzieć, że odezwał się tata? Czy w ogóle powinnam? Przecież przez całe życie udawałyśmy, że go nie ma. Mama nigdy nie mówiła o nim źle, ale jej milczenie było głośniejsze niż jakiekolwiek przekleństwo.
Wróciłam do kuchni i zaczęłam kroić marchewkę. Mama spojrzała na mnie uważnie.
– Coś się stało?
– Nie… wszystko w porządku – skłamałam.
Ale nic nie było w porządku. W mojej głowie rozgrywała się burza pytań i pretensji. Dlaczego teraz? Dlaczego po tylu latach? Czy naprawdę myśli, że wystarczy jedna wiadomość, żeby naprawić wszystko, co zepsuł?
Wieczorem leżałam w łóżku i czytałam jego wiadomość jeszcze raz. „Nie będę pisał, że żałuję…” – a jednak napisał. Czy to miało być szczere? Czy może po prostu nie potrafił znaleźć innych słów?
Następnego dnia poszłam do szkoły jak zwykle. Na przerwie podeszła do mnie Ola.
– Ej, Karola, co taka zamyślona?
– Nic… Po prostu kiepski dzień.
– Daj spokój, przecież widzę. Coś się stało?
Chciałam jej powiedzieć, ale bałam się, że nie zrozumie. W końcu Ola miała pełną rodzinę – ojca, który codziennie odbierał ją ze szkoły i matkę, która piekła najlepsze ciasta na świecie.
Po lekcjach wróciłam do domu i zamknęłam się w pokoju. Napisałam do ojca: „Dlaczego teraz? Co chcesz ode mnie?”
Odpisał niemal od razu: „Chciałem Cię poznać. Chciałem spróbować naprawić to, co zepsułem.”
Zacisnęłam pięści. Naprawić? Jak można naprawić siedemnaście lat nieobecności? Jak można nadrobić wszystkie urodziny, święta i zwykłe dni, kiedy patrzyłam na inne dzieci z ojcami i czułam ukłucie zazdrości?
Wieczorem zebrałam się na odwagę i powiedziałam mamie:
– Odezwał się tata.
Zamarła z łyżką w ręku. Przez chwilę patrzyła na mnie bez słowa.
– I co napisał?
– Że chce mnie poznać… Że chce naprawić to wszystko.
Mama westchnęła ciężko i usiadła przy stole.
– Karolinka… To nie jest takie proste. Wiem, że masz prawo go poznać. Ale musisz być ostrożna. On… on potrafi ranić.
Poczułam gulę w gardle. Chciałam zapytać o wszystko – dlaczego go nie było, dlaczego nigdy o nim nie mówiła – ale zabrakło mi odwagi.
Przez kolejne dni wymienialiśmy z ojcem wiadomości. Opowiadał mi o swoim życiu – o nowej rodzinie pod Krakowem, o dwóch synach, moich przyrodnich braciach. Pisał o pracy w firmie budowlanej i o tym, jak lubi chodzić po górach. Pytał o mnie: co lubię robić, jakie mam plany na przyszłość.
Z każdym kolejnym zdaniem czułam coraz większy żal. On żył swoim życiem – szczęśliwym, pełnym ludzi – a ja przez tyle lat czułam się niewidzialna. Nawet teraz miał dla mnie tylko „za mało miejsca”.
W końcu zaproponował spotkanie.
– Może przyjedziesz do nas na weekend? Poznasz braci…
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Z jednej strony chciałam go zobaczyć – zobaczyć twarz, która była częścią mnie. Z drugiej strony bałam się rozczarowania. Bałam się, że znów poczuję się obca.
Mama patrzyła na mnie z troską.
– To Twoja decyzja – powiedziała cicho.
Pojechałam. Pociąg do Krakowa dłużył się niemiłosiernie. Wysiadłam na peronie z walizką i sercem bijącym jak oszalałe. Ojciec czekał na mnie z bukietem kwiatów i niepewnym uśmiechem.
– Karolinka… Jak dobrze Cię widzieć.
Przez chwilę staliśmy niezręcznie naprzeciwko siebie. Potem ruszyliśmy do jego samochodu.
W domu czekała na mnie jego nowa żona – pani Ania – i dwóch chłopców: Michał i Kuba. Byli mili, ale czułam się jak intruz w ich świecie. Przy stole panowała napięta atmosfera.
– Opowiedz coś o sobie – poprosiła pani Ania.
Zająknęłam się.
– Lubię rysować… Chciałabym studiować architekturę.
Ojciec uśmiechnął się szeroko.
– To świetnie! Michał też lubi rysować!
Patrzyłam na nich i czułam coraz większą pustkę. Oni byli rodziną – ja byłam tylko dodatkiem, wspomnieniem błędu sprzed lat.
Wieczorem usiadłam z ojcem na tarasie.
– Wiem, że trudno Ci to wszystko zaakceptować – powiedział cicho. – Ale chciałem spróbować…
Spojrzałam mu w oczy.
– Tato… Za mało miejsca tu dla mnie. Za mało miejsca w Twoim życiu.
Milczał długo. Potem tylko przytulił mnie mocno.
Wróciłam do Warszawy z poczuciem niedopowiedzenia. Czy można wybaczyć komuś tylko dlatego, że jest naszym rodzicem? Czy naprawdę wystarczy chcieć naprawić przeszłość?
Czasem myślę: czy gdybym miała wybór, chciałabym go poznać wcześniej? Czy lepiej żyć z pustką niż z rozczarowaniem? Może każdy z nas ma w sercu za mało miejsca na przebaczenie…