Oddałam jej wszystko, a ona odebrała mi cały świat – historia zdrady przyjaźni z Anną

– Naprawdę nie rozumiesz, dlaczego nie mogę ci już ufać? – mój głos drżał, a w gardle czułam gulę, której nie mogłam przełknąć. Anna patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby nie rozumiała, o co ją oskarżam. Ale ja już wiedziałam. Wszystko układało się w całość: znikające pieniądze z mojego portfela, dziwne wiadomości od wspólnych znajomych, jej nagłe wyjazdy i wieczne wymówki.

Zawsze była moją najlepszą przyjaciółką. Od podstawówki siedziałyśmy razem w ławce, razem płakałyśmy po pierwszych miłościach i razem śmiałyśmy się do łez na szkolnych wycieczkach. Kiedy tata odszedł od nas, to Anna trzymała mnie za rękę i powtarzała, że wszystko będzie dobrze. Gdy mama zachorowała, to ona gotowała mi obiady i odrabiała ze mną lekcje. Była moją rodziną bardziej niż ktokolwiek inny.

Dlatego kiedy kilka miesięcy temu straciłam pracę w księgarni, nie miałam wątpliwości, do kogo zadzwonić. Anna przyjechała natychmiast, z torbą pełną zakupów i butelką wina. – Przetrwamy to razem – powiedziała wtedy i mocno mnie przytuliła. Wierzyłam jej bezgranicznie.

Ale potem zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Zauważyłam, że z mojego konta znikają drobne kwoty. Najpierw myślałam, że to ja coś źle policzyłam – w końcu byłam rozkojarzona i zestresowana. Ale potem dostałam SMS-a od Magdy: „Słyszałam, że pożyczyłaś Annie tysiąc złotych? Wszystko ok?” Zamarłam. Nie pożyczałam jej żadnych pieniędzy.

Zaczęłam pytać Annę o te pieniądze. Najpierw się śmiała: – Przecież wiesz, że nie mam takich długów! – Ale potem zaczęła unikać odpowiedzi, zmieniać temat, wychodzić nagle z mieszkania pod pretekstem pilnego telefonu.

Pewnego dnia znalazłam w jej torebce mój portfel. Był tam mój dowód osobisty i karta bankomatowa. Zamarłam. – Anna, co to ma znaczyć? – zapytałam drżącym głosem.

– To nie tak jak myślisz! – krzyknęła i zaczęła płakać. – Potrzebowałam pieniędzy na czynsz… Bałam się ci powiedzieć…

Wtedy wszystko we mnie pękło. Przez lata oddawałam jej wszystko: czas, uwagę, wsparcie, nawet ostatnie pieniądze. A ona… Ona mnie okradała.

Przez kilka dni nie mogłam spać. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: nasze wspólne wakacje nad morzem, wieczory z planszówkami, śmiech do łez przy starych filmach. Jak mogła mi to zrobić? Czy przez cały ten czas tylko udawała przyjaźń?

Mama zauważyła, że coś jest nie tak. – Co się dzieje, kochanie? – zapytała cicho pewnego wieczoru.

– Anna mnie okradła – wyszeptałam i poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach.

Mama przytuliła mnie mocno. – Ludzie czasem zawodzą najbardziej wtedy, gdy najmniej się tego spodziewasz. Ale to nie twoja wina.

Nie potrafiłam jej wybaczyć. Próbowałam rozmawiać z Anną jeszcze kilka razy. Przychodziła pod moje drzwi z kwiatami, płakała, przepraszała. – Zrobię wszystko, żebyś mi wybaczyła! – błagała.

Ale ja już nie umiałam jej zaufać. Każde jej słowo wydawało mi się kłamstwem. Każdy gest – próbą manipulacji.

W pracy znalazłam nową koleżankę, Kasię. Była cicha i spokojna, ale zawsze gotowa wysłuchać. Powoli zaczęłam jej opowiadać o tym, co się wydarzyło.

– Wiesz… – powiedziała pewnego dnia Kasia – czasem trzeba pozwolić ludziom odejść. Nawet jeśli boli.

Zrozumiałam wtedy, że muszę zamknąć ten rozdział życia. Oddałam Annie klucze do mieszkania i poprosiłam, żeby więcej się ze mną nie kontaktowała.

Minęły miesiące. Nadal boli mnie ta zdrada. Czasem budzę się w nocy i pytam sama siebie: gdzie popełniłam błąd? Czy byłam zbyt naiwna? Czy można było tego uniknąć?

Ale wiem jedno: nie chcę już żyć w cieniu czyjegoś kłamstwa.

Czy naprawdę można wybaczyć komuś taką zdradę? A może są granice, których przekroczyć nie wolno nawet najbliższym?