Tajemnica drugiej rodziny – historia Katarzyny
– Marek, gdzie byłeś wczoraj tak długo? – zapytałam, starając się, by mój głos nie drżał. Stałam w kuchni, ściskając kubek z herbatą tak mocno, że aż bolały mnie palce. On nawet nie spojrzał mi w oczy, tylko wzruszył ramionami i rzucił: – Praca, Kasia. Znowu te twoje podejrzenia?
To był kolejny wieczór, kiedy wrócił późno. Nasze córki – Zosia i Lena – już spały. Jeszcze kilka miesięcy temu Marek wracał do domu z uśmiechem, całował mnie w czoło i bawił się z dziewczynkami do późna. Teraz coraz częściej zamykał się w sobie, a jego twarz była napięta, jakby nosił w sobie jakiś ciężar.
Zaczęłam zauważać drobiazgi: zapach damskich perfum na jego koszuli, nieznane mi numery w telefonie, coraz częstsze wyjazdy służbowe do Warszawy. Próbowałam z nim rozmawiać, ale zawsze zbywał mnie półsłówkami albo wybuchał złością. Dziewczynki też to czuły – Zosia zaczęła się jąkać, Lena płakała bez powodu. Nasz dom przestał być bezpieczną przystanią.
Pewnego wieczoru podsłuchałam rozmowę Marka przez telefon. Stałam za drzwiami sypialni, serce waliło mi jak młot. „Kocham cię, nie mogę się doczekać, aż znów cię zobaczę” – szeptał do słuchawki. Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg. Nie spałam całą noc. Rano patrzyłam na niego inaczej – jak na obcego człowieka.
Przez kilka dni udawałam przed dziećmi, że wszystko jest w porządku. Ale w środku czułam się jak pusta skorupa. W końcu postanowiłam działać. Zatrudniłam prywatnego detektywa – nigdy nie myślałam, że posunę się do czegoś takiego. Po tygodniu miałam dowody: zdjęcia Marka z inną kobietą i… małym chłopcem. Na jednym ze zdjęć Marek trzymał dziecko za rękę i uśmiechał się tak, jak kiedyś do naszych córek.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przez kilka godzin siedziałam na podłodze w łazience, płacząc i próbując zrozumieć, co się stało z moim życiem. W głowie kłębiły mi się pytania: Kim jest ta kobieta? Czy ten chłopiec to jego syn? Jak długo mnie okłamywał?
Wieczorem czekałam na Marka w salonie. Dziewczynki były już w łóżkach. Gdy wszedł do domu, od razu zobaczył moją minę.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam cicho.
– Teraz? Jestem zmęczony… – zaczął, ale przerwałam mu.
– Wiem o wszystkim. Wiem o tej kobiecie i o dziecku.
Zbladł. Usiadł ciężko na fotelu i przez chwilę milczał. Potem spuścił głowę i zaczął mówić:
– Kasia… To nie tak miało być. Poznałem ją jeszcze zanim urodziła się Lena. Byłem wtedy zagubiony… Ona zaszła w ciążę i nie chciała mnie obciążać. Ale potem… potem nie potrafiłem ich zostawić.
Słuchałam go jak przez mgłę. Każde słowo bolało mnie coraz bardziej.
– Więc masz drugą rodzinę? – zapytałam drżącym głosem.
– Tak… Przepraszam.
Wybuchłam płaczem. Marek próbował mnie objąć, ale odepchnęłam go z całej siły.
– Jak mogłeś?! Jak mogłeś nas tak okłamywać przez tyle lat?!
Nie pamiętam dokładnie tej nocy. Pamiętam tylko ciszę po jego wyjściu i moje łzy spadające na poduszkę. Następnego dnia musiałam spojrzeć w oczy córkom i udawać, że wszystko jest normalnie.
Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak obcy ludzie pod jednym dachem. Marek próbował rozmawiać, tłumaczyć się, ale ja nie chciałam go słuchać. Dziewczynki czuły napięcie i zaczęły zadawać pytania:
– Mamo, dlaczego tata jest smutny?
– Czy tata nas już nie kocha?
Nie umiałam im odpowiedzieć. Czułam się winna za ich łzy i za to, że nie potrafię ochronić ich przed bólem.
W końcu Marek wyprowadził się do tej drugiej kobiety. Zosia i Lena płakały przez kilka nocy z rzędu. Ja próbowałam być silna dla nich, ale nocami rozpaczałam sama w pustym łóżku.
Najgorsze były święta – pierwsze bez Marka przy stole. Dziewczynki patrzyły na puste miejsce i pytały:
– Czy tata wróci?
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam gniew, żal i tęsknotę jednocześnie.
Po kilku miesiącach zaczęłam powoli układać sobie życie na nowo. Znalazłam pracę w bibliotece miejskiej, poznałam kilka nowych osób – kobiety po przejściach podobnych do moich. Zaczęłyśmy spotykać się na kawie i rozmawiać o wszystkim: o zdradzie, samotności, o tym, jak trudno zaufać komuś na nowo.
Marek odwiedza dziewczynki co drugi weekend. Staram się nie okazywać przy nim emocji, ale czasem widzę w jego oczach żal i smutek. Może naprawdę kochał nas wszystkich? Może sam nie wiedział, jak wybrnąć z tej sytuacji?
Często zastanawiam się nad tym wszystkim nocami: czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy powinnam była wcześniej zauważyć sygnały? A może po prostu nie da się przewidzieć zdrady?
Dziś jestem silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Wiem już, że życie potrafi być okrutne i nieprzewidywalne. Ale wiem też, że nawet po największym bólu można się podnieść.
Czasem patrzę na moje córki i myślę: czy one kiedyś mi wybaczą? Czy ja sama sobie wybaczę? Może właśnie o to chodzi w życiu – żeby nauczyć się żyć z ranami i mimo wszystko wierzyć w lepsze jutro.