Burzliwa Noc, Która Zmieniła Wszystko: Dziennik Lidii
— Mamo, wychodzę — usłyszałam głos Oli, mojej siedemnastoletniej córki, zanim jeszcze zdążyłam odłożyć nóż, którym kroiłam cebulę na kolację. Przez chwilę miałam ochotę udawać, że nie słyszę, ale wiedziałam, że to nie ma sensu. Odwróciłam się powoli, czując jak narasta we mnie napięcie.
— O tej porze? — zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie, choć w środku już gotowałam się ze złości i niepokoju. — Przecież jest burza, Ola. Nie możesz poczekać aż przejdzie?
Ola spojrzała na mnie z tym swoim uporem w oczach, który odziedziczyła po ojcu. — Muszę się przewietrzyć. I tak nie śpię ostatnio. — Wzruszyła ramionami, jakby to wszystko było zupełnie normalne.
Chciałam powiedzieć coś jeszcze, zatrzymać ją, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Zamiast tego usłyszałam trzask drzwi i jej szybkie kroki na klatce schodowej. Stałam przez chwilę w kuchni, wsłuchując się w odgłosy burzy za oknem i czułam, jak narasta we mnie bezsilność.
Mój mąż, Andrzej, wrócił późno tego dnia. Znowu był zmęczony i rozdrażniony po pracy. Ostatnio coraz częściej się mijaliśmy — on zamknięty w swoim świecie problemów zawodowych, ja próbująca utrzymać dom i rodzinę w całości. Ola była między nami jak most, który coraz częściej trzeszczał pod naporem naszych niewypowiedzianych pretensji.
— Gdzie Ola? — zapytał Andrzej, zdejmując przemoczoną kurtkę.
— Wyszła. Powiedziała, że musi się przewietrzyć — odpowiedziałam cicho.
Spojrzał na mnie z wyrzutem. — Pozwoliłaś jej? W taką pogodę?
— Próbowałam ją zatrzymać…
Nie dokończyłam. Wiedziałam, że to nie ma sensu. Andrzej tylko westchnął ciężko i poszedł do salonu. Siedziałam w kuchni sama, słuchając uderzeń deszczu o parapet i myślałam o tym, jak bardzo oddaliliśmy się od siebie przez te wszystkie lata.
Kiedy Ola wróciła po dwóch godzinach, była cała przemoczona i roztrzęsiona. Widziałam łzy na jej policzkach, choć próbowała je ukryć.
— Co się stało? — zapytałam delikatnie.
Ola spojrzała na mnie z bólem w oczach. — Mamo… ja już nie mogę tu wytrzymać. Wszystko mnie przytłacza. Ty i tata tylko się kłócicie albo milczycie. Czuję się tu obca.
Te słowa uderzyły mnie mocniej niż jakakolwiek burza za oknem. Próbowałam ją przytulić, ale odsunęła się ode mnie.
— Chcę wyjechać do Warszawy po maturze — powiedziała nagle. — Do cioci Kasi. Ona mówiła, że mogę u niej zamieszkać.
Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg. Warszawa? Moja mała dziewczynka sama w wielkim mieście? Przez chwilę miałam ochotę krzyczeć, błagać ją, żeby została. Ale widziałam w jej oczach determinację.
— Porozmawiamy o tym jutro — powiedziałam tylko, bo nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej.
Tej nocy nie spałam prawie wcale. Słuchałam oddechu Andrzeja obok siebie i myślałam o wszystkich błędach, które popełniłam jako matka i żona. Czy naprawdę byliśmy aż tak ślepi na potrzeby naszej córki? Czy nasze własne problemy przysłoniły nam jej cierpienie?
Rano Ola wyszła do szkoły wcześniej niż zwykle. Andrzej siedział przy stole z kubkiem kawy i patrzył w okno.
— Musimy coś zmienić — powiedział cicho. — Nie chcę stracić Oli.
Przez chwilę milczeliśmy oboje. Potem zaczęliśmy rozmawiać — pierwszy raz od dawna naprawdę rozmawiać o tym, co nas boli i czego się boimy. O tym, jak bardzo boimy się samotności i jak trudno nam być razem.
Wieczorem usiedliśmy razem z Olą przy stole. Przeprosiłam ją za to, że nie zauważałam jej problemów. Andrzej też mówił szczerze o swoich lękach i zmęczeniu.
— Chcemy ci pomóc — powiedziałam do Oli. — Jeśli naprawdę chcesz wyjechać do Warszawy po maturze, pomożemy ci się przygotować. Ale chcielibyśmy spróbować naprawić to, co się między nami popsuło.
Ola długo milczała. W końcu skinęła głową i zobaczyłam w jej oczach cień nadziei.
Dzięki tej burzliwej nocy wszystko się zmieniło. Zaczęliśmy rozmawiać ze sobą częściej, spędzać razem czas — nawet jeśli czasem było trudno i bolało. Ola wyjechała do Warszawy po maturze, ale wracała do domu na święta i wakacje. Nasza rodzina nie była już taka sama jak kiedyś — może była nawet lepsza.
Czasem patrzę na zdjęcia sprzed lat i zastanawiam się: czy musieliśmy przejść przez tę burzę, żeby nauczyć się być razem? Czy każda rodzinna tragedia może stać się początkiem czegoś dobrego? Może właśnie tak wygląda życie pełne niespodzianek…