Czy mogę zaufać własnemu synowi? Moja walka o dom i godność na stare lata
— Mamo, przecież to dla twojego dobra! — głos Piotra odbijał się echem w mojej głowie jeszcze długo po tym, jak zamknęłam za nim drzwi. Stałam w kuchni, opierając się o blat, a moje ręce drżały tak mocno, że ledwo mogłam utrzymać filiżankę z herbatą. Przez okno wpadało blade, zimowe światło, rozświetlając pustkę mojego mieszkania.
Piotr zawsze był moim oczkiem w głowie. Po śmierci męża to on stał się centrum mojego świata. Dla niego pracowałam na dwa etaty, dla niego rezygnowałam z własnych marzeń. Teraz, kiedy mam siedemdziesiąt dwa lata, on przychodzi i mówi: „Mamo, sprzedaj mieszkanie, zamieszkaj ze mną i Kasią. Będzie ci lepiej. Nie powinnaś być sama.”
Ale ja nie jestem pewna, czy to rzeczywiście dla mojego dobra. W jego oczach widzę coś nowego — niecierpliwość, może nawet chciwość? Może to tylko moje lęki, może starość sprawia, że widzę zagrożenie tam, gdzie go nie ma?
— Piotrze, ja tu mam wszystko — próbowałam tłumaczyć. — Tu są moje wspomnienia, tu żyłam z twoim ojcem…
— Mamo! — przerwał mi ostro. — To tylko ściany. W naszym domu będziesz miała własny pokój, wnuki na wyciągnięcie ręki. Przestań się upierać.
Zamknęłam oczy. Wspomnienia wróciły jak fala: pierwszy dzień w tym mieszkaniu, śmiech mojego męża, zapach świeżo upieczonego chleba. Czy naprawdę mogę to wszystko zostawić?
Wieczorem zadzwoniła do mnie moja siostra, Zofia.
— Maria, nie rób nic pochopnie — ostrzegła. — Słyszałam już takie historie. Sprzedasz mieszkanie i co wtedy? Jeśli coś się nie ułoży? Gdzie pójdziesz?
— Piotr nie jest taki — broniłam go odruchowo. — On mnie kocha.
— Miłość miłością, a życie życiem — westchnęła Zofia. — Pamiętaj o sobie.
Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, słuchając tykania zegara. W głowie miałam słowa Piotra i Zofii. Czy jestem egoistką? A może naiwną staruszką?
Następnego dnia Piotr przyszedł z żoną.
— Mamo, rozmawialiśmy z Kasią — zaczął spokojniej niż zwykle. — Możemy ci pomóc znaleźć kupca na mieszkanie. Wszystko załatwimy.
Kasia uśmiechała się uprzejmie, ale jej oczy były zimne jak lód.
— Oczywiście, to twoja decyzja — dodała. — Ale dzieci bardzo by się cieszyły, gdyby babcia była bliżej.
Spojrzałam na nich oboje i poczułam się jak intruz we własnym życiu. Czy naprawdę chodzi im o moje dobro? A może o pieniądze ze sprzedaży mieszkania?
Przez kolejne dni Piotr dzwonił codziennie. Czułam presję. Nawet sąsiadka, pani Halina, zauważyła moją nerwowość.
— Pani Mario, niech pani uważa — szepnęła mi na klatce schodowej. — Znam takie przypadki…
Zaczęłam obserwować Piotra uważniej. Kiedyś był czuły i troskliwy, teraz coraz częściej mówił o pieniądzach: „Mamo, mieszkanie w tej okolicy jest warte fortunę! Możesz nam pomóc spłacić kredyt.”
Pewnego dnia podsłuchałam rozmowę Piotra z Kasią przez uchylone drzwi:
— Jeśli mama się nie zgodzi, będziemy musieli poczekać jeszcze lata…
— Ale przecież ona już ledwo sobie radzi! — syknęła Kasia.
Serce mi ścisnęło. Czy naprawdę jestem dla nich tylko przeszkodą?
Postanowiłam porozmawiać z wnuczką, Olą. Miała czternaście lat i zawsze była szczera.
— Babciu, tata mówi, że będziesz z nami mieszkać? — zapytała niepewnie.
— Tak… ale jeszcze nie wiem.
— Ja bym chciała… ale mama mówi, że wtedy będziesz musiała oddać swoje mieszkanie…
Poczułam łzy pod powiekami. Nawet dzieci wiedzą więcej niż ja.
W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam Piotrowi:
— Synu, nie sprzedam mieszkania. Mogę do was przyjeżdżać na weekendy, ale to jest mój dom.
Piotr wybuchł:
— Mamo! Myślisz tylko o sobie! My tu się dusimy w ciasnocie, a ty siedzisz sama w trzech pokojach!
— To jest moje życie! — krzyknęłam pierwszy raz od lat.
Zapanowała cisza. Piotr patrzył na mnie z niedowierzaniem.
Od tamtej pory nasze relacje są chłodne. Czasem dzwoni z obowiązku, czasem wpada na chwilę z wnukami. Ale ja czuję ulgę. Nie jestem już tylko matką i babcią — jestem też sobą.
Często patrzę przez okno na stare drzewa pod blokiem i myślę: czy dobrze zrobiłam? Czy można kochać i jednocześnie nie ufać? Czy rodzina powinna być ponad wszystko… nawet ponad własne bezpieczeństwo?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?