Gdy miłość matki nie wystarcza – historia, która rozdziera serce
– Mamo, nie rozumiesz, że teraz mam własne życie? – głos Magdy był ostry jak brzytwa, a jej spojrzenie chłodne. Stałam w przedpokoju jej mieszkania, ściskając w dłoniach torbę z domowym ciastem. W powietrzu unosił się zapach świeżo parzonej kawy, ale atmosfera była lodowata.
– Magdo, ja tylko chciałam zobaczyć Kubusia… – wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Przyniosłam mu jego ulubione pierniczki.
– Mamo, mówiłam ci już: nie możesz przychodzić bez zapowiedzi. Poza tym… – zawahała się na moment, po czym dodała cicho: – Nie chcę, żebyś mieszała się w nasze sprawy.
Zamknęła drzwi niemal przed moim nosem. Stałam przez chwilę na klatce schodowej, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Jeszcze kilka lat temu Magda dzwoniła do mnie codziennie. Prosiła o pomoc przy Kubusiu, o pieniądze na przedszkole, na lekarza, na nowy wózek. Nigdy nie odmówiłam. Pracowałam ponad siły jako pielęgniarka na oddziale geriatrycznym, brałam dodatkowe dyżury, żeby tylko jej i wnukowi niczego nie brakowało.
Teraz jestem na emeryturze. Moja renta ledwo starcza na opłacenie rachunków i skromne zakupy. Nie mogę już pomagać Magdzie finansowo. I właśnie wtedy ona zaczęła się ode mnie oddalać. Najpierw przestała dzwonić. Potem coraz rzadziej odbierała moje telefony. W końcu powiedziała mi wprost: „Mamo, musisz zrozumieć, że nie możesz ciągle być częścią mojego życia”.
Pamiętam dzień, w którym pierwszy raz nie pozwoliła mi zobaczyć Kubusia. Przyszłam z prezentem na jego urodziny. Stałam pod drzwiami z balonikiem i książką o dinozaurach. Magda otworzyła drzwi tylko na chwilę.
– Kubuś jest chory – powiedziała szybko. – Nie chcemy nikogo widzieć.
Ale przez uchylone drzwi widziałam, jak mój wnuk bawi się w salonie z ojcem. Zrozumiałam wtedy, że to nie choroba była powodem.
Od tamtej pory minęły dwa lata. Dwa lata samotności i tęsknoty. Każdego dnia budzę się z nadzieją, że Magda zadzwoni, że pozwoli mi zobaczyć Kubusia choćby na chwilę. Każdego dnia wieczorem płaczę do poduszki, bo wiem, że to się nie wydarzy.
Często wracam myślami do czasów, gdy Magda była małą dziewczynką. Byłyśmy tylko we dwie – jej ojciec odszedł, gdy miała trzy lata. Robiłam wszystko, by niczego jej nie brakowało. Zawsze miała czyste ubrania, kanapki do szkoły i nowe zeszyty. Nigdy nie narzekałam na zmęczenie, choć czasem padałam z nóg po nocnych dyżurach.
Kiedy Magda poszła na studia do Warszawy, pomagałam jej jak mogłam – wysyłałam pieniądze na stancję, jedzenie, książki. Gdy urodził się Kubuś i jej partner stracił pracę, przez kilka miesięcy utrzymywałam ich wszystkich ze swojej pensji. Nie żałowałam ani złotówki.
Teraz słyszę od sąsiadek: „Pani Zosiu, taka dobra matka była z pani”. A ja czuję się jak najgorsza matka świata. Może za bardzo ją rozpieściłam? Może powinnam była nauczyć ją samodzielności? Może to moja wina, że teraz widzi we mnie tylko portfel?
Ostatnio próbowałam porozmawiać z Magdą przez telefon.
– Magdo, proszę cię… Tęsknię za Kubusiem. Czy mogłabym go zabrać na spacer?
– Mamo – westchnęła ciężko – naprawdę nie mam teraz czasu na takie rozmowy. Musisz zrozumieć, że mamy swoje życie.
– Ale ja jestem twoją matką! – wykrzyknęłam rozpaczliwie.
– Byłaś dla mnie ważna… kiedy potrzebowałam pomocy – powiedziała cicho i rozłączyła się.
Te słowa rozdarły moje serce na strzępy. Przez kilka dni nie wychodziłam z domu. Nie miałam siły nawet zrobić sobie herbaty. Patrzyłam w okno na plac zabaw pod blokiem i wyobrażałam sobie Kubusia bawiącego się z innymi dziećmi.
Czasem spotykam go przypadkiem na ulicy z ojcem. Kubuś macha do mnie rączką i krzyczy: „Babciu!”. Ale jego tata szybko go odciąga.
W święta Bożego Narodzenia siedziałam sama przy stole nakrytym dla jednej osoby. Wpatrywałam się w pusty talerz dla wędrowca i myślałam o tym, jak bardzo brakuje mi rodziny.
Zastanawiam się często: czy naprawdę byłam dla Magdy ważna tylko wtedy, gdy mogłam płacić jej rachunki? Czy miłość matki liczy się tylko wtedy, gdy jest poparta pieniędzmi?
Ostatnio sąsiadka zaproponowała mi wspólne wyjście do klubu seniora.
– Pani Zosiu, nie może się pani tak zamartwiać! Ma pani prawo do własnego życia!
Ale ja nie potrafię przestać myśleć o Magdzie i Kubusiu. Każdego dnia modlę się o to, żeby moja córka kiedyś zrozumiała, jak bardzo ją kocham – nawet jeśli nie mam już pieniędzy.
Czasem pytam siebie: czy można być dobrą matką i jednocześnie nauczyć dziecko wdzięczności? Czy miłość naprawdę wystarcza? A może są rzeczy ważniejsze od pieniędzy… tylko dlaczego moja córka tego nie widzi?