Gdy własna krew staje się obca: Opowieść o matce, rodzinie i walce o dziecko
– Nie dasz sobie rady, Magda! Oddaj małego do adopcji, wszystkim będzie lżej! – wrzasnęła moja siostra Agata, stojąc w drzwiach szpitalnej sali. Byłam jeszcze pod kroplówką, z twarzą mokrą od łez, a jej słowa wbijały się we mnie jak igły. Za oknem padał śnieg, a ja czułam się, jakby cały świat zamarzł razem ze mną.
Poród był koszmarem. Przez dwanaście godzin walczyłam o życie mojego synka, aż lekarze zdecydowali o cesarskim cięciu. Obudziłam się z pustką w środku – nie wiedziałam, czy mój synek żyje. Kiedy w końcu usłyszałam jego cichy płacz z inkubatora, poczułam ulgę i przerażenie jednocześnie.
Pierwsza przyszła mama. – Magda, musisz być silna. Ale pomyśl… Może lepiej, żeby ktoś inny wychował małego. Jesteś sama, nie masz pracy, nie masz mieszkania… Jak sobie poradzisz? – Jej głos był cichy, ale stanowczy.
– Mamo, to mój syn! – wyszeptałam, a ona tylko spuściła wzrok.
Następne dni były jak zły sen. Pielęgniarki były miłe, ale widziałam w ich oczach litość i niepokój. – Jesteś pewna, że dasz radę sama? – zapytała raz siostra oddziałowa, podając mi leki. – Wiesz, tyle rodzin marzy o dziecku…
Agata była najgłośniejsza. – Magda, popatrz na siebie! Od trzech lat mieszkasz u mamy na kanapie! Mały zasługuje na więcej!
Każde ich słowo bolało bardziej niż szwy po operacji. Ale kiedy pierwszy raz pozwolili mi przytulić synka, wszystko się zmieniło. Był taki maleńki i bezbronny. Gdy spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami, wiedziałam, że nie mogę go oddać.
– Agata, nie oddam go! – krzyknęłam, gdy znów zaczęła mnie atakować.
– Jesteś egoistką! Zniszczysz mu życie!
– Może… Ale przynajmniej spróbuję być dla niego matką!
Po wyjściu ze szpitala wróciłam z synkiem do mamy na blokowisko na warszawskiej Pradze. Mały spał w starym łóżeczku po Agacie, które wyciągnęłyśmy z piwnicy. Mama milczała przez całe dnie, a Agata przestała się odzywać. Czułam się jak intruz we własnym domu.
Pewnego wieczoru, gdy grzałam mleko dla synka, mama usiadła obok mnie.
– Magda… Kocham cię. Ale boję się o was. Wszyscy jesteśmy już zmęczeni tą walką…
– Mamo, nie potrafię bez niego żyć. On jest wszystkim, co mam. Będę sprzątać klatki schodowe, sprzedawać warzywa na bazarze… Bylebyśmy byli razem.
Mama spojrzała na mnie tak, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu.
Tygodnie ciągnęły się w nieskończoność. Synek płakał nocami, a ja płakałam razem z nim. Nie miałam pojęcia, jak być matką. Brakowało pieniędzy na pieluchy i mleko. Moja przyjaciółka Ola przynosiła mi używane ubranka i zabawki po swoich dzieciach.
Pewnego dnia przyszła pracownica opieki społecznej. – Pani Magdo, dostaliśmy zgłoszenie ze szpitala i od pani siostry… Musimy sprawdzić warunki życia dziecka. – Poczułam się jak przestępca.
– Wiem, że nie mam nic… Ale on ma mnie! Nie oddam go! – powiedziałam przez łzy.
Pracownica długo milczała, patrząc na śpiącego synka. – Zobaczymy, co da się zrobić – powiedziała cicho.
Agata już się nie odzywała. Mama była coraz bardziej zamknięta w sobie. Pewnej nocy usłyszałam jej cichy płacz w kuchni.
– Co się stało? – zapytałam szeptem.
– Agata mówi, że zwariowałaś… Ale patrzę na ciebie każdego dnia i widzę, ile walczysz. Może byłam zbyt surowa… Może to ja popełniłam błąd, każąc ci oddać dziecko.
Przytuliłam mamę pierwszy raz od lat.
Wiosna przyniosła trochę nadziei – dostałam pracę sprzątaczki w podstawówce na Grochowie. To nie były wielkie pieniądze, ale wystarczało na pieluchy i mleko. Synek rósł i coraz częściej się uśmiechał.
Któregoś dnia Agata pojawiła się w drzwiach z pluszakiem w ręku.
– Przyszłam zobaczyć małego… Mogę?
Spojrzałyśmy na siebie długo.
– Możesz – odpowiedziałam cicho.
Agata usiadła obok mnie i pierwszy raz nie powiedziała nic złego.
Dziś mój synek ma rok. Nadal mieszkamy u mamy, nadal liczymy każdy grosz, ale mamy siebie nawzajem. Czasem zastanawiam się, czy byłam samolubna, nie słuchając rodziny i nie oddając go do adopcji. Ale kiedy przytula mnie swoimi małymi rączkami i mówi „mama”, wiem, że zrobiłam to, co było dla nas najlepsze.
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy sama miłość wystarczy, gdy nie ma się nic więcej?