Gdzie byłaś, kiedy cię potrzebowaliśmy? – Historia rodzinna o straconych szansach

– Znowu mnie nie zauważył. Przeszedł obok, jakbym była powietrzem! – głos teściowej odbija się echem w mojej głowie, choć minęło już kilka godzin od jej wizyty. Siedzę przy kuchennym stole, patrząc na kubek zimnej herbaty. Marcin, mój mąż, krząta się po mieszkaniu, udając, że nie słyszy moich westchnień. A ja nie mogę przestać myśleć o tym jednym pytaniu: gdzie ona była, kiedy naprawdę jej potrzebowaliśmy?

Marcin i ja pobraliśmy się ledwo po dziewiętnastce. Byliśmy młodzi, zakochani i naiwni. Właśnie zaczynaliśmy studia na Uniwersytecie Warszawskim – on matematykę, ja polonistykę. Wydawało się, że świat stoi przed nami otworem. Rok później wzięliśmy skromny ślub, bo byłam już w ciąży. Rodzice Marcina nie byli zachwyceni. Jego matka, pani Halina, patrzyła na mnie z chłodnym dystansem. „Za młodzi jesteście, nie dacie rady,” powtarzała przy każdej okazji.

Kiedy urodził się Kuba, nasz syn, wszystko się zmieniło. Marcin musiał rzucić studia i pójść do pracy. Ja próbowałam pogodzić opiekę nad dzieckiem z nauką, ale to było ponad moje siły. Byliśmy sami. Moi rodzice mieszkali daleko na Podlasiu i mogli pomagać tylko przez telefon. Halina? Przyszła raz do szpitala z bukietem róż i miną, jakby przyszła na pogrzeb. Potem zniknęła na długie miesiące.

Pamiętam tamten zimowy wieczór, kiedy Kuba miał wysoką gorączkę. Marcin był na nocnej zmianie w magazynie. Dzwoniłam do Haliny z błaganiem o pomoc – odebrała dopiero za trzecim razem.
– Zosiu, ja mam swoje sprawy. Nie mogę teraz przyjechać – powiedziała chłodno.
– Ale Kuba jest chory! Ja nie wiem, co robić!
– Przecież jesteś matką. Poradzisz sobie.

Poradziłam sobie. Sama. Z gorączką u dziecka, z brakiem pieniędzy na leki, z samotnością i lękiem. Marcin wracał zmęczony i coraz bardziej zamknięty w sobie. Nasze małżeństwo zaczęło pękać pod ciężarem codzienności.

Halina pojawiała się tylko wtedy, gdy trzeba było zrobić dobre wrażenie na rodzinie albo sąsiadach. Przynosiła drogie zabawki na święta i znikała zaraz po obiedzie. Kuba nie znał jej prawie wcale. Gdy miał pięć lat i zapytałam go, kim jest ta pani ze zdjęcia w ramce na komodzie, wzruszył ramionami: „Nie wiem, chyba jakaś ciocia?”

Czas płynął. Marcin wrócił na studia zaoczne, ja zaczęłam pracować w bibliotece. Kuba rósł na cichego, zamkniętego w sobie chłopca. Często pytał o dziadków – moich rodziców widywał raz do roku, Halinę jeszcze rzadziej.

Wszystko zmieniło się dwa lata temu, gdy Halina przeszła na emeryturę i nagle zapragnęła być częścią naszego życia. Zaczęła dzwonić co tydzień, zapraszać nas do siebie na obiady, przynosić Kubiowi prezenty i wypytywać o jego szkołę.

Ale Kuba był już nastolatkiem – zamkniętym w swoim świecie gier komputerowych i książek fantasy. Gdy babcia próbowała go przytulić czy zagadać o szkole, odpowiadał monosylabami albo uciekał do swojego pokoju.

Dziś Halina przyszła do nas z pretensjami.
– On mnie ignoruje! Co ja mu zrobiłam? Przecież jestem jego babcią!
Marcin milczał. Ja nie wytrzymałam:
– Może powinnaś zapytać siebie, gdzie byłaś przez te wszystkie lata? Kiedy on płakał po nocach i pytał o babcię? Kiedy potrzebował rodziny?
Halina spojrzała na mnie z wyrzutem:
– To nie było takie proste…
– Dla nas też nie było proste! – przerwałam jej drżącym głosem.

Po jej wyjściu długo siedzieliśmy w ciszy. Marcin patrzył w okno.
– Może powinniśmy mu pomóc ją zrozumieć? – zapytał cicho.
– A kto nam pomógł ją zrozumieć wtedy? – odpowiedziałam gorzko.

Wieczorem poszłam do Kuby.
– Synku… babcia bardzo chce mieć z tobą kontakt.
Wzruszył ramionami:
– Nie potrzebuję jej teraz.
Poczułam ukłucie żalu i winy – czy to ja nauczyłam go zamykać się przed ludźmi?

Czasem myślę o tym wszystkim i pytam siebie: czy można odbudować coś, czego nigdy naprawdę nie było? Czy da się naprawić relacje rodzinne po tylu latach milczenia i żalu? Może czasem lepiej zostawić przeszłość za sobą… Ale czy wtedy nie skazujemy się na samotność?

Czy Wy też mieliście kiedyś poczucie, że ktoś bliski pojawia się za późno? Co byście zrobili na moim miejscu?