Kiedy moja była teściowa stanęła w drzwiach: Historia o tym, jak przeszłość wraca, by rozliczyć teraźniejszość
– Co ty tu robisz? – zapytałam, ledwo powstrzymując drżenie głosu, kiedy zobaczyłam ją w progu. Zofia, moja była teściowa, stała na wycieraczce z miną, która od razu przypomniała mi wszystkie te lata upokorzeń i chłodnych spojrzeń. Była starsza, bardziej zgarbiona, ale jej oczy wciąż miały ten sam lodowaty błysk.
– Przyszłam porozmawiać – odpowiedziała szorstko. – To chyba nie zabronisz mi wejść?
Nie wiedziałam, co zrobić. Przez chwilę miałam ochotę zatrzasnąć jej drzwi przed nosem, ale coś mnie powstrzymało. Może ciekawość, może resztki wychowania. Wpuściłam ją do środka. Usiadła na kanapie, rozglądając się krytycznie po moim mieszkaniu.
Wszystko wróciło do mnie jak fala: jej wieczne pretensje o to, że nie umiem gotować „jak prawdziwa Polka”, że nie dbam o jej syna tak, jak powinnam, że jestem „za cicha”, „za gruba”, „za słaba”. Każde święta były dla mnie koszmarem. Pamiętam Wigilię sprzed pięciu lat:
– Znowu barszcz z torebki? – syknęła wtedy Zofia, kiedy postawiłam talerz na stole. – U nas w domu nigdy nie było takich wynalazków.
Mój mąż, Tomek, siedział cicho, jakby go nie było. Nigdy mnie nie bronił. Po rozwodzie przestał się odzywać – do mnie i do naszej córki, Julki. Zostałyśmy same.
Teraz Zofia siedziała naprzeciwko mnie i patrzyła z tą samą pogardą.
– Słyszałam, że Julka ma problemy w szkole – zaczęła bez ogródek. – Nic dziwnego. Bez ojca dziecko zawsze będzie miało pod górkę.
Poczułam, jak ściska mnie w gardle. – Nie przyszłaś tu po to, żeby mi pomóc. Przyszłaś tylko po to, żeby mnie upokorzyć – powiedziałam cicho.
Zofia wzruszyła ramionami. – Chciałam tylko powiedzieć, że Tomek wrócił do Polski. Może w końcu zajmie się własnym dzieckiem.
Zacisnęłam pięści. – Przez pięć lat nie interesował się Julką. Teraz nagle sobie przypomniał?
– Ludzie się zmieniają – odpowiedziała z przekąsem. – Ale ty chyba nie.
W tej chwili usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Julka wróciła ze szkoły. Stanęła w korytarzu i spojrzała na babcię z niechęcią.
– Cześć babciu – powiedziała chłodno.
Zofia uśmiechnęła się sztucznie. – No witaj, kochanie. Jak tam oceny?
Julka wzruszyła ramionami i weszła do swojego pokoju bez słowa.
Zofia spojrzała na mnie z triumfem. – Widzisz? Nawet własne dziecko cię nie słucha.
Nie wytrzymałam. – Może dlatego, że przez całe życie słyszała tylko krytykę? Może dlatego, że nikt jej nie wspierał?
Przez chwilę w pokoju panowała cisza. Zofia patrzyła na mnie z nienawiścią.
– Jesteś niewdzięczna – syknęła. – Dałam ci wszystko: rodzinę, dom…
– Dałaś mi tylko poczucie winy i samotność – przerwałam jej drżącym głosem.
Zofia zerwała się z kanapy i ruszyła do drzwi. – Jeszcze zatęsknisz za moją pomocą! – rzuciła przez ramię.
Kiedy wyszła, opadłam na fotel i zaczęłam płakać. Przez lata próbowałam udowodnić jej i sobie, że jestem wystarczająco dobra. Że zasługuję na szacunek. Ale nigdy go nie dostałam – ani od niej, ani od Tomka.
Wieczorem Julka przyszła do mnie i usiadła obok.
– Mamo… Nie przejmuj się babcią. Ja wiem, jaka jesteś naprawdę.
Przytuliłam ją mocno. Poczułam ulgę i wdzięczność za to jedno zdanie.
Następnego dnia zadzwonił Tomek. Chciał się spotkać z Julką. Zgodziłam się, choć serce waliło mi jak młotem. Bałam się kolejnych rozczarowań dla niej i dla siebie.
Spotkanie odbyło się w kawiarni na rynku. Tomek był spięty i mówił głównie o sobie: o pracy za granicą, o nowych planach. Julka słuchała go z obojętnością.
– Tato… Dlaczego nas zostawiłeś? – zapytała nagle cicho.
Tomek spuścił wzrok. – Nie potrafiłem sobie poradzić…
Wróciłyśmy do domu w milczeniu. Wieczorem Julka zapytała:
– Mamo, czy ja też kiedyś będę taka jak babcia?
Złapałam ją za rękę.
– Nie, kochanie. Jesteś silna i dobra. I nigdy nie pozwól nikomu wmówić ci inaczej.
Od tamtej pory coraz częściej myślę o tym, ile krzywdy może wyrządzić jedno pokolenie drugiemu przez brak empatii i zrozumienia. Czy można przerwać ten łańcuch? Czy ja naprawdę jestem w stanie wychować Julkę inaczej?
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy potrafię wybaczyć Zofii? Czy wybaczenie jest możliwe bez przeprosin? A może najważniejsze jest to, żeby wybaczyć samej sobie?