Między łzami mamy a własnym marzeniem: Jak wybrałam siebie i zapłaciłam cenę

– Znowu wracasz tak późno? – głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stała przy zlewie, z rękami zanurzonymi w pianie, ale jej spojrzenie było twardsze niż stal.

– Mamo, miałam próbę… – zaczęłam nieśmiało, zdejmując kurtkę. W powietrzu unosił się zapach smażonych kotletów i napięcia, które znałam od dziecka.

– Próbę? Znowu te twoje śpiewy? – westchnęła ciężko. – Kiedy w końcu zrozumiesz, że to nie jest życie? Że musisz mieć porządny zawód, a nie bujać w obłokach?

Zacisnęłam pięści. Ile razy słyszałam już te słowa? Ile razy tłumaczyłam, że muzyka to nie tylko hobby, że to moje życie? Ale dla mamy liczyły się tylko fakty: stabilna praca, najlepiej w urzędzie, jak ona. Marzyła, żebym została nauczycielką matematyki. Ja marzyłam o scenie.

– Mamo, ja…

– Nie chcę tego słuchać! – przerwała mi ostro. – Tyle dla ciebie poświęciłam. Ojciec zostawił nas, kiedy miałaś siedem lat. Sama cię wychowałam, sama wszystko dźwigałam! Myślisz, że było mi łatwo?

Poczułam znajome ukłucie winy. Wiedziałam, że mama przeszła przez piekło po rozwodzie. Pracowała na dwa etaty, żebym mogła chodzić na zajęcia dodatkowe. Ale czy to znaczyło, że muszę żyć jej życiem?

– Wiem, mamo. I jestem ci wdzięczna…

– Nie jesteś! Gdybyś była, poszłabyś na studia pedagogiczne jak chciałam! – Jej głos załamał się i zobaczyłam łzy w jej oczach. – Nie rozumiesz, że chcę dla ciebie dobrze?

Wtedy coś we mnie pękło.

– Może czasem trzeba pozwolić dziecku być szczęśliwym po swojemu! – wykrzyczałam. – Nie chcę być nauczycielką! Chcę śpiewać! Chcę żyć swoim życiem!

Mama odwróciła się do mnie plecami. Jej ramiona drżały od tłumionego szlochu.

– Idź do swojego pokoju – powiedziała cicho. – Nie chcę cię teraz widzieć.

Zamknęłam się w swoim pokoju i płakałam razem z nią. Przez ścianę słyszałam jej cichy płacz. Czułam się jak najgorsza córka na świecie.

Następne dni były pełne milczenia. Mama nie odzywała się do mnie prawie wcale. Widziałam, jak patrzy na mnie z żalem i rozczarowaniem. W domu panowała atmosfera żałoby.

A potem przyszły egzaminy maturalne. Mama podsuwała mi pod nos oferty studiów pedagogicznych, ja za plecami wysyłałam zgłoszenia do Akademii Muzycznej w Katowicach.

Kiedy dostałam list z uczelni, serce waliło mi jak oszalałe. Przeszłam przesłuchania! Dostałam się!

Wieczorem zebrałam się na odwagę.

– Mamo…

Spojrzała na mnie z rezygnacją.

– Co znowu?

– Dostałam się na Akademię Muzyczną.

Przez chwilę patrzyła na mnie bez słowa. Potem jej twarz wykrzywił grymas bólu.

– To już postanowione? – zapytała cicho.

– Tak.

Wybiegła z kuchni, trzaskając drzwiami. Jeszcze nigdy nie czułam się tak samotna.

Przez całe wakacje rozmawiałyśmy tylko o sprawach koniecznych: rachunki, zakupy, pranie. Czułam się jak intruz we własnym domu. Ale nie mogłam się wycofać.

We wrześniu spakowałam walizkę i wyjechałam do Katowic. Mama nie odprowadziła mnie na dworzec. Przez pierwsze tygodnie dzwoniła rzadko i krótko: „Masz co jeść?”, „Nie chorujesz?”. Czułam jej dystans przez telefon.

Na uczelni byłam szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Śpiewałam całymi dniami, poznawałam ludzi takich jak ja – z pasją i marzeniami. Ale wieczorami tęskniłam za domem i za mamą. Zastanawiałam się, czy kiedyś mi wybaczy.

Minął rok. Wróciłam do domu na święta Bożego Narodzenia. Mama przyjęła mnie chłodno, ale widziałam łzy w jej oczach, gdy śpiewałam kolędę przy stole.

Po kolacji podeszła do mnie i powiedziała:

– Wiesz… czasem myślę, że może masz rację. Może powinnam pozwolić ci być sobą…

Objęłyśmy się i obie płakałyśmy długo.

Dziś jestem już po studiach. Śpiewam w chórze Filharmonii Śląskiej i uczę dzieci muzyki w domu kultury. Mama przyjeżdża na moje koncerty i zawsze siedzi w pierwszym rzędzie. Ale czasem widzę w jej oczach cień smutku – może tęsknotę za innym życiem dla mnie?

Często zastanawiam się: czy można być szczęśliwym, jeśli rani się tych, których najbardziej kochamy? Czy warto walczyć o swoje marzenia za wszelką cenę? Co wy byście zrobili na moim miejscu?