Moja mama pomogła mojej byłej żonie, ale odmawia wsparcia mojej obecnej. Czy naprawdę jestem winny?
— Mamo, dlaczego jej nie pomożesz? — głos mi się łamał, choć starałem się brzmieć stanowczo. Stałem w kuchni, oparty o blat, a moja mama, pani Teresa, krzątała się przy zlewie, udając, że nie słyszy.
— Pomogłam już raz, Piotrze. I to wystarczy — odpowiedziała chłodno, nie odwracając się do mnie.
Wiedziałem, że chodzi o Magdę, moją obecną żonę. Od kilku miesięcy ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Straciłem pracę w magazynie, Magda miała tylko pół etatu w sklepie spożywczym. Nasze oszczędności stopniały szybciej niż śnieg w marcu. W końcu poprosiłem mamę o pomoc — choćby na kilka miesięcy, żebyśmy mogli zamieszkać u niej i trochę odetchnąć. Ale ona była nieugięta.
Najgorsze było to, że kilka lat temu bez wahania przyjęła pod swój dach moją byłą żonę, Anię, kiedy ta została sama z naszym synem Kubą. Pomogła jej znaleźć pracę, zajmowała się wnukiem, gotowała obiady. Wtedy byłem wdzięczny — wiedziałem, że Ania nie dałaby sobie rady bez wsparcia. Ale teraz… Teraz czułem się jak intruz we własnej rodzinie.
— Dla Ani zawsze miałaś czas i serce — rzuciłem z goryczą. — A dla mnie i Magdy już nie?
Mama odwróciła się powoli. Jej twarz była zmęczona i zamknięta.
— Ania była sama z dzieckiem. Ty wtedy nawet nie płaciłeś regularnie alimentów! — Jej słowa uderzyły mnie mocniej niż się spodziewałem.
Zacisnąłem pięści. Wiedziałem, że to prawda. Po rozwodzie byłem rozbity, pogubiłem się finansowo i emocjonalnie. Alimenty płaciłem nieregularnie — czasem z opóźnieniem, czasem wcale. Ale przecież próbowałem! Pracowałem na umowie śmieciowej, dorabiałem na budowie… To nie było takie proste.
— Teraz próbuję wszystko naprawić — powiedziałem cicho. — Chcę być dobrym ojcem dla Kuby i dobrym mężem dla Magdy.
Mama spojrzała na mnie z mieszaniną smutku i rozczarowania.
— Ale czy naprawdę próbujesz? Czy tylko uciekasz od odpowiedzialności?
Nie odpowiedziałem. W głowie miałem mętlik. Przypomniałem sobie dzień, kiedy Ania spakowała walizki i wyprowadziła się ode mnie. Kuba miał wtedy pięć lat i płakał tak głośno, że sąsiedzi przyszli zapytać, co się dzieje. Mama przyjechała wtedy natychmiast — zabrała ich do siebie i przez kilka miesięcy była dla nich wszystkim: matką, babcią, opiekunką.
A ja? Ja zostałem sam w pustym mieszkaniu i piłem piwo za piwem, próbując zrozumieć, gdzie popełniłem błąd.
Teraz historia zataczała koło. Znowu potrzebowałem pomocy. Znowu czułem się bezradny.
Magda siedziała w samochodzie przed blokiem mamy. Widziałem przez okno jej zaciśnięte usta i łzy w oczach. Nie chciała tu przyjeżdżać — wiedziała, że mama jej nie akceptuje.
— Piotrek, wracamy? — zapytała cicho przez telefon.
— Jeszcze chwilę — odpowiedziałem. — Spróbuję jeszcze raz.
Wróciłem do kuchni. Mama stała przy oknie i patrzyła na podwórko.
— Mamo… Proszę cię. Daj nam szansę. Chociaż na miesiąc.
Westchnęła ciężko.
— Piotrze, ja już nie mam tyle siły co kiedyś. Pomogłam Ani, bo była sama i bezradna. Ty masz żonę, jesteście razem. Musicie sobie radzić sami.
— Ale my naprawdę nie mamy gdzie pójść! — głos mi się załamał.
— A alimenty płacisz regularnie? — zapytała nagle ostro.
Zamilkłem. Wiedziałem, że nie zawsze mi się udaje.
— Kuba jest twoim synem. On też potrzebuje ojca i wsparcia. Nie możesz ciągle zaczynać od nowa i liczyć na to, że ktoś cię uratuje.
Poczułem wstyd i złość jednocześnie. Czy naprawdę byłem aż tak złym ojcem? Czy mama miała rację?
Wyszedłem na klatkę schodową i usiadłem na schodach. Magda zadzwoniła jeszcze raz.
— I co?
— Nic… Nie chce nam pomóc.
Usłyszałem jej cichy szloch po drugiej stronie słuchawki.
Wróciliśmy do naszego wynajmowanego pokoju na obrzeżach miasta. Magda milczała przez całą drogę. Ja też nie miałem siły mówić.
Wieczorem zadzwonił Kuba.
— Tata, przyjedziesz jutro na mecz?
— Postaram się, synku — odpowiedziałem drżącym głosem.
Położyłem się na łóżku obok Magdy i patrzyłem w sufit.
Czy naprawdę wszystko to moja wina? Czy można naprawić błędy z przeszłości? A może są rzeczy, których już nigdy nie da się odwrócić?
Czasami zastanawiam się: ile razy można prosić o drugą szansę? I czy ktoś jeszcze uwierzy w moje dobre intencje?