Moje dzieci nigdy nie poznają swoich dziadków przez chciwość – rodzice dzwonili z przeprosinami, ale nie potrafiłam im wybaczyć
– Nie dotykaj tego! – wrzasnął ojciec, gdy tylko sięgnęłam po porcelanową figurkę na komodzie babci. Miałam wtedy sześć lat i nie rozumiałam jeszcze, że w naszym domu napięcie można było kroić nożem. Mama stała w kuchni, zgarbiona nad zlewem, a babcia cicho płakała w swoim pokoju. To był dzień, w którym wszystko się zmieniło.
Ojciec wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. Wszedł do domu z teczką pod pachą i spojrzał na mamę z pogardą. – Znowu nie posprzątałaś? – rzucił lodowatym tonem. Mama milczała, tylko ścisnęła mocniej szklankę w dłoni. Babcia próbowała załagodzić sytuację, ale ojciec był nieugięty. – Gdybyś skończyła studia, nie musiałabyś być zależna od moich rodziców! – wykrzyczał.
Nie rozumiałam wtedy, o co chodziło z tymi studiami. Wiedziałam tylko, że mama jest smutna, a tata coraz częściej krzyczy. Dziadek próbował mnie zabawiać, opowiadając historie z wojny, ale nawet on nie potrafił rozproszyć ciężkiej atmosfery.
Pewnego wieczoru usłyszałam kłótnię rodziców za zamkniętymi drzwiami. – To jest nasz dom! – krzyczała mama. – Twoi rodzice nie mają prawa decydować o wszystkim!
– To oni go kupili! – odpowiedział ojciec. – Gdyby nie ich pieniądze, mieszkałabyś w kawalerce na Pradze!
Wtedy po raz pierwszy poczułam strach. Strach przed tym, że coś się rozpadnie. I miałam rację.
Kilka tygodni później babcia zachorowała. Leżała w łóżku, a mama opiekowała się nią dniami i nocami. Ojciec coraz częściej znikał z domu. Pewnej nocy usłyszałam jego rozmowę przez telefon:
– Nie dam jej ani grosza! To wszystko należy do nas! – syknął do słuchawki.
Następnego dnia babcia zmarła. W domu zapanowała cisza, jakiej nigdy wcześniej nie znałam. Mama płakała bezgłośnie, a ojciec chodził po mieszkaniu jak lew w klatce.
Po pogrzebie zaczęły się rozmowy o spadku. Dziadek chciał, żeby dom został dla mnie i mojej mamy. Ojciec jednak miał inne plany. – To ja jestem synem! – powtarzał uparcie. – Mnie się należy!
Mama próbowała negocjować, ale ojciec był bezwzględny. W końcu dziadek nie wytrzymał i podpisał wszystko na mojego ojca. Mama została z niczym.
Pamiętam dzień, w którym musiałyśmy się wyprowadzić. Stałam na klatce schodowej z walizką w ręku i patrzyłam, jak ojciec zamyka za nami drzwi. Nie powiedział ani słowa.
Zamieszkałyśmy u cioci Haliny na Targówku. Było ciasno i biednie, ale mama nigdy się nie skarżyła. Pracowała na dwa etaty, żebym mogła chodzić do szkoły muzycznej. Często widziałam ją płaczącą nocami nad rachunkami.
Ojciec przez lata nie odezwał się do nas ani słowem. Słyszałam tylko plotki od kuzynów: że sprzedał dom, kupił sobie nowy samochód i wyjechał na wakacje do Egiptu z nową partnerką.
Dorastałam szybko. Musiałam pomagać mamie, opiekować się młodszym bratem cioci i uczyć się do późna przy kuchennym stole. Czułam żal i gniew – do ojca, do losu, do całego świata.
Kiedy miałam osiemnaście lat, dostałam się na studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Mama była dumna, choć wiedziałam, że kosztowało ją to wiele wyrzeczeń. Przysięgłam sobie wtedy, że nigdy nie pozwolę nikomu odebrać mi godności.
Po studiach poznałam Michała. Był czuły i opiekuńczy – zupełne przeciwieństwo mojego ojca. Szybko się zakochaliśmy i pobraliśmy po dwóch latach znajomości. Urodziłam bliźniaki: Zosię i Antka.
Wtedy zadzwonił telefon.
– Cześć… to ja, tata – usłyszałam po drugiej stronie głos, którego nie słyszałam od ponad dekady.
Zamarłam.
– Chciałem… przeprosić – powiedział cicho. – Wiem, że zawaliłem… Chciałbym poznać wnuki…
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: płacz mamy, zimne spojrzenie ojca, walizka na klatce schodowej.
– Za późno – wyszeptałam i rozłączyłam się.
Mama nigdy nie doczekała się sprawiedliwości. Umarła na raka dwa lata później, trzymając mnie za rękę i powtarzając: „Nie pozwól nikomu cię skrzywdzić”.
Dziś patrzę na moje dzieci i wiem jedno: nigdy nie pozwolę im poczuć tego bólu i upokorzenia, które były moim udziałem przez tyle lat.
Czasem zastanawiam się jednak: czy można naprawdę wybaczyć zdradę dla dobra dzieci? Czy chciwość jest silniejsza niż więzy krwi? Może to ja powinnam była spróbować przebaczyć… Ale czy to byłoby sprawiedliwe wobec mamy?
Czy Wy bylibyście w stanie wybaczyć swoim rodzicom taką zdradę? Czy dzieci powinny znać swoich dziadków za wszelką cenę?