„Natalia, przyjdź na herbatę!” – Kiedy moja była teściowa wróciła do mojego życia, wszystko się zmieniło
– Natalia, przyjdź na herbatę! – usłyszałam w słuchawce głos pani Barbary, mojej byłej teściowej. Zamarłam. Dwa lata ciszy, dwa lata odkładania na bok wszystkiego, co z nią związane. Dwa lata odkąd jej syn, mój były mąż, Michał, wyprowadził się z naszego mieszkania na Pradze i zostawił mnie samą z naszym synem, Antkiem. Dwa lata od kiedy Barbara ostatni raz patrzyła mi w oczy i powiedziała: „Zniszczyłaś mojemu synowi życie. Nigdy ci tego nie wybaczę.”
Teraz jej głos był inny. Drżał. Jakby coś się stało. Jakby nagle zrozumiała, że świat nie jest czarno-biały. Przez chwilę miałam ochotę odłożyć telefon i udawać, że nie słyszałam. Ale coś mnie powstrzymało. Może ciekawość? Może tęsknota za rodziną, której już nie miałam? A może po prostu chciałam usłyszeć przeprosiny, których nigdy nie dostałam?
– Dobrze – odpowiedziałam cicho. – Przyjdę po pracy.
Przez cały dzień w biurze nie mogłam się skupić. Koleżanka z open space’u, Magda, zauważyła moje rozkojarzenie.
– Coś się stało? – zapytała.
– Była teściowa do mnie zadzwoniła – wyznałam. – Chce się spotkać.
– Po takim czasie? Może czegoś potrzebuje? Albo… może chce zobaczyć Antka?
Wzruszyłam ramionami. – Nie wiem. Ale boję się tego spotkania jak ognia.
Po pracy kupiłam w cukierni kawałek sernika – pamiętałam, że Barbara zawsze go uwielbiała. Jechałam tramwajem przez szare ulice Warszawy, patrząc na ludzi spieszących się do domów. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia: święta spędzone razem przy jednym stole, kłótnie o to, jak wychowuję Antka, ciche dni po rozwodzie.
Pod blokiem Barbary zatrzymałam się na chwilę. Wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam domofonem.
– To ja… Natalia – powiedziałam niepewnie.
– Wchodź, kochanie – odpowiedziała cicho.
Drzwi otworzyły się z charakterystycznym trzaskiem. Klatka schodowa pachniała starą farbą i kurzem. Na drugim piętrze czekała już na mnie Barbara. Wyglądała na starszą niż pamiętałam – jej włosy były prawie całkiem siwe, a twarz poorana zmarszczkami.
– Wejdź – powiedziała i odsunęła się od drzwi.
W mieszkaniu nic się nie zmieniło: te same haftowane serwetki na stole, zdjęcia Michała z dzieciństwa na ścianach, porcelanowe figurki kotów na półce.
Usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Barbara nalała herbaty do filiżanek i przez chwilę milczałyśmy.
– Natalia… wiem, że to dziwne – zaczęła w końcu. – Ale musiałam cię zobaczyć. Ostatnio dużo myślę…
Patrzyłam na nią uważnie. Jej dłonie lekko drżały.
– O czym?
– O wszystkim. O tym, jak to się stało, że tak bardzo się od siebie oddaliłyśmy. Że pozwoliłam sobie uwierzyć tylko w jedną wersję wydarzeń…
Poczułam ukłucie w sercu.
– To nie była tylko moja wina – powiedziałam cicho.
Barbara spuściła wzrok.
– Wiem. Ale wtedy byłam zbyt dumna, żeby to przyznać. Michał… on też nie był święty. Ale ja widziałam tylko jego ból. Twój mnie nie obchodził.
Przez chwilę miałam ochotę wybuchnąć płaczem. Przypomniałam sobie wszystkie te wieczory, kiedy wracałam do pustego mieszkania i próbowałam tłumaczyć Antkowi, dlaczego babcia już go nie odwiedza.
– Antek często o pani pytał – powiedziałam po chwili ciszy.
Barbara otarła łzę z policzka.
– Wiem… I to boli najbardziej. Że pozwoliłam sobie odebrać wnuka przez własną dumę.
Wtedy usłyszałyśmy dźwięk klucza w zamku. Do mieszkania wszedł Michał. Zamarł w progu na widok mnie i matki razem przy stole.
– Co tu robisz? – zapytał chłodno.
Barbara spojrzała na niego błagalnie.
– Michał… chciałam porozmawiać z Natalią. Musimy to wszystko wyjaśnić.
Michał prychnął pogardliwie.
– Po co? Przecież ona już nie jest częścią naszej rodziny.
Zacisnęłam pięści pod stołem.
– Michał, przestań! – Barbara podniosła głos pierwszy raz odkąd ją znałam. – To ja byłam niesprawiedliwa wobec Natalii! Ty też!
Michał spojrzał na mnie z nienawiścią w oczach.
– Ty zawsze byłaś słaba – syknął. – Dlatego wszystko się rozpadło.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie pozwoliłam im popłynąć.
– Może byłam słaba – odpowiedziałam spokojnie – ale przynajmniej próbowałam ratować tę rodzinę do końca.
Barbara złapała mnie za rękę.
– Natalia… przepraszam cię za wszystko. Chciałabym zobaczyć Antka. Chciałabym naprawić to, co zepsułam.
Michał wyszedł trzaskając drzwiami. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, słuchając jego kroków oddalających się po schodach.
– On nigdy nie zrozumie? – zapytałam cicho.
Barbara pokręciła głową ze smutkiem.
– Może kiedyś… Ale ja już nie chcę czekać na cud. Chcę być babcią dla Antka póki jeszcze mogę.
Przez chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy i wiedziałam, że mówi prawdę.
Wyszłam z mieszkania Barbary z sercem ciężkim od emocji, ale też z nadzieją, że może jeszcze da się coś odbudować z tych ruin po naszej rodzinie. Wieczorem Antek zapytał:
– Mamo… czy babcia jeszcze nas kocha?
Przytuliłam go mocno i odpowiedziałam:
– Myślę, że tak… tylko czasem dorośli potrzebują więcej czasu, żeby to zrozumieć.
A teraz pytam Was: czy naprawdę można przebaczyć wszystko? Czy czas leczy rany, czy tylko je przykrywa nowymi warstwami ciszy? Jak Wy byście postąpili na moim miejscu?