Nigdy nie zdążyłam powiedzieć mamie, że jestem w ciąży: historia podziału rodzinnych oszczędności

– Nie rozumiesz, Anka! Zawsze byłaś tą lepszą, a ja… ja tylko próbowałem nadążyć – krzyknął Bartek, trzaskając drzwiami mojego pokoju.

Siedziałam na łóżku, ściskając w dłoni test ciążowy. Dwie kreski. Dwie cholernie wyraźne kreski. Serce waliło mi jak oszalałe, a w głowie kłębiły się myśli: „Jak mam to powiedzieć mamie? Czy w ogóle powinnam? Czy ona to przeżyje po tym wszystkim, co nas spotkało?”

Od śmierci taty minęły dwa miesiące. W naszym domu wciąż unosił się zapach jego wody kolońskiej i echo jego śmiechu. Mama chodziła jak cień, Bartek coraz częściej znikał na całe noce, a ja… ja próbowałam być tą odpowiedzialną. Tą, która nie sprawia kłopotów. Tą, która nie dokłada mamie zmartwień.

Ale teraz…

– Aniu, kolacja! – zawołała mama z kuchni.

Schodząc po schodach, czułam jakby każdy stopień był coraz cięższy. W kuchni panowała cisza. Mama kroiła chleb, Bartek siedział z nosem w telefonie.

– Coś się stało? – zapytała mama, patrząc na mnie uważnie.

– Nie… – skłamałam. – Po prostu jestem zmęczona.

Bartek prychnął pod nosem. Mama spojrzała na niego ostro.

– Możecie choć raz zjeść razem bez kłótni?

Nikt nie odpowiedział. W ciszy przełykaliśmy kanapki, każdy zamknięty w swoim świecie.

Po kolacji mama poprosiła nas do salonu. Usiadła naprzeciwko nas, wyprostowana, z poważną miną.

– Chciałam z wami porozmawiać o czymś ważnym – zaczęła. – Wiecie, że po śmierci taty wszystko się zmieniło. Musimy być razem. Musimy sobie ufać.

Bartek przewrócił oczami.

– Mamo, do rzeczy.

Mama westchnęła i wyciągnęła z szuflady kopertę.

– To są moje oszczędności. Wszystko, co udało mi się odłożyć przez te lata. Chcę je podzielić między was po równo. Nie wiem, co przyniesie przyszłość…

– Mamo! – przerwałam jej gwałtownie. – Przecież żyjesz! Po co teraz o tym mówić?

– Bo nigdy nie wiadomo… – jej głos zadrżał. – Po śmierci taty zrozumiałam, że wszystko może się skończyć w jednej chwili.

Bartek zerwał się z miejsca.

– Super! Teraz będziemy się dzielić spadkiem za życia?!

– Bartek! – syknęłam.

– Nie rozumiesz? – krzyknął do mnie. – Ty zawsze byłaś tą idealną córką! Pewnie już wiesz, co zrobisz z tą kasą! Może na studia? Może na mieszkanie? A ja? Ja nawet nie wiem, kim chcę być!

Mama zaczęła płakać. Bartek wybiegł z domu trzaskając drzwiami.

Zostałyśmy same. Chciałam ją przytulić, powiedzieć jej wszystko – o ciąży, o strachu, o tym jak bardzo mi jej brakuje… Ale nie potrafiłam. Słowa ugrzęzły mi w gardle.

– Aniu… – mama spojrzała na mnie przez łzy. – Przepraszam. Chciałam dobrze.

– Wiem, mamo…

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Bartek wracał późno, unikał mnie i mamy. Ja chodziłam jak na szpilkach, bojąc się każdego dźwięku telefonu – czy to już czas powiedzieć mamie prawdę?

W końcu zebrałam się na odwagę.

– Mamo… muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam pewnego wieczoru, kiedy siedziałyśmy razem przy herbacie.

Spojrzała na mnie uważnie.

– Co się stało?

Otworzyłam usta… i wtedy zadzwonił telefon. Mama odebrała i nagle pobladła.

– Co? Gdzie? Już jadę!

Rzuciła słuchawkę i wybiegła z domu. Zostałam sama, nie wiedząc co się dzieje. Po chwili zadzwonił mój telefon.

– Anka? To Ola, dziewczyna Bartka. Bartek miał wypadek… Jest w szpitalu.

Serce mi stanęło. Wybiegłam z domu bez kurtki, biegnąc przez zimny wiatr do szpitala.

Bartek leżał na łóżku szpitalnym, cały poobijany, ale żywy. Mama siedziała przy nim i płakała cicho.

– Przepraszam… – wyszeptał Bartek do mamy. – Bałem się… wszystkiego się bałem…

Mama przytuliła go mocno.

Patrzyłam na nich i czułam narastający żal do siebie samej. Dlaczego nie potrafię powiedzieć tego jednego zdania? Dlaczego zawsze muszę być tą silną?

Po powrocie do domu mama była jeszcze bardziej zamyślona niż zwykle. Bartek zaczął się zmieniać – więcej rozmawiał ze mną i z mamą, pomagał w domu, nawet zaczął planować przyszłość.

A ja…

Pewnego dnia mama weszła do mojego pokoju bez pukania.

– Aniu… czy ty coś przede mną ukrywasz?

Zamarłam. Spojrzałam jej w oczy i poczułam łzy napływające do oczu.

– Mamo… ja… jestem w ciąży.

Cisza trwała wieczność. Mama usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

– Bałam się… Nie chciałam ci dokładać zmartwień…

Mama przytuliła mnie mocno.

– Kochanie… niczego bardziej nie pragnę niż twojego szczęścia. I Bartka też. To dla was odkładałam te pieniądze. Żebyście mogli zacząć własne życie…

Płakałyśmy razem długo tej nocy.

Kilka tygodni później mama nagle zasłabła podczas zakupów. Zabrali ją do szpitala – okazało się, że jej serce jest słabsze niż myślałyśmy. Leżała tam przez kilka dni; odwiedzałyśmy ją codziennie z Bartkiem.

Pewnego ranka zadzwonił telefon ze szpitala. Mama odeszła we śnie.

Świat się zatrzymał. Nie mogłam oddychać. Nie zdążyłam jej powiedzieć wszystkiego – jak bardzo ją kocham, jak bardzo się boję przyszłości bez niej…

Na pogrzebie trzymałam Bartka za rękę. Byliśmy tylko we dwoje – dwoje dzieci bez rodziców, ale z nowym życiem pod moim sercem.

Po pogrzebie znalazłam kopertę od mamy schowaną w jej ulubionej książce kucharskiej:
„Aniu i Bartku,
pieniądze są tylko dodatkiem do życia. Najważniejsze jest to, żebyście byli razem i wspierali się nawzajem. Kocham was najbardziej na świecie.”

Bartek objął mnie mocno i pierwszy raz od dawna poczułam nadzieję.

Czasem myślę: czy gdybym wcześniej powiedziała mamie o ciąży, byłaby szczęśliwsza? Czy byłaby spokojniejsza? Czy naprawdę można przygotować się na stratę najbliższej osoby?

A wy? Czy zdążyliście powiedzieć swoim bliskim wszystko to, co najważniejsze?