„Tato, dlaczego nie wróciłeś?” – Historia o stracie, gniewie i walce o prawdę

– Mamo, gdzie jest tata? – zapytałam, czując jak głos więźnie mi w gardle. Był środek nocy, a w naszym mieszkaniu na warszawskim Bródnie panowała nienaturalna cisza. Mama siedziała przy stole, z twarzą ukrytą w dłoniach. Jej ramiona drżały.

Nie odpowiedziała od razu. W końcu podniosła głowę – jej oczy były czerwone od płaczu. – Tata… tata nie wróci – wyszeptała.

Wtedy jeszcze nie rozumiałam, co to znaczy. Miałam szesnaście lat i wydawało mi się, że najgorsze, co może mnie spotkać, to jedynka z matematyki albo kłótnia z przyjaciółką. Ale tej nocy wszystko się zmieniło.

Pół godziny później do drzwi zapukała policja. Dwóch funkcjonariuszy w granatowych mundurach – jeden młody, drugi starszy, z siwymi włosami. – Przykro nam – powiedzieli. – Pański mąż zginął podczas interwencji.

Mama zaczęła krzyczeć. Ja stałam jak sparaliżowana. Pamiętam tylko jedno zdanie: „To była tragiczna pomyłka”.

Przez kolejne dni nasz dom zamienił się w miejsce żałoby i milczenia. Babcia Halina przyjechała z Łodzi i próbowała pocieszać mamę, ale sama ledwo trzymała się na nogach. Mój brat Michał zamknął się w swoim pokoju i przestał odzywać się do kogokolwiek.

Wszyscy mówili szeptem. Sąsiedzi patrzyli na nas ze współczuciem, ale nikt nie miał odwagi zapytać, co się naprawdę stało. W gazetach pojawiły się krótkie notki: „Tragiczny finał interwencji policyjnej na Bródnie”. Nikt nie napisał, że Andrzej Nowak był dobrym ojcem, który nigdy nie podniósł głosu na swoje dzieci.

Po pogrzebie zaczęły się pytania. Dlaczego tata wyszedł tamtego wieczoru? Co naprawdę wydarzyło się na klatce schodowej? Policja twierdziła, że pomylili go z kimś innym – podobno szukali włamywacza. Ale tata miał przy sobie tylko klucze i siatkę z zakupami.

Mama próbowała rozmawiać z prokuratorem. – To była nieszczęśliwa pomyłka – powtarzał beznamiętnie urzędnik. – Funkcjonariusze działali zgodnie z procedurami.

– Jakie procedury pozwalają zastrzelić niewinnego człowieka? – krzyczała mama. Ale nikt jej nie słuchał.

W domu narastało napięcie. Michał obwiniał mamę: – Gdybyś nie kazała mu iść po mleko, nic by się nie stało! Babcia płakała po kątach i modliła się za duszę syna. Ja zaczęłam pisać pamiętnik – jedyny sposób, żeby nie zwariować.

Pewnego dnia znalazłam w szafie taty jego ulubioną koszulę w kratę. Przytuliłam ją do twarzy i poczułam jego zapach. Zalałam się łzami. Wtedy postanowiłam: muszę dowiedzieć się prawdy.

Zaczęłam szukać informacji w internecie. Pisałam do dziennikarzy, pytałam sąsiadów, czy widzieli coś tamtej nocy. Większość bała się mówić – „Nie chcemy mieć problemów z policją”, szeptali.

Tylko pan Marek z trzeciego piętra odważył się powiedzieć: – Widziałem twojego tatę na klatce schodowej. Wyglądał na przestraszonego. Policjanci krzyczeli na niego, kazali mu położyć się na ziemi… Potem padły strzały.

Z tą wiedzą poszłam do mamy. – Musimy walczyć – powiedziałam stanowczo. Mama spojrzała na mnie jakby pierwszy raz widziała mnie naprawdę.

Zaczęłyśmy pisać pisma do prokuratury, zgłaszać sprawę do mediów. W końcu zainteresowała się nami dziennikarka z lokalnej gazety – pani Ewa Zielińska. Napisała artykuł: „Czy Andrzej Nowak musiał zginąć?”

Po publikacji odezwały się inne rodziny – okazało się, że nie jesteśmy sami. W Polsce coraz częściej dochodziło do tragicznych pomyłek podczas policyjnych interwencji.

W domu jednak narastały konflikty. Michał miał dość rozgłosu: – Przestańcie! Chcecie tylko szumu! Babcia błagała: – Dajcie już spokój Andrzejowi…

Ale ja nie mogłam przestać. Każdego dnia budziłam się z myślą: może dziś ktoś odpowie za śmierć mojego taty?

Minęły miesiące. Sprawa utknęła w sądzie. Policjanci zostali zawieszeni na kilka tygodni, potem wrócili do pracy. Prokurator umorzył śledztwo „z braku dowodów winy”.

Poczułam wtedy taki gniew, jakiego nigdy wcześniej nie znałam. Chciałam krzyczeć na cały świat: „To nie była pomyłka! To była czyjaś decyzja!”

Mama zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Michał wyjechał na studia do Krakowa i przestał odbierać telefony ode mnie i mamy.

Zostałam sama z pytaniami bez odpowiedzi.

Czasem siadam wieczorem przy oknie i patrzę na puste miejsce przy stole. Słyszę w myślach głos taty: „Bądź dzielna, Karolino”.

Ale jak być dzielną w kraju, gdzie prawda nic nie znaczy?

Czy kiedykolwiek doczekam się sprawiedliwości? Czy ktoś jeszcze pamięta o takich jak mój tata?