Telefon, który zmienił wszystko: Kiedy przeszłość wraca przez szpitalny korytarz

— Mamo, odbierz, to znowu dzwoni! — krzyknął mój syn Kuba z kuchni, a ja z niechęcią podniosłam telefon. Był szary, listopadowy poranek, a ja ledwo zebrałam się do pracy. Nie spodziewałam się niczego dobrego po nieznanym numerze. — Halo? — zapytałam niepewnie, ściskając słuchawkę tak mocno, że aż zbielały mi knykcie.

— Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Anną Nowak? — zapytał spokojny, ale obcy głos. — Tu szpital wojewódzki w Poznaniu. Pani ojciec, pan Marek Nowak, został dziś przyjęty na oddział. Stan jest poważny. Prosimy o pilny kontakt.

W tej chwili świat zawirował mi przed oczami. Ojciec. Ten sam, który dwadzieścia lat temu spakował walizkę i wyszedł z naszego życia bez słowa wyjaśnienia. Zostawił mnie, mamę i moją młodszą siostrę Magdę na pastwę losu. Przez lata próbowałam zrozumieć dlaczego, ale nigdy nie miałam odwagi zapytać mamy wprost. Teraz miałam podjąć decyzję: czy pojechać do szpitala i spojrzeć mu w oczy po tylu latach?

Zadzwoniłam do Magdy. — Słyszałaś? — zapytałam drżącym głosem. — Dzwonili ze szpitala. Tata jest ciężko chory.

Po drugiej stronie zapadła cisza. — I co z tego? — odpowiedziała w końcu chłodno. — On nas zostawił. Nie zasługuje na naszą litość.

— Ale może… może powinniśmy tam pojechać? — próbowałam przekonać siebie bardziej niż ją.

— Rób jak chcesz, Anka. Ja nie mam mu nic do powiedzenia.

Odłożyłam telefon i poczułam się jak mała dziewczynka, która znów została sama ze swoim bólem. Przez cały dzień nie mogłam się skupić w pracy. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: ojciec śmiejący się przy stole, ojciec pakujący walizkę, ojciec odwracający wzrok na ulicy, gdy przypadkiem spotkałyśmy go z Magdą kilka lat po jego odejściu.

Wieczorem usiadłam przy kuchennym stole z mamą. — Mamo… dzwonili ze szpitala w sprawie taty — zaczęłam ostrożnie.

Mama spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. — Marek? Co się stało?

— Jest ciężko chory. Chcą, żeby ktoś z rodziny się pojawił.

Mama przez chwilę milczała. W jej oczach zobaczyłam cień dawnego bólu. — To twoja decyzja, Aniu. Ja już swoje przeżyłam.

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, rozważając wszystkie za i przeciw. Czy człowiek, który nas porzucił, zasługuje na moje współczucie? Czy jestem w stanie mu wybaczyć? Czy to ja będę tą lepszą osobą?

Następnego dnia pojechałam do szpitala. Korytarze pachniały środkiem dezynfekującym i strachem. W sali leżał starszy mężczyzna, którego ledwo poznałam. Był wychudzony, siwy, zgaszony. Gdy mnie zobaczył, jego oczy napełniły się łzami.

— Aniu… — wyszeptał słabym głosem.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Stałam przez chwilę w milczeniu, aż w końcu usiadłam na krześle obok łóżka.

— Dlaczego? — zapytałam cicho. — Dlaczego nas zostawiłeś?

Ojciec odwrócił wzrok w stronę okna. — Byłem tchórzem… Myślałem, że tak będzie lepiej dla was wszystkich. Popełniłem błąd życia.

— Przez ciebie mama płakała każdej nocy przez rok! Magda do dziś nie potrafi zaufać żadnemu mężczyźnie! A ja… ja całe życie próbuję udowodnić sobie, że jestem czegoś warta! — głos mi się załamał.

Ojciec zaczął płakać bezgłośnie. — Przepraszam… Nie proszę o wybaczenie. Chciałem tylko cię zobaczyć jeszcze raz.

Wyszłam z sali roztrzęsiona. Na korytarzu zadzwoniła Magda.

— I co? Byłaś u niego?

— Tak… On naprawdę żałuje.

— To już niczego nie zmieni — odpowiedziała twardo siostra.

Przez kolejne dni wracałam do szpitala niemal codziennie. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym: o dzieciństwie, o tym, co stracił, o tym, czego nigdy nie odzyska. Z każdym dniem czułam coraz większy żal i coraz większą ulgę jednocześnie. Żal za straconymi latami i ulgę, że mogę zamknąć ten rozdział mojego życia.

Pewnego popołudnia ojciec poprosił mnie o jedno: żebym przekazała Magdzie list.

— Powiedz jej… powiedz jej tylko tyle, że ją kocham i że bardzo żałuję.

Magda przyszła do szpitala dopiero po jego śmierci. Stałyśmy razem nad jego łóżkiem i płakałyśmy jak dzieci.

— Myślisz, że naprawdę nas kochał? — zapytała cicho Magda.

— Nie wiem… Ale wiem jedno: nikt nie powinien umierać sam.

Dziś często wracam myślami do tamtego telefonu i do decyzji, którą musiałam podjąć. Czy wybaczenie jest oznaką słabości czy siły? Czy można naprawdę zamknąć przeszłość i zacząć od nowa? Może każdy z nas nosi w sobie takie pytania i tylko od nas zależy, czy znajdziemy na nie odpowiedź.