Cena za zdradę: Historia o rodzinie, która rozpadła się przez chciwość i kłamstwo
Wszystko zaczęło się od trzasku drzwi. Stałam w kuchni, z nożem w ręku, krojąc cebulę na bigos, kiedy usłyszałam, jak mój brat, Paweł, wraca do domu. Było już po dwudziestej, a on miał być u siebie w Krakowie. Zanim zdążyłam zapytać, co się stało, wszedł do kuchni z twarzą czerwoną od gniewu i rzucił klucze na stół.
– Wiesz, co zrobiła mama? – wycedził przez zęby.
Zamarłam. Ostatnio mama, Halina, była dziwnie nerwowa. Odkąd tata zmarł dwa lata temu, wszystko się zmieniło. Zawsze była oschła, ale teraz… Teraz była jak cień samej siebie.
– Co się stało? – spytałam cicho.
Paweł spojrzał na mnie z wyrzutem. – Sprzedała dom w Zakopanem. Bez słowa! Wszystko przepisane na ciotkę Wandę. Nawet nie zapytała nas o zdanie!
Nóż wypadł mi z ręki. Dom w Zakopanem był jedyną pamiątką po tacie. Tam spędzaliśmy każde wakacje. Tam nauczyłam się jeździć na nartach, tam tata uczył mnie łowić ryby w potoku.
– To niemożliwe… – wyszeptałam.
– Masz tu dokumenty – rzucił mi na stół plik papierów. – Byłem u notariusza. Wszystko legalnie podpisane miesiąc temu.
Łzy napłynęły mi do oczu. – Dlaczego? Przecież wiedziała, jak nam zależy…
Paweł wzruszył ramionami. – Bo Wanda ją przekonała. Obiecała jej opiekę na starość i jakieś śmieszne pieniądze pod stołem. A my? My się nie liczymy.
W tej chwili do kuchni weszła mama. Miała na sobie swój stary szlafrok i spojrzała na nas z wyrazem zmęczenia.
– O co ta awantura? – zapytała chłodno.
– O dom! – wybuchł Paweł. – Jak mogłaś nam to zrobić?
Mama usiadła ciężko przy stole. – Nie rozumiecie… Ja już nie mam siły. Wanda mi pomoże, wy macie swoje życie…
– Ale to był dom TATY! – krzyknęłam przez łzy.
– Tata nie żyje! – odparła ostro. – A ja nie chcę być ciężarem.
Przez chwilę wszyscy milczeliśmy. W powietrzu wisiał zapach cebuli i czegoś jeszcze – czegoś gnijącego, czego nie dało się już naprawić.
Paweł zerwał się z miejsca. – To koniec! Nie chcę cię znać!
Wyszedł trzaskając drzwiami tak mocno, że aż drgnęły szyby w oknach.
Mama spojrzała na mnie błagalnie. – Marto… Ja naprawdę nie chciałam źle…
– Ale zrobiłaś źle – odpowiedziałam cicho. – I już tego nie cofniesz.
Tego wieczoru nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i słyszałam w głowie głos taty: „Rodzina jest najważniejsza”. Ale czy naprawdę? Czy rodzina może tak po prostu sprzedać twoje wspomnienia za kilka tysięcy złotych i obietnicę opieki?
Następnego dnia zadzwoniła ciotka Wanda.
– Marto, nie bądź dzieckiem – powiedziała z udawaną troską. – Twoja mama potrzebuje pomocy. Ty masz swoją rodzinę, dzieci, męża…
– Ale to nie znaczy, że można mnie wymazać z historii! – krzyknęłam do słuchawki.
Wanda westchnęła teatralnie. – Zawsze byłaś sentymentalna jak twój ojciec.
Rozłączyłam się bez słowa.
Przez kolejne tygodnie atmosfera w domu była gęsta jak śmietana przed zwarzeniem. Mama chodziła przygarbiona, unikała mojego wzroku. Paweł przestał odbierać telefony. Mój mąż, Michał, próbował mnie pocieszać:
– Może to i lepiej? Przynajmniej nie będziesz musiała jeździć do Zakopanego sprzątać po sezonie…
Ale on nie rozumiał. Dla niego dom to tylko budynek. Dla mnie to było serce rodziny.
Pewnego dnia przyszła do nas kuzynka Anka z wiadomością:
– Słyszałam, że Wanda już wystawiła dom na sprzedaż w agencji nieruchomości. Chce go opchnąć Niemcom za trzy razy tyle!
Zrobiło mi się niedobrze. To już nie chodziło o opiekę nad mamą czy sentymenty. To była zwykła chciwość.
Wieczorem pojechałam do Wandy.
– Jak możesz?! – wykrzyczałam jej prosto w twarz. – Obiecałaś mamie opiekę!
Wanda wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się kpiąco:
– Biznes to biznes, Marto. Twoja mama dostanie swoje pieniądze i miejsce w domu opieki pod Nowym Targiem. A ja mam swoje życie.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Mama siedziała przy stole i płakała cicho jak dziecko.
– Przepraszam… – szeptała raz po raz.
Nie wiedziałam już, kogo mam żałować bardziej: siebie, mamę czy tatę, który pewnie przewracał się w grobie.
Minęły miesiące. Dom został sprzedany obcym ludziom, mama trafiła do domu opieki, a Paweł wyjechał za granicę i zerwał kontakt z nami wszystkimi.
Czasem patrzę na stare zdjęcia z Zakopanego i zastanawiam się: czy można jeszcze odbudować rodzinę po takiej zdradzie? Czy pieniądze zawsze będą ważniejsze niż więzi? A może to ja jestem naiwna i świat już dawno przestał wierzyć w rodzinne wartości?
Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć coś takiego swojej matce lub ciotce? Co jest dla was ważniejsze: rodzina czy majątek?