Chcę z Tobą być, ale pragnę własnych dzieci. Porozmawiajmy. Czy Kuba stanie nam na drodze?
– Nie rozumiesz, Anka! – Marek podniósł głos, a jego dłonie zacisnęły się na oparciu krzesła. – Ja chcę mieć swoje dziecko. Chcę być ojcem od początku, a nie tylko… – Zawiesił głos, patrząc na mnie z wyrzutem.
W kuchni pachniało kawą i świeżym chlebem, ale atmosfera była ciężka jak burzowe chmury. Kuba, mój dziesięcioletni syn, siedział w swoim pokoju, udając, że gra na komputerze, choć dobrze wiedziałam, że słyszy każde nasze słowo. Od kilku miesięcy żyliśmy w trójkę – ja, Marek i Kuba – próbując stworzyć coś na kształt rodziny. Ale czy to w ogóle możliwe?
Zanim poznałam Marka, byłam przekonana, że już nigdy nie zaufam żadnemu mężczyźnie. Mój były mąż, Paweł, zostawił mnie dla młodszej kobiety tuż po tym, jak urodził się Kuba. Przez lata byłam tylko ja i mój syn. Praca w szkole, wieczorne czytanie bajek, samotne święta. Kiedy Marek pojawił się w moim życiu – przystojny, czuły, z poczuciem humoru – poczułam się jakbym znów miała dwadzieścia lat.
Ale Marek nie miał dzieci. I coraz częściej patrzył na Kubę jak na przeszkodę.
– To nie tak – próbowałam mówić spokojnie. – Kocham cię, Marek. Ale Kuba jest moim dzieckiem. Nie mogę go skrzywdzić.
– Ja nie chcę go skrzywdzić! – Marek uderzył pięścią w stół. – Ale on nigdy mnie nie zaakceptuje! Widzisz to przecież! Odkąd tu mieszkam, traktuje mnie jak intruza.
Miał rację. Kuba zamknął się w sobie. Przestał opowiadać mi o szkole, coraz częściej zamykał się w pokoju. Kiedyś byliśmy drużyną. Teraz czułam się rozdarta na pół.
Wieczorem usiadłam na łóżku Kuby. Udawał, że śpi.
– Synku… – zaczęłam cicho. – Wiem, że jest ci trudno. Ale Marek naprawdę się stara.
– Nie chcę nowego taty – wyszeptał przez łzy. – Chcę żebyś była tylko moja.
Serce mi pękało. Przytuliłam go mocno i obiecałam sobie, że nigdy go nie zostawię.
Kilka dni później Marek wrócił z pracy wcześniej niż zwykle. Był spięty.
– Musimy pogadać – powiedział bez ogródek. – Rozmawiałem z mamą. Powiedziała mi prosto: „Albo założysz własną rodzinę, albo zawsze będziesz tylko dodatkiem do czyjegoś życia”.
Zabolało mnie to bardziej niż chciałam przyznać.
– A ja? Ja jestem tylko dodatkiem? – zapytałam cicho.
Marek usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę.
– Kocham cię, Anka. Ale chcę mieć swoje dziecko. Chcę być ojcem od początku. Chcę zobaczyć pierwszy uśmiech mojego syna albo córki… Chcę być dla kogoś najważniejszy.
Poczułam łzy pod powiekami.
– A Kuba? On już nigdy nie będzie najważniejszy?
Marek milczał długo.
– On zawsze będzie twoim synem. Ale ja chciałbym mieć coś swojego… Naszego.
Przez kolejne dni unikaliśmy się wzrokiem. W pracy byłam rozkojarzona, w domu czułam się jak intruz we własnym życiu. Kuba coraz częściej pytał o Pawła, swojego ojca, który dzwonił raz na miesiąc i obiecywał spotkania, których nigdy nie dotrzymywał.
Pewnego wieczoru zadzwoniła moja mama.
– Aniu, musisz pomyśleć o sobie – powiedziała stanowczo. – Kuba kiedyś dorośnie i pójdzie swoją drogą. Zostaniesz sama?
Ale czy mogłam postawić swoje szczęście ponad szczęście mojego dziecka?
W końcu zebrałam się na odwagę i zaprosiłam Marka na spacer nad Wisłę. Było zimno, wiatr targał mi włosy.
– Musimy podjąć decyzję – powiedziałam drżącym głosem. – Nie mogę ci obiecać, że Kuba cię zaakceptuje. Ale jeśli naprawdę chcesz mieć dziecko… Ja też tego pragnę. Tylko boję się, że stracę syna.
Marek spojrzał mi w oczy.
– Spróbujmy razem. Może kiedyś Kuba to zrozumie.
Zaczęliśmy starać się o dziecko. Każdy miesiąc bez dwóch kresek na teście był jak kolejny cios. Marek coraz częściej zamykał się w sobie. Kuba był coraz bardziej zbuntowany.
Pewnego dnia wróciłam do domu i zobaczyłam ich razem przy stole. Marek próbował pomóc Kubie z matematyką.
– To bez sensu! – krzyknął Kuba i rzucił zeszytem o podłogę.
– Kuba! – zawołałam ostrzej niż chciałam.
Syn spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Wszyscy chcecie mieć nowe dzieci! A ja? Ja już nikogo nie obchodzę!
Wybiegł z domu trzaskając drzwiami.
Znalazłam go godzinę później na placu zabaw pod blokiem. Siedział skulony na huśtawce.
– Synku… Przepraszam cię za wszystko – wyszeptałam przez łzy. – Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie. Ale czasem… czasem dorosłym też jest trudno.
Przytulił się do mnie mocno.
Minęły miesiące zanim sytuacja zaczęła się układać. W końcu zaszłam w ciążę. Marek był szczęśliwy jak nigdy dotąd, ale ja czułam strach i wyrzuty sumienia wobec Kuby.
Kiedy urodziła się Zosia, Kuba długo nie chciał jej nawet dotknąć. Ale pewnego dnia zobaczyłam ich razem: Kuba czytał jej bajkę na głos, a ona patrzyła na niego wielkimi oczami.
Może rodzina to nie jest gotowy obrazek z reklamy? Może to ciągłe próby i błędy?
Czasem patrzę na Marka i Kubę razem i pytam siebie: czy można kochać dwoje ludzi równie mocno i nie rozdzierać przy tym własnego serca? Czy szczęście dorosłych zawsze musi oznaczać ból dla dzieci? Jak wy byście postąpili na moim miejscu?