Dlaczego jej nienawidziłem… Historia o rodzinie, zdradzie i przebaczeniu
Zacznę od końca – od dnia, w którym moja matka wykrzyczała mi w twarz: „To przez ciebie nasza rodzina się rozpadła!”. Stałem wtedy na środku kuchni w naszym starym mieszkaniu na warszawskim Bródnie, z walizką w ręku, a łzy ciekły mi po policzkach. Miałem trzydzieści dwa lata i czułem się jak dziecko, które właśnie straciło wszystko.
Ale zanim do tego doszło, była ona – moja siostra, Agnieszka. Młodsza ode mnie o dwa lata, zawsze ta lepsza, grzeczniejsza, mądrzejsza. Tak przynajmniej twierdziła mama. „Zobacz na Agnieszkę! Ona potrafi się uczyć i pomagać w domu!” – powtarzała od dziecka. Ja byłem tym gorszym: roztrzepanym, nieposłusznym, wiecznie z głową w chmurach. Ojciec próbował mnie bronić, ale po jego śmierci zostałem sam na polu bitwy.
Pamiętam dzień, kiedy wszystko się zaczęło. Była niedziela, świętowaliśmy urodziny mamy. Wszyscy przy stole: mama, Agnieszka z mężem – tym jej idealnym Michałem – i ja z moją narzeczoną Magdą. Atmosfera była napięta od samego początku. Magda nie lubiła Agnieszki, a Agnieszka nie znosiła Magdy. Udawali uprzejmość, ale wystarczyło jedno słowo, by wybuchła wojna.
– Może ktoś pomoże mi z tortem? – zapytała mama.
– Ja pójdę – powiedziała Agnieszka i spojrzała na mnie z wyższością.
– Daj spokój, ja pójdę – rzuciłem i ruszyłem do kuchni.
W kuchni Agnieszka stanęła naprzeciwko mnie.
– Wiesz, że mama nie lubi Magdy? – szepnęła.
– A ty myślisz, że ja lubię Michała? – odburknąłem.
– Przynajmniej on nie robi problemów – odparła z uśmiechem.
Wróciliśmy do stołu. Magda już była naburmuszona. Michał patrzył na nas jak na dzieci. Mama próbowała ratować sytuację:
– Może opowiecie coś ciekawego z pracy?
Agnieszka zaczęła opowiadać o swoim awansie w banku. Ja milczałem. Magda ścisnęła mnie za rękę pod stołem.
Po kolacji mama poprosiła mnie na bok.
– Synku, czy nie możesz być bardziej jak Agnieszka? Ona zawsze wszystko robi dobrze…
Tego wieczoru po raz pierwszy poczułem do niej prawdziwą nienawiść. Nie do mamy – do Agnieszki. Za to, że zawsze była tą lepszą. Za to, że zabrała mi nawet matczyną miłość.
Kilka tygodni później wydarzyło się coś, co zmieniło wszystko. Magda przyszła do mnie zapłakana.
– Tomek… muszę ci coś powiedzieć…
– Co się stało?
– Byłam dziś u twojej mamy…
– I?
– Powiedziała mi prosto w twarz, że nigdy nie zaakceptuje mnie jako twojej żony. Że jestem za prosta dla waszej rodziny.
Zacisnąłem pięści. Wiedziałem, kto za tym stoi.
Pojechałem do mamy. Zastałem ją z Agnieszką przy kawie.
– Co ty jej nagadałaś?! – wrzasnąłem na siostrę.
– O czym ty mówisz? – udawała zdziwioną.
– Przestań! Zawsze musisz wszystko kontrolować! Nawet moje życie!
– Tomek, uspokój się! – krzyknęła mama.
– Nie! Mam dość! Całe życie słyszę tylko: „Agnieszka to”, „Agnieszka tamto”! Nigdy nie byłem dla ciebie wystarczająco dobry!
Wyszedłem trzaskając drzwiami. Magda próbowała mnie pocieszyć, ale byłem wściekły na cały świat.
Od tego dnia zaczęliśmy się coraz bardziej oddalać od rodziny. Mama przestała dzwonić. Agnieszka pisała tylko chłodne SMS-y na święta. Magda czuła się winna.
– Tomek… może powinniśmy spróbować pogodzić się z twoją mamą?
– Nie chcę jej widzieć! Ani jej, ani Agnieszki!
Minęły miesiące. Magda zaszła w ciążę. Myślałem, że to wszystko zmieni – że mama się ucieszy, że Agnieszka złagodnieje. Ale kiedy zadzwoniłem z tą wiadomością, usłyszałem tylko:
– No cóż… mam nadzieję, że sobie poradzicie.
Nie przyszli nawet do szpitala po narodzinach naszego syna. Michał przysłał SMS-a: „Gratulacje”. Agnieszka nawet nie zadzwoniła.
Wtedy nienawiść zamieniła się w pustkę. Przestałem ich potrzebować. Skupiłem się na pracy i rodzinie. Ale Magda coraz częściej płakała po nocach.
– Tomek… ja nie chcę tak żyć…
– Co masz na myśli?
– Twój syn nie zna swojej babci…
Pewnego dnia zadzwonił telefon. To była mama.
– Tomek… musisz przyjechać…
– Co się stało?
– Agnieszka… Michał ją zostawił…
Pojechałem bez słowa do rodzinnego mieszkania. Zastałem Agnieszkę zapłakaną przy stole.
– Michał odszedł… Zostawił mnie dla innej…
Patrzyłem na nią bez współczucia.
– Teraz wiesz jak to jest być gorszym? – powiedziałem zimno.
Mama spojrzała na mnie z wyrzutem:
– Jak możesz być taki okrutny?!
Wyszedłem z mieszkania i przez kilka dni nie odbierałem telefonu od nikogo z rodziny.
Magda próbowała mnie przekonać:
– Tomek… ona cierpi… Może powinieneś jej wybaczyć?
– Nigdy!
Ale życie jest przewrotne. Kilka miesięcy później zachorowała mama. Diagnoza: rak trzustki. Lekarze nie dawali jej szans.
Wtedy wszystko runęło. Siedzieliśmy razem przy jej łóżku: ja, Agnieszka i nasz brat Paweł (tak, był jeszcze on – zawsze trzymał się z boku). Mama patrzyła na nas słabym wzrokiem:
– Proszę was… pogódźcie się zanim odejdę…
Agnieszka ściszyła głos:
– Tomek… przepraszam za wszystko… Naprawdę chciałam być tylko dobrą córką…
Patrzyłem na nią długo. Widziałem w niej tę samą zagubioną dziewczynkę co kiedyś.
Mama odeszła kilka dni później. Na pogrzebie staliśmy obok siebie – ja i Agnieszka – trzymając się za ręce jak dzieci.
Dziś minęły trzy lata od tamtych wydarzeń. Z Agnieszką rozmawiamy regularnie. Nasze dzieci bawią się razem w parku na Bródnie. Ale czasem budzę się w nocy i pytam siebie: czy można naprawdę wybaczyć wszystko? Czy rodzina to więzy krwi czy coś więcej?
A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć komuś tak głęboko zadane rany? Czy czas naprawdę leczy wszystko?