Kiedy mąż wybiera mamę zamiast żony: Moja historia o zdradzie, tajemnicach i rodzinnych konfliktach
– Naprawdę wierzysz jej bardziej niż mnie? – mój głos drżał, choć starałam się brzmieć pewnie. Stałam w kuchni, z rękami opartymi o blat, patrząc na Andrzeja, który unikał mojego wzroku.
– To nie tak, Aniu… Po prostu mama mówi, że… – zaczął, ale przerwałam mu gwałtownie.
– Że co? Że ukradłam jej pieniądze? Że jestem złą żoną? Że nie dbam o dom? – wyliczałam, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Ile jeszcze pozwolisz jej mnie poniżać?
Andrzej milczał. Widziałam w nim chłopca, który nigdy nie dorósł do bycia mężczyzną. Zawsze był pod jej wpływem. Jego matka, pani Helena, była kobietą twardą, apodyktyczną i przekonaną o własnej nieomylności. Od początku naszego małżeństwa czułam jej chłód. Nigdy nie byłam wystarczająco dobra dla jej syna.
Pamiętam dzień naszego ślubu. Helena patrzyła na mnie z wyższością, jakby chciała powiedzieć: „Zobaczymy, ile wytrzymasz”. Przez pierwsze miesiące próbowałam ją przekonać do siebie – piekłam ciasta, zapraszałam na obiady, dzwoniłam z życzeniami na imieniny. Ale ona zawsze znajdowała powód do krytyki.
– Zupa za słona. – rzucała z uśmiechem.
– Andrzej lubi inną kawę.
– Może powinnaś się nauczyć prasować koszule?
Andrzej nigdy nie stawał po mojej stronie. „Mama jest już starsza, trzeba jej ustępować” – powtarzał. Ale ja czułam się coraz bardziej samotna w tym małżeństwie.
Kiedy urodziła się nasza córka, Zosia, miałam nadzieję, że coś się zmieni. Że Helena zobaczy we mnie matkę swojego wnuka i w końcu mnie zaakceptuje. Nic bardziej mylnego. Zaczęły się kolejne uwagi:
– Dziecko za lekko ubrane.
– Karmisz ją źle.
– Ja bym to zrobiła inaczej.
Pewnego dnia wróciłam z pracy wcześniej. W domu była tylko Helena i Zosia. Usłyszałam rozmowę przez drzwi:
– Twoja mama nie wie, co robi. Ale babcia cię nauczy wszystkiego – mówiła Helena do mojej córki.
Weszłam do pokoju i zobaczyłam, jak trzyma Zosię na kolanach i patrzy na mnie z wyzwaniem.
– Coś się stało? – zapytałam chłodno.
– Nic, tylko rozmawiam z wnuczką – odpowiedziała z uśmiechem.
Wieczorem powiedziałam Andrzejowi o tej sytuacji. Wzruszył ramionami:
– Przesadzasz. Mama chce dobrze.
Z czasem zaczęły się dziać rzeczy dziwne. Znikały pieniądze z portfela Andrzeja. Raz znalazłam w szafce butelkę drogiego koniaku, której nigdy nie kupowałam. Ktoś przestawiał rzeczy w kuchni. Czułam się jak intruz we własnym domu.
Pewnego dnia Helena przyszła do nas z płaczem.
– Aniu… ja wiem, że nie jestem dla ciebie łatwa, ale… – zaczęła teatralnie łkając – zginęły mi pieniądze z portfela. Wiem, że tylko ty mogłaś je wziąć.
Zamarłam. Andrzej spojrzał na mnie podejrzliwie.
– Aniu… powiedz prawdę…
Wybuchłam:
– Jak możesz?! Przysięgam na życie Zosi, że niczego nie zabrałam!
Helena płakała coraz głośniej.
– Ja już nie mam siły… Tyle dla was robię…
Andrzej wyszedł z pokoju bez słowa. Zostawił mnie samą z jej oskarżeniami i swoim milczeniem.
Przez kolejne dni atmosfera była nie do zniesienia. Helena chodziła po domu jak męczennica, a Andrzej unikał rozmów ze mną. Czułam się jak obca wśród własnej rodziny.
W końcu postanowiłam działać. Zainstalowałam w kuchni małą kamerkę internetową skierowaną na szafkę, gdzie trzymałam portfel i drobiazgi. Wiedziałam, że to ryzykowne, ale musiałam odzyskać spokój ducha.
Po kilku dniach zobaczyłam na nagraniu Helenę przeszukującą moje rzeczy. Wyjęła banknoty z portfela i schowała je do kieszeni fartucha. Serce waliło mi jak młotem.
Wieczorem pokazałam nagranie Andrzejowi.
– To niemożliwe… Mama nigdy by…
– Obejrzyj jeszcze raz! – krzyknęłam przez łzy.
Siedział długo w ciszy. W końcu wyszedł z domu bez słowa. Wrócił późno w nocy, pijany.
Następnego dnia Helena spakowała rzeczy i wyprowadziła się do swojej siostry. Andrzej był przybity, ale nie przeprosił mnie ani razu. Przez kolejne tygodnie żyliśmy obok siebie jak współlokatorzy. Nie potrafił mi spojrzeć w oczy.
Któregoś wieczoru usiadł naprzeciwko mnie przy stole.
– Aniu… przepraszam… Nie wiem, co mam powiedzieć…
Patrzyłam na niego długo.
– Wiesz co boli najbardziej? Nie to, że twoja matka mnie okradła i oczerniła. Tylko to, że ty jej uwierzyłeś bez mrugnięcia okiem…
Milczał. Wiedziałam już wtedy, że coś się między nami skończyło.
Zaczęliśmy rozmawiać o rozwodzie. Andrzej chciał walczyć o rodzinę, ale ja nie potrafiłam już mu zaufać. Każda rozmowa kończyła się kłótnią lub ciszą pełną żalu.
Zosia pytała:
– Mamusiu, dlaczego tata śpi w innym pokoju?
Nie umiałam jej odpowiedzieć.
Po kilku miesiącach wyprowadziłam się z córką do wynajętego mieszkania na obrzeżach miasta. Było skromnie, ale czułam ulgę – nikt mnie nie osądzał ani nie kontrolował.
Helena próbowała jeszcze kilka razy kontaktować się ze mną przez rodzinę – dzwoniła do mojej mamy, rozpowiadała plotki po sąsiadach. Ale ja już byłam silniejsza.
Dziś minęły dwa lata od tamtych wydarzeń. Zosia dorasta w spokoju i miłości. Andrzej widuje ją regularnie – jest dobrym ojcem, choć nasze relacje są chłodne i oficjalne.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć zdradę zaufania? Czy rodzina to zawsze wsparcie – czy czasem największy wróg? Czy wy też mieliście kiedyś poczucie samotności wśród najbliższych?