Mąż mojej przyjaciółki zrobił wszystko, by uciec od ojcostwa. Ta historia wstrząsnęła mną do głębi

– Magda, co się z tobą dzieje? – zapytałam, widząc ją z wózkiem pod Biedronką, z oczami pełnymi cieni i rękami drżącymi jakby od zimna, choć był ciepły, majowy dzień.

Spojrzała na mnie z nieobecnym uśmiechem. – Cześć, Anka… Nic, po prostu… życie. – Jej głos był cichy, jakby bała się, że ktoś usłyszy więcej niż powinna.

Nie widziałyśmy się od liceum. Magda zawsze była tą uśmiechniętą, energiczną dziewczyną, która potrafiła rozbawić całą klasę. Teraz wyglądała jak cień samej siebie. Zapytałam o męża, o ich synka – Jasia. I wtedy zaczęła mówić. Najpierw nieśmiało, potem coraz szybciej, jakby bała się, że zabraknie jej odwagi.

– Wiesz, ja naprawdę kochałam Pawła. Wszyscy mówili, że to dobry chłopak – pracowity, spokojny. Po ślubie było dobrze… przez chwilę. Potem zaczęły się ciche dni. Najpierw myślałam, że to stres w pracy. Ale kiedy zaszłam w ciążę, Paweł zaczął się zmieniać. – Magda ściszyła głos. – Unikał mnie, wracał coraz później. Mówił, że musi zostać po godzinach. Ale ja wiedziałam…

Zamilkła na chwilę i spojrzała na Jasia, który spał spokojnie w wózku.

– Kiedy urodził się Jaś, Paweł był przy mnie tylko fizycznie. Nie chciał go brać na ręce. Mówił: „Nie umiem z dziećmi”. Myślałam, że to minie. Ale on zaczął znikać na całe weekendy. Tłumaczył się kolegami, wyjazdami służbowymi…

– Próbowałaś z nim rozmawiać? – zapytałam ostrożnie.

– Setki razy! – wybuchła nagle. – Prosiłam go: „Paweł, pomóż mi! Ja nie daję rady sama!”. A on tylko wzruszał ramionami: „To twoje dziecko”.

Poczułam złość. Jak można tak powiedzieć własnej żonie?

– Myślałam nawet… że może ma kogoś innego – szepnęła Magda. – Ale nie miał. On po prostu nie chciał być ojcem. Mówił mi wprost: „Nie jestem stworzony do dzieci”.

Przez chwilę milczałyśmy. Ludzie mijali nas obojętnie, a świat toczył się dalej.

– Najgorsze było to poczucie winy – ciągnęła Magda. – Że to ja go zmusiłam do ojcostwa. Że może powinnam była poczekać… Ale przecież rozmawialiśmy o dzieciach! On wtedy mówił: „Zobaczymy”. Myślałam, że się przekona.

W jej oczach pojawiły się łzy.

– Kiedy Jaś miał pół roku, Paweł powiedział mi wprost: „Nie chcę tak żyć”. Spakował walizkę i wyszedł. Bez słowa do syna.

Zatkało mnie.

– I co teraz? – zapytałam cicho.

– Teraz? – Magda wzruszyła ramionami. – Pracuję na dwa etaty. Moja mama pomaga mi z Jasiem, ale jest już schorowana. Paweł płaci alimenty… czasem. Ale nie dzwoni, nie pyta o syna. Jakby go nie było.

Zastanawiałam się, jak można tak po prostu wymazać własne dziecko z życia.

– Najgorsze są te pytania Jasia – powiedziała Magda drżącym głosem. – „Mamo, gdzie jest tata? Dlaczego nie przychodzi?”. Co mam mu powiedzieć? Że tata nie chciał być tatą?

Patrzyłam na nią bezradnie. W Polsce takich historii jest mnóstwo – ojcowie uciekający od odpowiedzialności, matki zostawione same sobie z całym ciężarem życia.

– Wiesz… czasem myślę, że lepiej byłoby być samotną matką od początku niż żyć w iluzji rodziny – powiedziała Magda gorzko. – Bo wtedy przynajmniej wiesz, na czym stoisz.

Próbowałam ją pocieszyć: – Może Paweł kiedyś zrozumie…

Magda spojrzała na mnie z rezygnacją:

– A jeśli nie? Jeśli Jaś już zawsze będzie miał dziurę w sercu po ojcu?

Wróciłam do domu i długo nie mogłam zasnąć tej nocy. Myślałam o Magdzie i o wszystkich kobietach takich jak ona. O mężczyznach, którzy uciekają od ojcostwa jak od choroby zakaźnej.

Czasem pytam siebie: czy naprawdę można być tak obojętnym wobec własnego dziecka? Czy to tylko kwestia charakteru… czy może coś więcej? Co wy o tym myślicie?