Moje kolczyki! Jak trafiły na aukcję?
– To przecież moje kolczyki! – krzyknęłam, patrząc na ekran laptopa, gdzie na Allegro wyświetlało się zdjęcie moich ulubionych, srebrnych kolczyków z bursztynem. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz się obudzę i wszystko okaże się tylko dziwnym snem. Ale nie – zdjęcie było wyraźne, a na nim dokładnie te kolczyki, które dostałam od mamy na dwudzieste urodziny. Miały charakterystyczną rysę na jednym z kamieni. Nie mogłam się mylić.
Ostatni raz widziałam je dwa tygodnie temu. Pamiętam, bo zakładałam je na spotkanie z Martą. Potem wróciłam do domu, zdjęłam je i położyłam na toaletce. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przez kilka dni nie mogłam ich znaleźć, ale uznałam, że pewnie gdzieś je przełożyłam – jak zwykle w pośpiechu. Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy coś mi ginie w tym mieszkaniu. Najpierw zniknęła stara bransoletka po babci, potem kilka książek i sweter, który bardzo lubiłam. Zawsze tłumaczyłam sobie, że to moja wina – jestem roztrzepana, mam za dużo na głowie.
Ale teraz? Teraz już nie mogłam udawać, że to przypadek. Kolczyki nie tylko zniknęły – one pojawiły się na aukcji internetowej! Ktoś musiał je ukraść i wystawić na sprzedaż. Ale kto? Przecież prawie nikt mnie nie odwiedzał w ostatnich tygodniach. Poza moją siostrą Kasią i jej chłopakiem Piotrkiem.
Zadzwoniłam do Kasi od razu. – Kasia, muszę ci coś powiedzieć. Znowu zginęły mi rzeczy z mieszkania. Tym razem moje kolczyki…
– Aga, może je gdzieś zgubiłaś? Wiesz, jaka jesteś…
– Nie! Tym razem jestem pewna! Są na Allegro! Ktoś je wystawił! – głos mi drżał.
Po drugiej stronie zapadła cisza. – To niemożliwe… – powiedziała cicho Kasia.
– Byłaś ostatnio u mnie z Piotrkiem…
– Chyba nie myślisz, że…
– Nie wiem już, co mam myśleć! – wybuchłam.
Rozłączyła się bez słowa.
Przez kolejne godziny siedziałam jak sparaliżowana przed komputerem. Przeglądałam aukcję w kółko, analizowałam każde zdjęcie i opis. Sprzedający miał nick „Piter1988”. Zamarłam. Piotrek urodził się w 1988 roku. Czy to możliwe? Czy naprawdę ktoś z mojej rodziny mógłby mnie okradać?
Wróciły wspomnienia sprzed kilku miesięcy, kiedy Kasia poprosiła mnie o pożyczkę. Mówiła wtedy, że Piotrek stracił pracę i mają problemy finansowe. Pożyczyłam jej wtedy tysiąc złotych i nigdy nie upomniałam się o zwrot. Nie chciałam robić jej przykrości.
Następnego dnia spotkałam się z Martą w kawiarni.
– Aga, wyglądasz okropnie. Co się stało?
Opowiedziałam jej wszystko, a ona słuchała z szeroko otwartymi oczami.
– Musisz to zgłosić na policję – powiedziała stanowczo.
– Ale to przecież… jeśli to naprawdę Piotrek…
– A jeśli nie? Może ktoś inny? Może ktoś ma klucz do twojego mieszkania?
Zrobiło mi się zimno. Klucz miała tylko Kasia i mama. Mama mieszka daleko i rzadko przyjeżdża do Warszawy.
Wieczorem zadzwoniła Kasia.
– Aga… musimy pogadać.
Spotkałyśmy się u mnie. Kasia była blada i miała podkrążone oczy.
– To Piotrek – powiedziała cicho, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. – Ostatnio dziwnie się zachowywał… Znalazłam w jego rzeczach twoją bransoletkę i sweter. Kiedy go zapytałam, powiedział, że „pożyczył”, bo chciał ci oddać później… Ale wiedziałam, że kłamie.
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?
– Bałam się… Bałam się prawdy. Bałam się, że go stracę albo że ty przestaniesz mi ufać.
Siedziałyśmy długo w milczeniu. W końcu Kasia wyciągnęła telefon i zadzwoniła do Piotrka przy mnie.
– Piotrek, musisz tu przyjechać. Natychmiast.
Przyszedł po godzinie. Był spięty i unikał mojego wzroku.
– Piotrek, powiedz prawdę – zaczęła Kasia drżącym głosem. – Czy to ty wystawiłeś rzeczy Agi na Allegro?
Piotrek spuścił głowę.
– Przepraszam… Potrzebowałem pieniędzy… Myślałem, że nikt nie zauważy…
Zrobiło mi się niedobrze ze złości i rozczarowania.
– Ukradłeś moje rzeczy! Moje pamiątki! Kolczyki od mamy!
Piotrek zaczął płakać.
– Oddam ci wszystko… Przepraszam… Nie wiem, co we mnie wstąpiło…
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam tylko pustkę i żal.
Kasia zerwała z nim tego samego wieczoru. Ja zgłosiłam sprawę na policję – musiałam mieć jakieś potwierdzenie dla Allegro, żeby odzyskać swoje rzeczy. Przez kilka tygodni żyłam jak w zawieszeniu – czułam się zdradzona przez kogoś, komu ufałam przez lata.
Mama przyjechała do mnie po wszystkim.
– Czasem ludzie robią rzeczy niewytłumaczalne – powiedziała cicho, głaszcząc mnie po głowie. – Ale to nie twoja wina.
Dziś już odzyskałam większość swoich rzeczy, ale zaufania do ludzi tak łatwo nie odzyskam. Często zastanawiam się: skąd bierze się ta cienka granica między pomocą a wykorzystaniem? Czy można jeszcze komuś zaufać bezgranicznie? A może każda bliska relacja niesie ze sobą ryzyko zdrady?