Nieunikniony wybór – historia Magdy z Bydgoszczy
– Nie rób tego, Magda! – głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam z kluczami w dłoni, gotowa wyjść, a ona patrzyła na mnie z rozpaczą i gniewem. – Jeśli wyjdziesz, nie wracaj!
Miałam trzydzieści cztery lata i czułam się, jakbym znowu była nastolatką, którą można szantażować miłością. Ale tym razem stawka była inna. Tym razem chodziło o wszystko.
Zacznę od początku, choć nie wiem, czy to w ogóle możliwe. Moje życie zawsze było podporządkowane rodzinie. Ojciec – surowy, milczący, pracował w PKP całe życie. Mama – pielęgniarka, wiecznie zmęczona, ale zawsze gotowa do poświęceń. Młodszy brat, Tomek – oczko w głowie rodziców, wieczny buntownik, który nigdy nie ponosił konsekwencji swoich czynów. Ja – Magda Nowak z Bydgoszczy, ta rozsądna, ta odpowiedzialna.
Wszystko zmieniło się w zeszłym roku. Pracowałam wtedy w szkole podstawowej jako nauczycielka polskiego. Miałam swoje małe mieszkanie na Bartodziejach i kota o imieniu Felek. Życie było przewidywalne, czasem nudne, ale bezpieczne. Do czasu.
Pewnego dnia Tomek zadzwonił do mnie o szóstej rano.
– Magda, musisz mi pomóc! – szeptał do słuchawki. – Tylko nie mów rodzicom.
Był roztrzęsiony. Okazało się, że wpakował się w długi przez hazard. Kilkanaście tysięcy złotych. Grożono mu pobiciem. Nie miałam takich pieniędzy, ale wiedziałam jedno: nie mogę zostawić brata na pastwę losu.
Pożyczyłam pieniądze od koleżanki z pracy, Iwony. Spłaciłam Tomka, a potem przez pół roku oddawałam jej każdą nadwyżkę z pensji. Rodzice nic nie wiedzieli. Tomek obiecał poprawę.
Wtedy poznałam Pawła.
Paweł był zupełnie inny niż wszyscy mężczyźni w moim życiu. Przystojny, z poczuciem humoru, pracował jako informatyk w bydgoskim urzędzie miasta. Poznaliśmy się na kursie tańca towarzyskiego – prezent od Iwony na urodziny. Od razu poczułam, że przy nim mogę być sobą.
Zaczęliśmy się spotykać. Po raz pierwszy od lat czułam się szczęśliwa. Rodzice byli sceptyczni – „informatyk? A co to za zawód?”, „Nie za młody dla ciebie?” (był tylko dwa lata młodszy!). Ale ja nie słuchałam.
Wszystko zaczęło się sypać w Boże Narodzenie.
– Magda, musisz przyjechać – zadzwoniła mama dzień przed Wigilią. – Tomek znowu coś przeskrobał.
Pojechałam do rodzinnego domu na Kapuściskach. W salonie panowała napięta atmosfera. Ojciec siedział z gazetą, mama płakała w kuchni, a Tomek krążył po pokoju jak dzikie zwierzę.
– Co się stało? – zapytałam cicho.
– Tomek stracił pracę – powiedziała mama przez łzy. – I… znowu ma długi.
Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Znowu? Po tym wszystkim?
– Ile tym razem?
– Dwadzieścia tysięcy – wyszeptał Tomek.
Rodzice patrzyli na mnie błagalnie.
– Magda, tylko ty możesz mu pomóc – powiedziała mama. – My już nie mamy oszczędności.
Wróciłam do siebie roztrzęsiona. Paweł czekał z kolacją i prezentem pod choinką.
– Co się stało? – zapytał od razu.
Opowiedziałam mu wszystko. Słuchał uważnie, a potem powiedział coś, czego nigdy nie zapomnę:
– Magda, musisz postawić granicę. Inaczej nigdy się nie uwolnisz.
Nie spałam całą noc. Rano zadzwoniła mama.
– Magda, błagam cię! Tomek sobie coś zrobi!
Wiedziałam, że to szantaż emocjonalny. Ale serce matki… Zawsze byłam tą dobrą córką.
Poszłam do pracy jak zombie. Dzieciaki pytały o święta, a ja miałam ochotę płakać. Po lekcjach zadzwoniła Iwona:
– Magda, nie możesz ciągle ratować brata kosztem siebie! Kiedy zaczniesz żyć dla siebie?
Wieczorem Paweł przyszedł do mnie z poważną miną.
– Kocham cię – powiedział nagle. – Chcę z tobą być na dobre i złe. Ale nie mogę patrzeć, jak twoja rodzina cię niszczy. Jeśli teraz im pomożesz… będziesz pomagać zawsze.
Zamilkłam. Wiedziałam, że ma rację.
Następnego dnia pojechałam do rodziców.
– Nie dam wam pieniędzy – powiedziałam drżącym głosem. – Kocham was i Tomka też… ale nie mogę już dłużej brać odpowiedzialności za jego błędy.
Mama rozpłakała się jeszcze bardziej.
– Jak możesz być taka okrutna? To twój brat!
Ojciec milczał, ale widziałam w jego oczach rozczarowanie i gniew.
Tomek wybiegł z domu trzaskając drzwiami.
Wróciłam do siebie i przez kilka dni nie odbierałam telefonu od rodziców. Paweł był przy mnie cały czas.
– Jestem z ciebie dumny – powiedział pewnego wieczoru. – W końcu postawiłaś siebie na pierwszym miejscu.
Ale czy naprawdę powinnam być dumna? W święta siedziałam sama przy stole, bo rodzice odmówili spotkania ze mną i Pawłem. Tomek przysłał mi tylko SMS-a: „Już nie jesteś moją siostrą”.
Minęły tygodnie. Rodzina się ode mnie odsunęła. W pracy byłam coraz bardziej zamknięta w sobie. Paweł próbował mnie pocieszać:
– Może kiedyś zrozumieją…
Ale ja wiedziałam swoje: dla nich zawsze będę tą egoistką, która zostawiła brata na pastwę losu.
Wiosną Paweł mi się oświadczył. Powiedziałam „tak”, choć w środku czułam pustkę po rodzinie.
Na ślubie byli tylko jego rodzice i kilku moich znajomych z pracy. Mama przysłała mi list: „Zawiodłaś nas wszystkich”.
Czasem budzę się w nocy i pytam siebie: czy mogłam postąpić inaczej? Czy lojalność wobec rodziny zawsze musi oznaczać rezygnację z własnego szczęścia?
Może kiedyś mi wybaczą… A może to ja powinnam wybaczyć sobie?
Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między sobą a rodziną? Jak poradziliście sobie z poczuciem winy?