Oddałam cię w jej ręce – historia Haliny
Oddałam cię w jej ręce, a ona chwyciła bez wahania. Siedzę teraz przy kuchennym stole, patrząc na swoje dłonie, które drżą tak, jakby to one miały wydać wyrok. W głowie wciąż słyszę własny głos sprzed kilku miesięcy: „Przecież sama oddałam ci go, własnymi rękami. A ona się nie brzydziła, wzięła…”
Drzwi skrzypią. Weronika wchodzi do mieszkania, zdejmuje płaszczyk i rzuca go niedbale na wieszak. Jej twarz jest zamknięta, oczy czujne.
— Halinka, cześć. Po co tak nagle mnie potrzebowałaś? Nie mogłaś powiedzieć przez telefon? — pyta, próbując ukryć niecierpliwość.
— To nie rozmowa na telefon. Chodź do kuchni — odpowiadam i gaszę światło w przedpokoju. Idę za nią, czując jak serce wali mi w piersi.
Weronika siada naprzeciwko mnie. Przez chwilę milczymy. W kuchni pachnie jeszcze wczorajszą zupą ogórkową i czymś nieokreślonym — może strachem?
— Co się stało? — Weronika patrzy na mnie uważnie.
Zbieram się w sobie. Próbuję znaleźć słowa, które nie zranią, ale wiem, że każde będzie jak nóż.
— Wiesz… Ja… Chciałam ci podziękować. Za to, że zajęłaś się Tomkiem, kiedy ja nie mogłam. Ale też… — głos mi się łamie — nie potrafię sobie wybaczyć tego, co zrobiłam.
Weronika wzdycha ciężko.
— Halina, przecież sama mnie o to poprosiłaś. Byłaś wtedy w szpitalu, nie miałaś wyjścia.
— Ale mogłam poprosić kogoś innego! — wybucham nagle. — Mogłam zadzwonić do siostry, do sąsiadki… Ale wybrałam ciebie. A ty…
Weronika milknie. Przez chwilę patrzy na mnie z niedowierzaniem.
— Myślisz, że chciałam ci go zabrać? Że czekałam tylko na okazję?
— Nie wiem! — krzyczę prawie. — Ale widzę, jak on teraz do ciebie lgnie. Jak mówi „ciociu Weroniko” z takim ciepłem, jakiego nigdy nie słyszałam w jego głosie wobec mnie.
Weronika spuszcza wzrok.
— Halina… On był przerażony. Ty byłaś chora, ojciec odszedł… Kto miał się nim zająć? Przecież nie zostawiłabym go samego.
Cisza między nami gęstnieje jak śmietana. Wspomnienia wracają falami: szpitalne łóżko, zapach środków dezynfekujących, ból i bezsilność. Tomek miał wtedy siedem lat. Płakał przez telefon, prosił, żebym wróciła do domu.
— Nie rozumiesz… — mówię cicho. — Ja się boję, że on już mnie nie potrzebuje. Że straciłam go na zawsze.
Weronika podchodzi do okna i patrzy na ciemne podwórko.
— Halina, on jest twoim synem. Zawsze będziesz dla niego najważniejsza. Ale musisz mu to pokazać. Nie możesz żyć tylko żalem i pretensjami.
Zaciskam pięści na stole. Tak bardzo chciałabym jej uwierzyć. Ale widzę Tomka po powrocie ze szkoły: jak biegnie do Weroniki z zeszytem pełnym piątek, jak opowiada jej o kolegach, jak przytula się do niej bez lęku.
Pamiętam dzień, kiedy wróciłam ze szpitala. Mieszkanie było posprzątane, w lodówce stał rosół, a Tomek spał wtulony w Weronikę na kanapie. Poczułam wtedy ukłucie zazdrości i wstydu jednocześnie.
— Może powinnam była zostać sama z nim — mówię gorzko. — Może lepiej byłoby dla niego, gdyby nie miał nikogo poza mną.
Weronika odwraca się gwałtownie.
— Przestań! To nie jest jego wina ani moja! Ty byłaś chora! Potrzebowałaś pomocy! Każdy mógłby się znaleźć na twoim miejscu!
Łzy napływają mi do oczu. Czuję się bezradna jak dziecko.
— Ale ja nie umiem już być jego matką… On mnie nie słucha, nie ufa mi…
Weronika siada obok mnie i chwyta moją dłoń.
— Halina… On cię kocha. Tylko musisz mu to pokazać inaczej niż dotąd. Może spróbuj z nim porozmawiać? Zróbcie coś razem? On czeka na ciebie bardziej niż myślisz.
Patrzę na nią przez łzy i nagle widzę w niej nie rywalkę, ale kobietę, która uratowała mojego syna przed samotnością. Może to ja powinnam jej podziękować?
Wstaję powoli i idę do pokoju Tomka. Siedzi przy biurku i rysuje coś zawzięcie.
— Tomek… — zaczynam niepewnie.
Podnosi głowę i patrzy na mnie zaskoczony.
— Mamo?
Siadam obok niego.
— Chciałbyś jutro pójść ze mną do kina? Albo na lody?
Uśmiecha się szeroko.
— Jasne! Dawno nigdzie razem nie byliśmy!
Czuję ulgę i strach jednocześnie. Czy potrafię naprawić to, co się stało? Czy mogę odzyskać syna?
Wieczorem siedzę sama przy kuchennym stole i myślę o wszystkim jeszcze raz. Oddałam cię w jej ręce – czy to była zdrada czy akt miłości? Czy można wybaczyć sobie błędy przeszłości? Może każdy z nas zasługuje na drugą szansę…