Ostatnia rozmowa: Spotkanie z byłym mężem dla dobra naszego syna – czy potrafię wybaczyć?
– Ivana, proszę cię… pozwól mi się z nim zobaczyć. – Głos Pawła drżał, a ja czułam, jak w moim żołądku zaciska się lodowaty węzeł. Stał w progu mojego mieszkania, zgarbiony, jakby nagle postarzał się o dziesięć lat. Przez chwilę patrzyłam na niego bez słowa, próbując nie dopuścić do siebie wspomnień. Tych wszystkich nocy, kiedy czekałam na niego, a on wracał z zapachem obcych perfum. Tych kłamstw, które rozrywały mnie od środka.
Ale teraz nie chodziło o mnie. Chodziło o naszego syna, Michała. Ośmioletni chłopiec, który od miesięcy pytał: „Mamo, dlaczego tata już nie przychodzi?”. Zawsze odpowiadałam wymijająco, bo jak wytłumaczyć dziecku zdradę? Jak powiedzieć mu, że tata wybrał inną rodzinę?
– Michał jest w swoim pokoju – powiedziałam cicho. – Ale nie chcę, żebyś go znowu ranił.
Paweł skinął głową. Widziałam łzy w jego oczach. Przez chwilę poczułam ukłucie współczucia, ale zaraz potem wróciła złość. Przeszedł obok mnie, a ja usiadłam na kanapie, ściskając dłonie tak mocno, że aż zbielały mi knykcie.
Z pokoju Michała dobiegły stłumione głosy. Słyszałam, jak Paweł mówi: „Cześć, synku”, a Michał odpowiada niepewnie: „Tato?”. Potem zapadła cisza, przerywana tylko szlochem mojego dziecka. Nie wytrzymałam – podeszłam pod drzwi i przylgnęłam do nich uchem.
– Przepraszam cię, Michałku – mówił Paweł łamiącym się głosem. – Bardzo cię kocham. Wiem, że cię zawiodłem…
– Dlaczego już ze mną nie mieszkasz? – zapytał Michał.
– Bo popełniłem błąd. Ale to nie twoja wina. Zawsze będziesz moim synem.
Łzy napłynęły mi do oczu. Przypomniałam sobie dzień, kiedy Paweł wyprowadził się z domu. Michał siedział wtedy na schodach i pytał: „Tato, wrócisz jutro?”. Paweł tylko spuścił głowę i wyszedł bez słowa.
Po rozwodzie zostałam sama z kredytem na mieszkanie i dzieckiem, które nocami płakało do poduszki. Moja mama powtarzała: „Ivana, musisz być silna dla Michała”. Ale jak być silną, kiedy serce pęka na tysiąc kawałków?
W pracy ledwo dawałam sobie radę. Szefowa patrzyła na mnie z politowaniem, koledzy szeptali za plecami. „Znowu przyszła zapuchnięta od płaczu” – słyszałam czasem na korytarzu. Ale najgorsze były wieczory, kiedy Michał pytał o tatę.
– Mamo, czy tata mnie jeszcze kocha? – pytał pewnego razu.
– Oczywiście, że tak – kłamałam, choć sama w to nie wierzyłam.
Teraz słuchałam ich rozmowy i czułam, jak we mnie walczą dwie siły: gniew i współczucie. Chciałam krzyczeć na Pawła za to wszystko, co nam zrobił. Ale widziałam też mojego syna – zagubionego chłopca, który potrzebuje ojca.
Po kilku minutach drzwi się otworzyły. Paweł wyszedł pierwszy, otarł oczy rękawem kurtki.
– Dziękuję ci – powiedział cicho. – Wiem, że nie zasługuję na drugą szansę…
Nie odpowiedziałam. Michał wybiegł z pokoju i rzucił mi się na szyję.
– Mamo! Tata powiedział, że zawsze będzie mnie kochał! – krzyczał przez łzy.
Przytuliłam go mocno. Czułam jego małe serce bijące jak oszalałe.
Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym wszystkim, co nas spotkało. Czy powinnam pozwolić Pawłowi wrócić do życia Michała? Czy ryzykuję kolejne rozczarowanie mojego syna?
Następnego dnia zadzwoniła moja mama.
– Ivana, musisz myśleć o dziecku – powiedziała stanowczo. – Wiem, że cię skrzywdził, ale Michał potrzebuje ojca.
– A co ze mną? – zapytałam szeptem. – Czy ja też się liczę?
Mama milczała przez chwilę.
– Ty też jesteś ważna. Ale czasem trzeba poświęcić własne uczucia dla dobra dziecka.
Zamknęłam oczy i poczułam łzy spływające po policzkach. Czy naprawdę muszę zawsze być tą silną? Czy ktoś kiedyś pomyśli o moim bólu?
Kilka dni później Paweł zadzwonił ponownie.
– Ivana… czy mogę zabrać Michała na lody?
Zgodziłam się po długiej chwili milczenia. Michał był szczęśliwy jak nigdy dotąd. Patrzyłam za nimi przez okno i czułam ukłucie zazdrości – o to, że Paweł potrafi dać mu radość jednym gestem, podczas gdy ja codziennie walczę o każdy uśmiech mojego syna.
Wieczorem Michał przytulił się do mnie i wyszeptał:
– Mamo, dziękuję ci za to, że pozwoliłaś mi zobaczyć tatę.
Pocałowałam go w czoło i poczułam ulgę pomieszaną z bólem.
Dziś wiem jedno: nie ma prostych odpowiedzi. Każda decyzja matki to walka między własnym sercem a dobrem dziecka. Czy potrafię wybaczyć Pawłowi dla szczęścia Michała? Czy jestem gotowa znów zaufać?
Czasami zastanawiam się: czy matka ma prawo być szczęśliwa kosztem dziecka? A może szczęście dziecka jest jedyną rzeczą, która naprawdę się liczy?