Przyjdź, gdy tylko będziesz mógł – historia o zdradzie, rodzinie i samotności

Telefon zadzwonił o drugiej w nocy. Przez chwilę myślałam, że to sen – ale dźwięk był zbyt realny, zbyt natarczywy. Zerwałam się z łóżka, serce waliło mi jak młot. Mój mąż, Paweł, przewrócił się na drugi bok i zamruczał przez sen. Z duszą na ramieniu podniosłam słuchawkę.

– Halo? – wyszeptałam.

– Aniu… przyjdź, gdy tylko będziesz mogła. Muszę cię zobaczyć – głos był cichy, ale drżał od emocji. To był Marek. Ten Marek.

Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam oddychać. Przecież obiecałam sobie, że już nigdy… Że to był tylko jeden raz, chwila słabości na szkoleniu w Krakowie. Że wrócę do domu i wszystko będzie jak dawniej. Ale nie było.

Oparłam się o zimną ścianę w przedpokoju. W głowie huczały mi słowa matki: „Małżeństwo to nie bajka, Aniu. Trzeba umieć wybaczać i zapominać”. Ale ja nie potrafiłam zapomnieć. Ani tego, co wydarzyło się z Markiem, ani tego, jak bardzo czułam się samotna przy Pawle.

– Aniu? Jesteś tam? – Marek szeptał do słuchawki.

– Nie dzwoń więcej – powiedziałam drżącym głosem i rozłączyłam się.

Ale to nie był koniec. Następnego dnia Marek przysłał mi SMS-a: „Przyjdź, gdy tylko będziesz mogła. Czekam”.

W pracy byłam rozkojarzona. Koleżanka z gabinetu, Basia, spojrzała na mnie podejrzliwie.

– Coś się stało? Wyglądasz jakbyś nie spała całą noc.

– Nie spałam – przyznałam szczerze. – Kłóciłam się z Pawłem.

To była połowiczna prawda. Paweł ostatnio coraz częściej wracał późno z pracy. Zawsze zmęczony, zawsze zły. Odkąd został kierownikiem w urzędzie miasta, miał coraz mniej czasu dla mnie i naszej córki, Zosi. Wieczorami siedział przed telewizorem albo przeglądał wiadomości na telefonie.

– Może powinniście gdzieś razem wyjechać? – zasugerowała Basia. – Tak na weekend, tylko we dwoje.

Prychnęłam gorzko.

– On nawet na spacer nie ma czasu.

Po pracy wróciłam do pustego mieszkania. Zosia nocowała u koleżanki. Paweł napisał tylko krótkiego SMS-a: „Będę późno”.

Usiadłam przy kuchennym stole i patrzyłam na swoje odbicie w szybie. Widziałam zmęczoną kobietę po czterdziestce, z cieniami pod oczami i włosami związanymi w niedbały kok. Kiedy ostatni raz ktoś patrzył na mnie z zachwytem? Kiedy ostatni raz czułam się ważna?

Marek pojawił się w moim życiu nagle. Poznałam go na konferencji medycznej w Krakowie. Był inny niż wszyscy – pewny siebie, dowcipny, a jednocześnie uważny i czuły. Po bankiecie poszliśmy razem na spacer nad Wisłę. Rozmawialiśmy do świtu. Potem… potem wszystko potoczyło się samo.

Wróciłam do domu z poczuciem winy i obrzydzenia do samej siebie. Próbowałam być dobrą żoną i matką, ale coś we mnie pękło. Paweł niczego się nie domyślał – albo nie chciał się domyślać.

Tydzień później Marek znów zadzwonił.

– Aniu… ja nie potrafię o tobie zapomnieć. Przyjedź do mnie choć na chwilę.

– Marek, proszę cię… Mam rodzinę.

– Ale czy jesteś szczęśliwa?

Nie odpowiedziałam. Bo nie byłam.

W domu atmosfera gęstniała z dnia na dzień. Zosia zaczęła się buntować – wracała coraz później, zamykała się w pokoju i nie chciała rozmawiać.

– Mamo, czemu ty zawsze jesteś taka spięta? – rzuciła pewnego wieczoru.

– Bo martwię się o ciebie! – wybuchłam.

– O mnie czy o siebie?

Zabolało mnie to bardziej niż chciałam przyznać.

W weekend pojechałam do rodziców na wieś pod Siedlcami. Mama od razu zauważyła, że coś jest nie tak.

– Aniu, co się dzieje?

– Nic… Po prostu jestem zmęczona.

– Ty nigdy nie byłaś dobrą aktorką – westchnęła mama i nalała mi herbaty do szklanki w metalowym koszyczku, jak za dawnych lat.

Ojciec siedział przy stole i czytał gazetę.

– Paweł cię zdradza? – zapytał nagle bez ogródek.

– Tato!

– Bo jeśli tak, to powiedz mu jasno: albo rodzina, albo kariera.

Mama spojrzała na niego z wyrzutem.

– Może to Ania potrzebuje wsparcia? Może jej czegoś brakuje?

Zacisnęłam dłonie na szklance tak mocno, że aż zabolały mnie palce.

Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o Marku. O tym jednym razie, który zmienił wszystko.

Kiedy wróciłam do Warszawy, Paweł czekał na mnie w kuchni.

– Musimy porozmawiać – powiedział bez emocji.

Usiadłam naprzeciwko niego.

– Co się dzieje?

– Zosia powiedziała mi, że jesteś ostatnio jakaś inna. Że krzyczysz bez powodu, płaczesz po nocach… Aniu, czy ty masz kogoś?

Zamarłam. Przez chwilę chciałam zaprzeczyć, ale spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich ból i strach.

– Paweł… ja… Przepraszam…

Wybuchnął śmiechem – gorzkim, pustym śmiechem człowieka zdradzonego przez najbliższą osobę.

– Wiedziałem! Wiedziałem! Tylko czekałem aż się przyznasz!

Zosia weszła do kuchni akurat w tej chwili.

– Co tu się dzieje?

Paweł spojrzał na nią z rozpaczą.

– Twoja matka nas zdradziła – powiedział cicho i wyszedł trzaskając drzwiami.

Zosia patrzyła na mnie z niedowierzaniem i obrzydzeniem.

– Jak mogłaś?! – krzyknęła i pobiegła do swojego pokoju.

Przez następne dni mieszkanie zamieniło się w pole bitwy. Paweł spał na kanapie w salonie albo wychodził na całe noce. Zosia przestała się do mnie odzywać. W pracy wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem lub pogardą – plotki rozeszły się błyskawicznie.

Matka zadzwoniła wieczorem:

– Aniu… wróć do nas na wieś. Tu odpoczniesz, tu nikt cię nie będzie oceniać.

Ale ja nie chciałam uciekać. Chciałam naprawić to, co zepsułam.

Pewnego dnia Paweł wrócił wcześniej niż zwykle. Usiadł naprzeciwko mnie przy stole i długo milczał.

– Kocham cię – powiedział w końcu cicho. – Ale nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć.

Popatrzyłam na niego przez łzy.

– Ja też cię kocham… Przepraszam…

Zosia weszła do kuchni bez słowa i zaczęła robić sobie herbatę. Spojrzała na nas z pogardą.

– Jesteście żałośni – rzuciła i wyszła trzaskając drzwiami.

Minęły tygodnie zanim zaczęliśmy ze sobą rozmawiać normalnie. Paweł zgodził się pójść ze mną na terapię dla par. Zosia powoli zaczęła się otwierać – ale już nigdy nie była taka jak dawniej.

Marek próbował jeszcze kilka razy się ze mną skontaktować. Nie odpisałam już nigdy więcej. Wiedziałam, że jeśli chcę uratować rodzinę, muszę zamknąć ten rozdział raz na zawsze.

Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy jedna chwila słabości naprawdę może przekreślić całe życie? Czy zasługuję jeszcze na szczęście? Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć zdradę?